udał się Kołaczkowski po krótkim pobycie w Modlinie; załoga twierdzy liczyła tylko 1400 piechoty. Słowem największe na Mazowszu twierdze — modlińska i serocka — nie' były należycie przygotowane do obrony. Z dużym więc pośpiechem budowano most i wznoszono szaniec przedmostowy w Broku nad Bugiem. W pracach tych brał udział Klemens Kołaczkowski.
Tymczasem książę Poniatowski, wspierany sugestiami Dąbrowskiego (Rada Stanu bezradnie oglądała się na pomoc Napoleona), postanowił przenieść teatr wojny do Nowej Galicji i działać zaczepnie na prawym brzegu Wisły.
Kołaczkowski znalazł się w Radzyminie, przy kwaterze głównej. Został tu przedstawiony Poniatowskiemu w czasie obiadu, nie bez protekcji generała Bronikowskiego, krewnego matki. Usłyszał kilka słów łaskawych od księcia i zasiadł do stołu, a potem przypatrywał się grze w karty.
46-letni wówczas książę zrobił na Kołaczkowskim duże wrażenie, zwłaszcza jego „piękność rysów twarzy..., uprzejmość w mowie”, ale ponieważ był wzrostu średniego, najdostojniej wyglądał dopiero na koniu. O grze w karty wspominał później Kołaczkowski: ,,Książę, naczelny wódz, sam stawia na karty i do podkomendnych swoich po królewsku zwykł jest przegrywać”.
O godzinie 1.00 w nocy z 2 na 3 maja nastąpiło pod komendą pułkownika Sierawskie-go uderzenie na szaniec przedmostowy pod Ostrówkiem koło Góry na prawym brzegu Wisły. Był to niewątpliwie sukces Polaków w dotychczasowych działaniach. Utrata szańca uniemożliwiła Austriakom przeprawę. W rękach Polaków znalazło się wielu austriackich jeńców. Poniatowski ruszył dalej, a pułkownik Mallet wraz z Kołaczkowskim przystąpili do umacniania przedmostowego szańca, aby osłonić piechotę od ognia nieprzyjaciela, który nie dawał za wygraną. Zdobyty szaniec pod Ostrówkiem Polacy jednak utrzymali, był on ważny jako najbliższe do Warszawy przejście przez Wisłę. Arcyksiążę austriacki musiał szybko cofać się w dół Wisły, do przejść koło Płocka, a kiedy mu się i tu nie udało, podążył do szańca przedmostowego w Toruniu, zresztą również bez powodzenia.
Poniatowski tymczasem ruszył do Galicji. Posuwał się w szybkim tempie. 6 maja minęli Wiązownę, następnego dnia Parczew, potem Kock, 11 maja Lubartów, a trzy dni później znaleźli się w Lublinie. Zajęte zostały Sandomierz i Zamość. Korpus arcyksięcia Ferdynanda zmuszony pilnować Warszawy tracił stopniowo pole manewru.
Kołaczkowski zgodnie z rozkazem był przy Mallecie, od którego uczył się wiele, głównie z zakresu umacniania i obrony twierdz. Przybywszy do Zamościa pilnie studiował budowę zam-
21