chłopi, mieszczanie i szlachta. Nawet arystokracja, choć wśród niej nie wszyscy może zdają sobie z tego sprawę. Tego jestem pewien. Polskość to wielka rzecz, za nią warto i walczyć, i umierać!
Kalita spojrzał na niego przenikliwie. Lubił go bardzo i cenił jako żołnierza. Wiedział, że może na niego liczyć w każdej sytuacji. To, co powiedział przed chwilą, świadczyło, że jest człowiekiem wrażliwym, myślącym, oddanym sprawie narodowej. Przeszłość miał urozmaiconą. Jako były oficer austriacki brał udział w kampanii włoskiej pod marszałkiem polnym Radeckim, przeszedł następnie na stronę Włoch, a po skończonej kampanii podążył do Francji, gdzie zaciągnął się do Legii Cudzoziemskiej w Afryce. Służył tam dwa lata, walcząc z Kabylaimi, by wreszcie opuścić Algier i przez Paryż dostać się do Krakowa. Komitet powierzył mu wówczas dowództwo nad oddziałem, który szczęśliwie ’ doprowadził do Mierzwina. Przeżycia wojenne kształtowały jego charakter — hart ducha, który wykazywał w czasie bitew, podnosił morale żołnierzy. Był łubiany przez wszystkich oficerów i żołnierzy.
— Masz rację, majorze — odezwał się po dłuższej chwiili Kalita. — Jesteśmy narodem niezniszczalnym. Takich zrywów nie jest w stanie podjąć żaden inny naród. Żadnej niewoli nie zaakceptujemy. I to wiedzą nasi wrogowie!
Skierowali się na plac ćwiczeń, gdzie odbywało się strzelanie do tarcz. Kalita uważnie śledził postępy nowo przyjętych ochotników. Oswoili się-już z bronią, wykonując wszystkie manewry z większą swobodą niż w pierwszych dniach zajęć. Wymagało to jednak dużego trudu ze strony oficerów. Powtarzano te same ćwiczenia po kilkanaście razy dziennie, eliminując błąd za błędem.
Pamiętajcie — mówili oficerowie — nie można marnować nabojów. Nie jesteśmy regularną armią, dlatego musicie się nauczyć strzelać celnie, bez pudła. Każdy nabój się liczy.
Istotną sprawą było również czyszczenie broni, która w warunkach zimowych musiała być należycie konserwowana. Czyszczono ją zazwyczaj po ćwiczeniach, przed pójściem na spoczynek. Zresztą Rębajło zarządzał niekiedy niespodziewane przeglądy broni. Dlatego powstańcy dbali o broń i strzegli jej jak oczka w głowie.
Siarczysty mróz dawał się we znaki. Po dokonaniu obchodu obaj dowódcy zawrócili ku szałasowi. Wszedłszy do wnętrza, siedli przy kwadratowym stole, zbityim z surowych desek. Szałas podpułkownika Kality był obszerny, zbudowany solidnie; w głębi mieściło się posłanie dowódcy, na środku zaś stół i cztery długie ławy. Umeblowanie to było łatwe do natychmiastowego zwinięcia. Kalita nie miał przy sobie sztabu, i to może chroniło go od klęsk. Gdy zachodziła potrzeba omówienia ja-
109