274 l. MOSZYŃSKI: KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
zapoznając się ze słowiańskiemi obrzędami weselnemi, także i u naszych ludów jest wcale częste. M. i. w pewnych okolicach Serbochor-wacji można było doniedawna znaleźć śród tamtejszego włościaństwa szczególnych zamawiaczy chmur gradowych; przepędzali oni chmury zapomocą zamawiań, przyczem, patrząc w nie, wymachiwali w powietrzu nożem. Odpowiednikami podobnych praktyk są zakazy, zabraniające w określonych miejscach i czasie różnorodnych czynności, któreby mogły zdaniem ludu być niebezpieczne lub przykre dla krążących w owych miejscach i w owym czasie, niewidzialnych istot. Typowy przykład z zachodniego Beskidu podaliśmy w § 202, mówiąc o powstrzymywaniu się przez włościan płd.-śląskich od pracowania w południe kosą, sierpem lub kopaczką, aby nie ranić dusz, które o tej porze krążą po polach.
211. W tymże związku warto jest przypomnieć o wypędzaniu demonicznych chorób przez bicie pacjentów (§ 152), Z pewnych względów należy tu również wymienić obrzędowe uderzanie różdżką lub prętem, U Finów wschodnich mianowicie praktyka ta nosi bezwzględnie apotropeiczny 1 charakter: młodzież, uzbrojona w jarzębinowe lub wierzbowe pręty czy rózgi, chodzi tam podczas niektórych dorocznych świąt po wsiach i z okrzykami, mającemi odstraszać złe, bije wszystko, a zwłaszcza kobiety (powszechnie uchodzące za bardziej dostępne złu, czy bardziej „nieczyste" od mężczyzn). „Wypędzający44 charakter uderzenia różdżką wiosenną dość wyraźnie występuje także u sąsiadujących z wschodnimi Finami Wielkorusów oraz u Białorusinów, a więc wogóle na znacznym obszarze Europy północno-wschodniej; przyczem tu i owdzie trącaniu towarzyszą charakterystyczne słowa: „Choroba precz! (a. choroba do lasu!) zdrowie w kości", lub podobne. Dalej w kierunku zachodnim na ziemiach słowiańskich oraz zwłaszcza germańskich rzecz się odmienia: bezpośrednio apotropeiczny skutek trącenia różdżką zaznacza się słabiej, albo nie zaznacza wcale, na jego miejsce natomiast wysuwa się moment nowy: żywa, okryta wiosennemi pąkami różdżka występuje tu coraz wyraźniej w charakterze nosicielki budzącego się nowego życia (porówn. nowy- albo żywy-ogień; rozdz. 11.), a dotknięcie nią nabiera cech udzielenia owego odnowionego życia osobom dotkniętym. Gdzie niegdzie (w Polsce i indziej), o ile brak jest wiosną (w Palmową Niedzielę) odpowiednio rozwiniętych różdżek, albo też wogóle w celu lepszego ujawnienia tkwiącej w nich życiodajnej odmładzającej mocy, pędzi się latorośle sztucznie w cieple chat, by pąki, czyli owe — jakby je nazwał np. syberyjski Ostjak — „dusze44 rośliny, nabrzmiały i całkiem rozpukły. Motyw przenoszenia życia przez dotknięcie wiosenną różdżką oddawna silnie podkreślali badacze za-
* Wyjaśnienia tego terminu patrz w § 239.
chodnio-europejscy, a w nauce niemieckiej żywa różdżka, używana w ludowej magji, nosi nawet charakterystyczną nazwę Lebensrute.
Tak więc i tu jeden zabieg magiczny, w danym wypadku wypłaszanie przez uderzenie, miesza się z innym: z udzielaniem dobroczynnych sił czy właściwości przez zetknięcie (porówn. §§ 207, 208, gdzie mowa o magicznem obcieraniu).
212. Osobną, bardzo zajmującą grupę praktyk stanowią te, co mają na oku oszukanie złych mocy. Jest ich cały szereg; poczynają się zaś prostem osłanianiem czy ukrywaniem przed złem, a kończą złożonemi zabiegami w rodzaju fikcyjnych sprzedaży zagrożonych objektów i t. p. h Więc np. na Kaszubach (jak i we wschodnich Niemczech etc.) położnica, pragnąc oszukać grożące jej złe, przywdziewa na siebie w tym wyraźnie uświadomionym i określonym celu części męskiej odzieży. Również nakładanie przez wielkoruskie dziewczęta masek, sporządzonych naprędce z podpłomyka, w wieczór przed Nowym Rokiem, kiedy idą na wróżebne podsłuchy (ob. rozdz. 10.), zdaje się tu należeć. Tu zaliczyć też trzeba zmienianie ubrania oraz czernienie sobie twarzy przez wieśniaków wielkorus-kich chorych na febrę (§ 149), a może — zgodnie z mniemaniem E. Kagarowa — i mazanie sobie twarzy sadzą przez weselników :t okolic Włodzimierza na Wielkorusi. Wogóle obrzędowe przebieranie się, czernienie twarzy oraz maskowanie niewątpliwie — obok innych celów — mają na widoku oszukiwanie zła.
Jak już poczęści wiemy, na znacznych obszarach świata, włącznie ze Słowiańszczyzną, istnieje wierzenie, iż złośliwe demony szczególnie są groźne dla niemowląt i położnic. Otóż według F. Kraussa w Bułgarji, Serbji właściwej, Czarnogórzu i Hercegowinie — z pewnością jednak nie powszechnie w tych wszystkich krajach — istnieje, względnie istniał, zwyczaj, że jeśli w jakiej chacie urodził się chłopiec (— o dziewczynę lud się tam znacznie mniej troszczy i bezpo-równania niżej ją ceni —), wtedy ojciec niemowlęcia strzelał kilkakrotnie przed domem, a najstarsza w rodzinie kobieta wybiegała z domu i, aby unieszkodliwić wszelkie czary, wołała tak głośno, iż mogli ją słyszeć w calem sąsiedztwie: „Całemu światu do wiadomości a dziecku na zdrowie! Wilczyca porodziła wilka“. — Jeśliby kto z badaczy zechciał usunąć wspomniany tylko co przykład z obchodzącego nas zespołu praktyk i zamierzał dowieść, że mamy tu przed sobą, powiedzmy, resztki totemizmu — co jest jednak najzupełniej nieprawdopodobne — natenczas pozostanie nam mnóstwo przykładów innych, świadczących o chęci oszukania zła, grożącego noworodkowi czy wogóle małemu dziecku (które, jak wiadomo, najczęściej podlega 1
W cz. III, mówiąc o obrzędach, będziemy mieli sposobność poznać je w różnych odmianach. Także wyżej w rozdziale była już o nich mowa (§ 149).