wało szybkiego ich zakończenia. Postanowiono więc przystąpić do pertraktacji, tym bardziej że jesienna aura dawała się coraz dotkliwiej we znaki. Na domiar złego w szeregach wojska szerzyła się zaraza, której ofiarą padł między innymi książę Jeremi Wiśniowiecki.
Do Białej Cerkwi, gdzie znajdowała się główna kwatera Chmielnickiego, wysłano 16 września czterech komisarzy polskich, wśród nich znajdował się również Wincenty Gosiewski, zwolennik ugody z Kozakami. Trudna i niebezpieczna to była misja pokojowa, ponieważ w obozie kozackim, z wyjątkiem starszyzny, pokoju nie chciano.
Kiedy jeden z wodzów kozackich — Jan Wy-howski, ujrzał w składzie komisarzy polskich Gosiewskiego, wojewodę smoleńskiego Chlebo-wieża i wojewodę kijowskiego Kisiela, schwycił się za głowę mówiąc: „Czyście poszaleli panowie, coście w ogień przyjechali? A i my broniąc was poginiemy”.
I rzeczywiście sytuacja była bardzo krytyczna. Tłumy Kozaków i czerni otoczyły dom, w którym zakwaterowano posłów, domagając się ich ścięcia. Nie pomogły nawoływania nielicznej starszyzny kozackiej do zachowania spokoju i uszanowania godności poselskich. Rozpoczęto atak na budynek. W tej, zdawać by się mogło, beznadziejnej sytuacji Gosiewski zorganizował obronę, wykazując wyjątkowe opanowanie i nieustraszony charakter. Dzięki niemu broniono się w obleganym domu aż do chwili przybycia Chmielnickiego i pułkowników kozackich, którzy uratowali komisarzy od niechybnej śmierci.
Gosiewski obawiając się nie tylko o losy komisarzy, lecz również o wyniki pokojowych rozmów, wysłał potajemnie list do obozu polskiego, informując hetmanów o tych wypadkach.
Mimo tak nie sprzyjających warunków doprowadzono jednak do umowy w Białej Cerkwi. Niemała w tym zasługa samego Gosiewskiego. Zgodnie z ustaleniami liczbę Kozaków rejestrowych zmniejszono do 20 tysięcy. Wojska koronne miały stacjonować na Ukrainie, nie wchodząc jednak do miast pułkowych. Umowa zobowiązywała również Kozaków do zerwania sojuszu z Tatarami.
W drodze powrotnej do obozu wojsk polskich, mimo obecności dwóch pułkowników kozackich towarzyszących delegacji, czerń i Tatarzy napadli na komisarzy polskich, których doszczętnie obrabowano; Gosiewskiemu zabrano ponad 10 tysięcy złotych w gotówce oraz kosztowny pierścień rodzinny i misternej roboty piękną zapinkę diamentową.
Bardzo ważną sprawą było zaprzysiężenie tej umowy przez Chmielnickiego, który zgodził się na przyjazd do obozu polskiego pod warunkiem oddania jako gwarantów nietykalności dwóch ważniejszych osobistości ze strony polskiej. Mimo doznanych krzywd Gosiewski wyraził zgodę i wyjechał wraz z Markiem Sobieskim do obozu
29