/
go. Zakładał, że podstawowym celem jego działalności jest przygotowanie kraju do walki niepodległościowej, a po odzyskaniu wolności przeprowadzenie niezbędnych reform społecznych. Przewidywał między innymi uwłaszczenie chłopów. Komitet odrzucał jakąkolwiek współpracę z caratem, ale opowiadał się za współpracą z rewolucyjnym ruchem w Rosji i całej Europie.
Wielkim wstrząsem było aresztowanie i uwięzienie Jarosława Dąbrowskiego, co wywołało poważny kryzys w łonie Centralnego Komitetu Narodowego.
Wróblewski zdawał sobie sprawę z tego, że w Królestwie nie ma jedności, że istnieją duże rozbieżności w poglądach na datę wybuchu powstania i na kwestię chłopską. Na tajnych zebraniach, czy to w domu Wróblewskiego, czy u Kalinowskiego, rozważano wszystkie sprawy związane z przyszłym powstaniem.
Grodzieńskie sposobiło się do powstania jak mogło najlepiej. „Mużycka Prauda" oddziaływała szeroko na ludność wsi. Jej hasła były skrzętnie akceptowane, co z kolei wywoływało niepokój władz. Prawosławny arcybiskup po-łocki uważał „Mużycką Praudę” za szczególnie niebezpieczną nie tylko dla interesów kościoła prawosławnego, ale wręcz państwa.
W Królestwie zaś wrzało. Pod koniec 1862 roku nastroje niepodległościowe były już tak wyraźne, że naczelnik rządu Aleksander Wielopolski postanowił podjąć środki zaradcze. Już w październiku 1862 roku zapowiedział „brankę". Komitet Centralny uzależnił wybuch powstania właśnie od branki. W rezultacie pobór został ogłoszony w nocy z 14 na 15 stycznia 1863 roku i mimo że spodziewano się go i czyniono przygotowania, aby się przeciwstawić, okazał się wielkim zaskoczeniem dla Polaków.
Wiadomości, które otrzymywał Wróblewski w Sokółce, były przygnębiające. Między innymi donoszono mu, że już w pierwszym dniu branki ujęto około 2000 mężczyzn.
„Jak to, i Komitet nic nie czyni?” — pytał samego siebie zagrzebany gdzieś na dalekiej prowincji. Krew burzyła się w nim na myśl o bezczynności władz powstańczych.
A Centralny Komitet, rzeczywiście sparaliżowany branką, nie był w stanie w pierwszych dniach przeciwdziałać decyzji Wielopolskiego. Wydawało się powszechnie, że naczelnikowi rządu udało się zdusić w zarodku powstanie bez najmniejszej próby oporu.
Walery Wróblewski podzielał ogólne oburzenie na Centralny Komitet Narodowy. Szarpał nim i żal, i gniew. Tam carat z triumfem zadawał gwałt narodowi polskiemu, a on musi tu siedzieć bezczynnie, gdy każda chwila jest teraz cenna.
Tymczasem w Centralnym Komitecie toczył się spór. Wysunięto nawet myśl rozwiązania CKN w obliczu aktu terroru ze strony Wielopolskiego. Była to myśl desperacka i kom-
31