Król Polski zdawał sobie sprawę z nieuchronnego starcia zbrojnego z Janem Luksemburskim, dlatego uważnie śledził przygotowanie nieprzyjaciela do wojny. Sam zaś postanowił zwołać pospolite ruszenie do Krakowa. Powoli napływała szlachta z Małopolski, ziemi sieradzko-łęczyckiej i częściowo z Kujaw. Wielkopolsce król przeznaczył inne zadanie. Wynikało ono z faktu, że Jan Luksemburski uprzednio gromadził swe ogromne siły zbrojne we Wrocławiu. Kazimierz wiedział o koncentracji tutaj oddziałów czeskich i wojsk najemnych, natomiast do ostatniej chwili nie był pewny, gdzie skieruje swoje kroki armia Jana Luksemburskiego. Władca Czech mógł uderzyć na chorągwie Bolka, ale równie dobrze mógł wyruszyć na Kraków. Wreszcie istniał trzeci kierunek ataku, tj. właśnie Wielkopolska. Z tego też względu siły tej dzielnicy nie przybywały do Krakowa. Przezorność Kazimierza Wielkiego poszła jeszcze dalej. Właśnie w kwietniu pograniczne twierdze, jak Kościan, Międzyrzecz, a przede wszystkim Wschowa, zostały na polecenie królewskie wzmocnione załogami przez starostę wielkopolskiego.
Około 20 kwietnia 1345 roku na Wawel dotarła wieść, że z Wrocławia wojska czeskie skierowały się ku południowemu zachodowi. Plan wroga odtąd stawał się przejrzysty. Jan Luksemburski zamierzał jednak wpierw poko-
nać słabszego z przeciwników, tj. Bolka ja-worsko-świdnickiego, a dopiero później zmierzyć się z Kazimierzem.
Król Czech pomylił się w ocenie sił księstwa śląskiego. Wprawdzie obiegł on Świdnicę, jednakże bez powodzenia. Miasto okazało się doskonale ufortyfikowane, a książę Bolko umiejętnie kierował obroną. Działania przeciągały się, aż wreszcie Jan Luksemburski zmuszony był odstąpić od Świdnicy.
Kazimierz uważnie obserwował działania wojenne na ziemi sojusznika i równocześnie czynił przygotowania do wkroczenia na Śląsk. Im dłużej opierał się Bolko całej armii czeskiej, tym korzystniejsza była sytuacja dla takich posunięć. Niestety, szyki zostały pokrzyżowane przez najazd niespodziewanego nieprzyjaciela.
Mianowicie w końcu kwietnia 1345 roku książęta głogowscy zaatakowali Wschowę, chcąc odzyskać niedawne straty. Król mógł wprawdzie pogratulować sobie przezorności, która kazała mu tu właśnie poczynić uprzednio przygotowania obronne, jednakże możliwości zaatakowania Śląska chwilowo zmalały. Armia polska nie wyruszyła jednak do Wielkopolski, lecz pozostając w Krakowie wyczekiwała na rozwój wypadków. Było to słuszne, siły książąt głogowskich wkroczyły wprawdzie w granice Polski, ale działania wojenne ograniczyły się do Wschowy i najbliższej oko-
81
6 — Kazimier* Wielki (1310-1370)