76 Mit i znak
jaka się później pojawi, będzie również nierealna, gładka i zamknięta jak piękny połyskliwy przedmiot, tak ekstrawagancki, iż niemożliwy do użycia przez mężczyznę: oto głębokie znaczenie przepaski z diamentami czy łusek, na której kończy się właśnie strip-tease: ten ostateczny trójkącik, dzięki swemu czystemu, geometrycznemu kształtowi, dzięki twardej, błyszczącej materii przesłania płeć jakby szpadą czystości i strąca wreszcie kobietę w świat minerałów: kamień (drogocenny) jest tutaj niezbitym znakiem całkowitego i niepotrzebnego przedmiotu.
Przeciwnie niż głosi pospolity przesąd, taniec, który towarzyszy zwykle strip-tease’owi, nie jest bynajmniej czynnikiem erotycznym. Rzecz ma się prawdopodobnie odwrotnie: lekko zrytmizowane, faliste ruchy zażegnu-ją tutaj strach przed nieruchomością; nie tylko przydają widowisku legitymację Sztuki (tańce w music-hallu są zawsze „artystyczne”), ale stanowią przede wszystkim ostatnie, najskuteczniejsze zamknięcie: taniec złożoiw z gestów rytualnych, tysiąc razy oglądanych, działa jak kosmetyk ruchów, ukrywa nagość, zasłania widowisko glazurą niepotrzebnych, a jednak zasadniczych gestów, |_ albowiem odsyła obnażenie do rzędu zabiegów pasożytniczych, które będą miały miejsce w mało prawdopodobnej przyszłości. Znakomitości strip-tease u owijają się więc niejako we własną cudowną swobodę, która je nieustannie odziewa, oddala, nadaje im lodowatą obojętność biegłych specjalistek chroniących się dumnie w doskonałość techniki: wiedza odziewa je jak ubranie.
Całe to staranne i drobiazgowe zaklinanie płci można a contrario sprawdzić na „ludowych (jicl) konkursach” amatorskiego strip-tease’u; na oczach kilkuset widzów rozbierają się tam „debiutantki”, które bardzo nieumiejętnie (albo nawet wcale) odwołują się do magii, niewątpliwie przywraca widowisku erotyczną moc. Znacznie mniej widać tam Chinek czy Hiszpanek, nie
ma piór ani futer (raczej zwyczajne płaszcze albo skromne kostiumiki), niewiele pierwotnych przebrań; ruchy są niezręczne, tańce niedostateczne, na dziewczynę czyha stale nieruchomość, nie mówiąc o trudnościach „technicznych” (opór sukienki, majteczek, stanika), które gestom obnażenia nadają niespodziewaną wagę i znaczenie, odmawiając kobiecie alibi sztuki i schronienia przedmiotu, zamykając ją w słabości i lęku.
A jednak - w „Moulin-Rouge” - rysuje się już nowy rodzaj zaklęcia, zapewne typowo francuski. Ma ono na celu nie tyle poskromienie, ile ugłaskanie erotyzmu: zapowiadacz stara się nadać strip-tease’owi status drobno-mieszczaóski, który zabezpiecza i uspokaja. Strip-tease jest tu więc przede wszystkim sportem: istnieje „Strip--tease Club”, który organizuje zdrowe konkursy, wieńcząc laureatki nagrodami budującymi (bezpłatne lekcje gimnastyki), kulturalnymi (na przykład powieściami: rozdaje się tam niewątpliwie Gumy Alain Robbe-Gril-leta) lub użytecznymi (para nylonów, pięćdziesiąt franków). Co więcej, strip-tease zostaje utożsamiony z życiową karierą (debiutantki, półamatorki, wreszcie specjalistki), a więc z wykonywaniem godnego szacunku zawodu (stripteaserki są wykwalifikowanymi robotnicami); można nadać im magiczne alibi pracy, a mianowicie „powołanie”: ta np. dziewczyna znajduje się „na dobrej drodze”, inna znów „spełnia swoje obietnice”, trzecia wreszcie „stawia pierwsze kroki” na stromej ścieżce strip-tease’u. Wreszcie, i nade wszystko, konkurentki zostają umiejscowione społecznie: ta jest sprzedawczynią, inna sekretarką (bardzo jest dużo sekretarek w „Strip-tease Clubie”). Strip-tease godzi się tak niejako z widownią, upodobnia, oswaja i mieszczanieje, jak gdyby Francuzi - odwrotnie niż publiczność amerykańska (o ile przynajmniej można sądzić) - szli za nie-zwalczoną tendencją swej drobnomieszczańskiej kondycji i nie mogli wyobrazić sobie erotyzmu inaczej niż w postaci codziennej, domowej jakby własności, trak-