Znalezienie wyjścia z sytuacji, w której literatura została w swych dążeniach do wyrażania społecznych i indywidualnych doświadczeń niemal całkowicie zablokowana przez cenzurę, stało się jednym z najbardziej palących problemów, w szczególności właśnie w odniesieniu do „pokolenia ’68”. Dla tych twórców to problem związany nie tylko z ambicją sprostania poznawczym wymogom pisarstwa, lecz przede wszystkim z artykulacją własnej tożsamości. Należy przy tym podkreślić fakt, że nie chodziło tu o pokolenie jako całość, lecz o jedną z jego formacji - tę mianowicie, dla której rozwiązywanie problemów artystycznych wiązało się z wymogiem dawania świadectwa swojego czasu. Stąd też nieprzypadkowy tytuł tomu jednego z głównych współtwórców Nowej Fali, Jarosława Markiewicza: Przyszedłem zapytać o własne imię czasu, który wnoszą. W szerszej perspektywie, nawiązującej do sytuacji w „naszym obozie” - w szczególności zaś do samobójstwa Jana Palacha po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację - znaczący był też tytuł tomu Jerzego Kronholda: Samopalenie.
3. Powstał „drugi obieg” wydawniczy, który był dziełem właśnie tego pokolenia. To „weterani” Marca ’68 - Mirosław Chojecki, Adam Michnik, Konrad Bieliński - uruchomili Niezależną Oficynę Wydawniczą. Także z tego kręgu pochodziła większość redaktorów pierwszych pism wydawanych poza zasięgiem cenzury: „Zapisu”, „Pulsu”, „Głosu” czy „Spotkań”. W artykule programowym pierwszego z nich pisał Stanisław Barańczak, wyjaśniając znaczenie tytułu:
„Sens tego tytułu jest świadomie wieloznaczny. Znaczenie pierwsze nasuwa się już w związku z „samizdatowym” charakterem publikacji. Jest to po prostu prezentacja utworów, na których ciąży zapis, jak popularnie określa się zakaz druku [...].
Znaczenie drugie wiąże się z faktem, że mimo wszelkich różnic gatunków, światopoglądów i poetyk zebrane tu utwory wzięły się ze wspólnego źródła: z przekonania, że nie tylko prawem, ale i obowiązkiem pisarza jest zapisywanie, utrwalanie słowem wszystkiego, co ma dla niego wartość prawdy - prawdy zarówno w sensie poznawczym, jak i psychologicznym czy artystycznym [...].
Po trzecie wreszcie, „ZAPIS” chce być - pośrednio - również zapisem sy-tuacj i”1.
Najważniejszą jednak funkcją, której ten tytuł sygnować siłą rzeczy nie mógł, było ocalenie ciągłości tradycji.
Owa ciągłość właśnie na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych była - wyjąwszy okres „twardego” stalinizmu, w Polsce na szczęście krótkotrwały - w najwyższym stopniu zagrożona, zaś „pokolenie ’68” odczuło to zagrożenie silniej niż przedstawiciele starszych generacji. Zrywanie ciągłości tradycji oznaczać musiało kryzys tożsamości: swe miejsce w świecie i sens wydarzeń, w których się uczestniczy odczytywać można jedynie w kontekście historycznym, a ten właśnie kontekst - nawet jeśli chodzi o dzieje najnowsze czy nawet żywą współczesność - był systematycznie fałszowany. Poczucie wykorzenienia stawało się w latach siedemdziesiątych coraz bardziej dojmujące i nie przypadkiem pisał Adam Zagajewski:
Aby być zakorzenionym, trzeba oglądać siebie samego i swój świat w zwierciadle kultury i przez to odnaleźć więź łączącą dawnych i nowych bohaterów, poczuć się dzisiejszym bohaterem, kimś ważnym, kimś zwielokrotnionym w sferze kultury. Życie człowieka lekceważonego przez kulturę i lekceważącego kulturę jest labilne, narażone na wszelkie wstrząsy cywilizacyjne2.
Ta potrzeba zakorzenienia - uniemożliwianego przez cenzurę i realizowanego poza jej zasięgiem, jak choćby w przypadku debiutanckiego szkicu Adama Michnika Cienie zapomnianych przodków opublikowanego pod pseudonimem na łamach paryskiej „Kultury” - konfrontowana była z poczuciem zasadniczego przełomu historycznego. Pisał o tym Barańczak, polemicznie nawiązując do klasycy-stycznych koncepcji Jarosława Marka Rymkiewicza:
Istotą sporu nie jest abstrakcyjna idea „postępu w sztuce”, którego, być może, istotnie nie ma: tego nikt nie ustali z całą pewnością. Pewne jest natomiast to, że rzeczywistość drutów kolczastych i bezimiennych zbiorowych grobów, gazu i gazet, zwęglonych ciał i zniewolonych umysłów nie da się całkowicie zinterpretować językiem kultury minionego czasu: jeśli pewne odwieczne wątki ludzkich cierpień, upadków i wzlotów są tu obecne, to w skali takiej, która staje się jakością nową, z niczym dotychczasowym nieporównywalną3.
15
S. Barańczak, Dlaczego „Zapis"?, „Zapis” 1977, nr 1, s. 11-12 [Wydanie londyńskie przez Index on Censorship]; przedruk w: S. Barańczak, Poezja i duch Uogólnienia. Wybór esejów 1970-1995, Znak, Kraków 1996, s. 94-95 [przyp. red.].
J. Kornhauser, A. Zagajewski, Świat nie przedstawiony, Kraków 1974, s. 203.
S. Barańczak, Etyka i poetyka. Szkice 1970-1978, Paryż 1979, s. 165.