Tak więc psychoanaliza burzy jednolitą całość osoby ludzkiej, by stanąć w końcu przed zadaniem zrekonstruowania jej z poszczególnych fragmentów. Widać to najwyraźniej w owej teorii psychoanalitycznej, wedle której ego jest zbudowane z „popędów ego”. To, co tłumi popędy, co sprawuje cenzurę popędów, samo ma być więc popędowością. Jest tedy tak, jakbyśmy chcieli powiedzieć, że budowniczy, który ma wznosić budowlę z cegieł,. sam jest z nich zbudowany. Widzimy tu, właśnie w tym narzucającym się porównaniu, jak bardzo materialistyczny, tzn. dochodzący do materiału (nie do tego, co materialne), jest psychoanalityczny sposób myślenia. Ów materializm jest też ostateczną podstawą jego ato-mizmu.
Ale powiedzieliśmy, że psychoanalizę charakteryzuje nie tylko atomizm, lecz również energe-tyzm. Rzeczywiście posługuje się ona stale pojęciami energii popędowej8 i dynamiki uczuć. Popędy oraz składniki popędów działają, wedle psy-jemne, o których dziecko nie chce nic wiedzieć, które napawają je lękiem, zwykły personifikować w postaci czarownicy. Ale tak jak trudno utrzymać wiarę w owe postaci z bajek, tak też przypuszczalnie przedstawienia czynników psychicznych nie będą trwały wiecznie”. („Schweizerische Zeitschrift fur Psychologie und ihre Anwendungen”, 19, 1960, s. 299).
3 Por. Zygmunt Freud, Drei Abhandlungen zur Sexualerziehung, Wien 19467, s. 108: „Wytwarzanie pobudzenia seksualnego... dostarcza zasobu energii, której w znacznej mierze używa się do innych niż seksualne celów, mianowicie... [poprzez tłumienie...] do utworzenia późniejszych ograniczeń seksualnych”. Albo na s. 92: „Widzimy, że wówczas koncentruje się ono [libido] na przedmiotach, ustala się na nich albo jednak porzuca je, przechodzi do innych przedmiotów i z tych pozycji kieruje aktywnością seksualną jednostki”.
choanalizy, tak jak siły w równoległoboku sił. Ale co jest przedmiotem działania owych sił? Odpowiedź brzmi: ego. Jest ono, w psychoanalitycznym ujęciu, ostatecznie igraszką popędów lub, jak sądził sam Freud: ego nie jest panem we własnym domu.
Widzimy tedy, jak to, co duchowe, nie tylko zostaje genetycznie sprowadzone do popędowości, ale też przez nią przyczynowo determinowane, a jedno i drugie ma charakter totalny. Psychologia z góry interpretuje byt ludzki jako byt poddany popędom. Jest to też ostateczną racją, dla której trzeba następnie rekonstruować ludzkie ego z popędów.
Posługując się taką atomizującą, energetyczną i mechanistyczną1 koncepcją psychoanaliza upatruje w człowieku ostatecznie automatycznie działający aparat duchowy.
Tu pojawia się analiza egzystencjalna. Przeciwstawia ona koncepcji psychoanalitycznej inną koncepcję: tam, gdzie psychoanaliza widziała automatyzm aparatu duchowego, analiza egzystencjalna widzi autonomię egzystencji duchowej. Ale tym samym jesteśmy znów tam, skąd wyszliśmy: przy Schnitzlerowskiej liście cnót. O ile bowiem psychoanalizę możemy przyporządkować cnocie obiektywizmu, psychologię indywidualną cnocie odwagi, można słusznie twierdzić, że analiza egzystencjalna wiąże się z cnotą „poczucia odpowiedzialności”. Byt ludzki pojmuje ona przecież dogłębnie jako bycie odpowiedzialnym, a siebie samą jako analizę „skierowaną na bycie odpowiedzialnym”; otóż w czasie, gdy podnosiliśmy pojęcie analizy egzystencjalnej, gdy zgłaszaliśmy postulat
4 Ostatecznie to sam Freud nazwał psychoanalityków „niepoprawnymi mechanikami i materialistami” (Schriften. wydanie londyńskie, t. XVII, s. 29).
11