204 5. MOSZYŃSKI) KULTURA LUDOWA SŁOWIAN
aby chorobę wypłoszyć; tak więc zdarza się po wsiach, że wieśniacy leczą swych chorych, kładąc im poprostu pod poduszkę czy pod łoże oset, nóż, kosę i t, p. (tu porówn. w § S obszerny ustęp poświęcony t. zw. środkom apotropeicznym).
W niektórych zbiorach materjałów do medycyny ludowej czytamy m. i. o wypłaszaniu choroby przez bicie. Tak Y. Demie w swej książce „Oeerki russkoj narodnoj medieiny" powiada, że lud leczy febrę m. i. zapomocą bicia rózgami. Podobnie kiirują na Białorusi bezsenność u dzieci. Oczywiście razy otrzymuje w obu wypadkach sam chory; ale lud wyobraża sobie, że dosięgają one, kogo należy; jak zwykle bowiem rozstrzyga w takich wypadkach nie to, co się dzieje przed oczami, lecz to, co się ma na myśli. Pokrewne zabiegi były stosowane w krajach słowiańskich i in. nawet przez klasy oświecone, mianowicie przez duchowieństwo, w celu wypędzenia demonów z ludzi obłąkanych (szaleńców). W Serbochorwacji ta kuracja przytrafiała się doniedawna i miała przebieg bardzo przykry dla pacjenta. Nieszczęsnego wiązano i odczytywano nad nim modlitwy, okadzając jednocześnie kadzidłem; poczem kazano mu wyznać imiona zamieszkujących w nim czartów; gdy zaś tego nie uczynił, bito go, aby wystraszyć z niego złe. Rowiński opowiada, że jeszcze za czasów jego bytności w Czarnogórzu, a więc przed kilkudziesięciu laty, miało miejsce podobne „leczenie". Pewien słynny na całe plemię „junak" postradał zmysły z powodu odebrania mu wojskowej godności i powierzenia jej innemu. Leczono obłąkanego szaleńca przez zawieszenie go głową wdół i wbicie kilku kolców w palce; następnie okadzano, go dymem z kurzych ekskrementów, bito i dopytywano o imiona złych duchów, co go jakoby miały nawiedzić. Tego rodzaju niesamowite kuracje stosuje lud na własną rękę jeszcze dziś po wsiach. Nie-dalej jak w r. 1930 doniosły polskie pisma codzienne w korespondencji z Bydgoszczy, że we wsi Koszelewy (?) zaszedł wypadek podobny.
Opisane powyżej praktyki dotyczące szaleńców — szeroko ongiś znane w Europie i na bliskim Wschodzie, gdzie zresztą bynajmniej jeszcze nie wymarły - niewątpliwie można poniekąd uważać za komplikację prostego bicia chorego w celu wystraszenia z niego choroby wzgl. demona. Do tejże kategorji przejawów prymitywnej terapji należy bicie samego tylko bolącego czy chorego członka albo miejsca na ciele. Zwykle, aby to bicie uczynić dla choroby tern dotkliwszem, używa się do ćwiczenia parzącej pokrzywy, jak to np. ma miejsce u Małorusinów, Słowian zachodnich i w zachodniej Europie w wypadkach reumatyzmu. Choć zabieg taki, stosowany przez lud do na-, giego ciała, może, dzięki jadowi zawartemu w pokrzywie a przytępiającemu nieco ból, przynieść chwilową ulgę cierpiącemu, jest jednak genetycznie z bezwzględną niemal pewnością przesądny. Podobnie lekarki guryjskie w zachodniej Transkaukazji kurują chorych na uźmuri1 zapomocą praktyk, którym towarzyszy ćwiczenie okrytego płachtą pacjenta pokrzywą „aby w ten sposób wybić z niego chorobę"2.
153. Od parzenia pokrzywą bezporównania bardziej rozpowszechnione jest przypiekanie ogniem. Oczywiście wypalanie np. ran, zarażonych jadem i t p., należy uważać za zabieg racjonalny i przy-tein wcale często skuteczny; w większości jednak wypadków kuracja wiejska, zmierzająca do zniszczenia różnych wewnętrznych i skórnych chorób przez rzucanie ognia na ciało w miejscach, dotkniętych chorobą, okazuje się najzupełniej przesądną i chybioną. Leczenie ogniem jest ogromnie rozpowszechnione w Eurazji a w pewnym stopniu nieobce i Afryce; polega bądź na spalaniu łatwopalnej substancji na chorej części ciała, bądź też na miotaniu na nią iskier, wykrzesanych przy pomocy krzesiwa i t. p. W pewnych okolicach Wielkorusi chłopi’ kurują niektóre wysypki przez rzucanie na ciało iskier z krzemienia, przyczem starają się, aby padały w sam środek oddzielnych krost. Zupełnie tak samo leczą polscy wieśniacy z okolic Tykocina na Mazowszu różę, kierując iskry na chore ciało. Na Małorusi zaś tępią różę, obwiązując chore miejsce czerwonym pasem, rozkładając na nim pakuły i zapalając je. Analogiczne sposoby znane są także Słowianom bałkańskim, a poza tem na ogromnych obszarach Azji: m. i. tubylcy Syberji stosują je bodaj powszechnie (w każdym razie mamy je poświadczone dla Ostjaków z zachodnich kresów tego kraju, dla Jakutów z części środkowych oraz dla Kamczadałów z kresów wschodnich). Całkiem prymitywnj' charakter nosi taka praktyka u Ostjaków:
0 ile mianowicie Ostjak poczuje ból w jakiej części ciała, wypróbowuje wtedy naprzód dokładnie, gdzie jest siedlisko choroby; w tym celu zbliża do powierzchni ciała żarzące węgle i poszukuje takiego miejsca, które nie reaguje na żar natychmiastowym bólem. Gdy je wreszcie znajdzie, uważa, iż odszukał cząstkę ciała, zajętą przez chorobę. Wówczas kładzie na nią kawałek żarzącej się huby brzozowej
1 pozostawia ją tam dopóty, póki skóra się nie przepali i nie potworzą się na niej bąble. Wyżej poznaliśmy zupełnie podobny zabieg u Jakutów i dowiedzieliśmy się, iż chodziło tam o wystraszenie złego demona (jera) z obierającego się palca (§ 138).
Tu i owdzie u Słowian spotykać można niszczenie choroby, usuniętej z pacjenta. Tak Białorusinki, „oczyszczając" ciało dziecka od nocnic (§ 150), czynią to niekiedy przed płomieniem ogniska, umyślnie rozpalonego na piecu; zamawianie zaś, wygłaszane w trakcie zabiegu w formie inwokacji do nocnic, kończą skierowanym do nich zwrotem: such u peć! such u peć! (kysz do pieca! kysz do pieca!). Oprócz spalania choroby praktykuje się też rozsie-
Choroba ta rozpoczyna się silnym bólem głowy i gorączką, poczem następuje ogólne osłabienie, chudnięcie i powolne zamieranie organizmu. Zapadają na nią głównie dzieci, choć zdaje się, że napastuje i dorosłych.
a Ob. Sbornik materiałov dla opisanija mestnostej i pleraen Kavkaza, t 17, x. 1893, dz. 2, str. 102.