Widział tu zrozumienie, które ludzie (przejawiali dla walki z wrogiem; a tego, niestety, nie dostrzegał w Krakowie.
Oddziały maszerowały raźno, skracając sobie drogę przez pola. Wreszcie dotarły do brzegów Wisły. Tam trzeba 'było przeprawiać się (promem, który mógł pomieścić zaledwie czterdziestu ludzi. Pierwsza zaczęła przeprawiać się legia wągierska, by wreszcie utlknąć w środku rzeki na (mieliźnie.
Kalita zaklął. Bzdurność sytuacji była oczywista. Zareagował natychmiast:
— Chłopcy! Ściągać buty, podnieść pantalony do kolan! Przejdziemy rzekę w bród! — rozkazał.
Nie trzeba było nikogo poganiać. Powstańcy z ochotą wykonali polecenie i szybko znaleźli się na drugim brzegu.
— Wkrótce przekroczymy granicę — rzekł Kalita do stojącego obok oficera. I rzeczywiście, niebawem oddziały zatrzymały się przed jakąś wioską.
Pułkownik Tetera rozprawiał żywo z patrolem pięciu austriackich żołnierzy. Kalita zaniepokojony tą sceną dojrzał 'przez lornetkę we wsi oddalonej o około trzy kilometry większe zgrupowanie wojsk austriackich.
Zdenerwowany do najwyższego stopnia, podjechał na czoło kolumny do pułkownika Te-tery.
— Pułkownikuj iNa miłość boską, dlaczego tracimy czas!
— Widzi pan przecie, że patrol nie chce nas przepuścić — odrzekł Tetera.
— (Nie rozumiem, pułkowniku! Chce się pan poddać pięciu żołnierzom austriackim? Tracić drogocenny czas? Przecież za chwilę zwali się •na nas całe wojsko ze wsi! — podniósł głos Kalita.
— Mam rozkaz nie strzelać do Austriaków i basta!
Major zdawał sobie, sprawę, że Tetera nie poradzi sobie w tej sytuacji i wszystko zawali. Trudy poszłyby na marne. Nie można do tego dopuścić. Co więc robić? — myślał gorączkowo Kalita. Postanowił przejąć inicjatywę. Podjechał więc do austriackiego kaprala i począł mu tłumaczyć, że patrol musi przepuścić żołnierzy, których licziba sięga tysiąca. Radził, by dobrowolnie ustąpił, w przeciwnym wypadku nie ręczy za przebieg wypadków. Kapral, widać człek dobroduszny, a może powstańcom życzliwy, nie odpowiedział ani słowem, wskazywał tylko oczami granicę.
Kalita zrozumiawszy zachętę krzyknął ile sił w głosie do Węgrów:
— Raita magyar Bornomissa vorvarts!
W tej samej chwili Węgrzy puścili się pędem przez szosę i przez łąki dotarli do lasu, gdzie stał słup graniczny. Za ich przykładem popędzili żołnierze Kality. Dopiero w chwilę
59