Niewiele się namyślając, Kołaczkowski ruszył na pole bitwy. Po drodze spotkał znajomego pułkownika Antoniniego z garstką żołnierzy, należących do dywizji rezerwowej generała Małachowskiego.
— Pułkowniku Kołaczkowski! Oto ilu nas zostało z całej dywizji — zawołał Antonini i dodał:
— Bitwa przegrana!
Kołaczkowski postanowił natychmiast zawracać, zmienił konie i nocą udał się do Serocka. Tam napisał list do komendanta twierdzy modlińskiej, pułkownika Ignacego Ledóchowskiego, przekazując mu wieści o bitwie. Jednocześnie prosił, aby obsadzić most na Wkrze pod Po-miechowem, gdyż spodziewał się, że wkrótce przechodzić nim będą polscy żołnierze.
Kołaczkowski miał w tym czasie dużo pracy. Spieszył do Warszawy, aby dopilnować przygotowanie obozu dla wracającej armii, a .następnego dnia był już znowu w Serocku. 28 maja w pobliżu Jabłonny spotkał naczelnego wodza jadącego z Ignacym Prądzyńskim. W Serocku nadzorował przeprawę wojska. Lecz to, co widział, niemal go załamało: przeprawiało się bowiem nie wojsko, lecz jego szczątki. Bitwa pod Ostrołęką stoczona 26 maja przyniosła ogromne straty. Poległo, zostało rannych lub dostało się do niewoli blisko 6500 oficerów i szeregowych. Straty przeciwnika wynosiły 5000 ludzi.
„Były to straty niezwykle ciężkie — stwierdza Wacław Tokarz — ale bądź co bądź — okazała to najbliższa przyszłość — dające się powetować. Doniosłość przegranej ostrołęckiej leżała w dziedzinie moralnej”.
Przygotowany przez Kołaczkowskiego obóz na Pradze przyjął żołnierzy 31 maja. Trzy dni wcześniej przybył generał Jan Skrzynecki, znów pewny siebie, choć jeszcze niedawno wołał rozpaczliwie w raporcie, że ,,trzeba rokowań z nieprzyjacielem”. Teraz zaś — według relacji Kołaczkowskiego — zachowywał się jak zwycięzca.
W rządzie jednak coraz ostrzej ścierały się różne poglądy. Zaczął dominować partykularyzm. Maurycy Mochnacki oceniając powstanie napisał: „Na świecie wszystko może popaść wątpliwości, tylko ta jedna prawda zostanie święta na wieki i nienaruszona: że naród powstający nie powinien się kłócić z samym sobą — że kraje w insurekcji stoją na zgodzie”.
Złą sytuację pogorszyła jeszcze bardziej fatalna w skutkach wyprawa generała Antoniego Jankowskiego przeciwko korpusowi generała Teodora Rudigera. Mimo że pierwotne obliczenia wskazywały, iż wyprawa ta musi przynieść zwycięstwo — i w ten sposób po klęsce ostrołęckiej podniesie morale armii, to jednak karygodnie przeprowadzona bitwa pod Łysobykami zakończyła się wprost tragedią. Siła wojsk generała Jankowskiego wraz z ludźmi generałów Hieronima Ramoriny, Wojciecha Chrzanowskie-
6 — Generał Klemens Kołaczkowski
81