wę stojącą przy stole pełnym szkiców i notatek.
— Wiecie dobrze, majorze, że powodzenie naszego ruchu zależy jeno od pospolitego ruszenia ludu. Trzeba dać chłopom we władanie ziemię. Na nich musimy się oprzeć, z nich tworzyć oddziały. To przyszłość narodu. Mówię wam, potrafią walczyć i umierać dla kraju.
Na szczupłą twarz Calliera wystąpiły rumieńce podniecenia, czerwieniąc bliznę przecinającą policzek. Jego ciemne oczy błyszczały.
— A dwory to istny ul intryg — ciągnął pułkownik. — Kipi w nich od dwulicowości i ujadania. Jeśli któryś z tych paniczów idzie do powstania, to nie w szeregi, jeno do powiatu zabiegać o jakiś tytulik, o stanowisko. A jeśli czasem zabawi się w wojaczkę, to szybko szuka bezpieczniejszego miejsca, aby przetrwać do lepszych czasów. Dwory zabraniają nam rekwizycji, nie dają koni, a o żywność i furaż przyjdzie nam wnet prosić uniżenie. W stawach rybę zakazano łowić, bitwy na terenie dworu przyjmować nie sposób pod karą. Tak to jest i dlatego nie wolno nam teraz rezygnować z walki, chociaż narażamy się i w dworach, i w Rządzie.
Żychliński przytakiwał głową. Z kolei rozmowa zeszła na temat dowódców.
— Trudno z nimi współdziałać, tyle w nich cech nabytych w środowisku, w którym się urodzili. Nie mogą się ich wyzbyć, wciąż przekonani o kierowniczej roli obywateli ziemskich —
— mówił Callier. — Taki Taczanowski dąży do stworzenia normalnej armii czy korpusu, operujących według zasad sztuki wojennej. Chce. prowadzić regularną wojnę. Przecież w tych warunkach jest to niemożliwe. Taczanowski skupia na swoim terenie wszystkie siły powstańcze w jednej jednostce bojowej i pod jedną komendą. Jestem przeciwnikiem tego rodzaju prowadzenia walki — rozważał. — Przeanalizujcie tylko klęskę pod Ignacewem. Gdyby Taczanowski przyjął propozycję szefa sztabu, Strzeleckiego, walki nieregularnej, może uniknąłby porażki, obstawał jednak przy walce regularnej. I co? Mimo że siły miał spore, bo 600 strzelców, 700 kosynierów i 100 ułanów, uległ naporowi przeciwnika. Liczył na pomoc Seyfrieda, ale ten zawiódł. Dwa gwałtowne i jednoczesne uderzenia nieprzyjaciela, frontalne na wieś i flankowe na polskie lewe skrzydło, oraz odcięcie przez piechotę rosyjską kolumny Taczanowskiego od głównych sił oddziału, dowodzonych przez Strzeleckiego, przypieczętowały losy walki. Tyle strat, tyle krwi przelanej...
Na twarzy Calliera malowała się gorycz, zaciął wargi w bolesnym skurczu. W jednej chwili postarzał się o kilka lat. Dwie bruzdy wokół ust zarysowały się silniej.
Żychliński patrzył zdumiony na tę nagłą zmianę rysów. Tyle w nich było bólu, rozgoryczenia... „A jednak — myślał — prawdą jest, com słyszał, że są poważne nieporozumienia między Callie-
6 — Pułkownik Callier 81