72 Janusz Sławiński
Sformułowania te brzmią nieco zagadkowo. Jakie bowiem zjawiska w święcie języka odpowiadają używanym tu terminom „funkcja poetycka” i „poe-tyckość”?
III
Lingwiści podążając za ustaleniami Karla Biihlera (Sprachtheorie, 1934) rozróżniają zwykle trzy zasadnicze wymiary komunikacji językowej, trzy funkcje znaków w społecznym porozumieniu: ekspresywną (zdolność znaku językowego do „wyrażania” przeżyć mówiącego), impresy wną (zdolność znaku do oddziaływania na adresata wypowiedzi), poznawczą (zdolność znaku do orzekania — prawdziwego lub fałszywego — o faktach rzeczywistości). Roman Jakobson wyodrębnia oprócz nich trzy dalsze. Znak językowy mianowicie jest ośrodkiem pewnej styczności społecznej i w związku z tym można mówić o jego funkcji kontaktywnej (faktycznej)1 2. Posługiwanie się znakami jest regulowane przez system norm i konwencji, kod (termin ten coraz częściej występuje w miejsce langue de Saussure’a), który określa strukturę i znaczenie konkretnych przekazów słownych. Fakt, że przekaz taki pozostaje w relacji do swego kodu, że jest cząstkową realizacją zawartych w nim reguł, pozwala wyodrębnić jeszcze jedną funkcję związaną z tym właśnie „nastawieniem” znaku na warunkujący go system — funkcję metajęzykową 5.
Każda z tych funkcji (wyliczyliśmy ich dotąd pięć) kieruje wypowiedź na zewnątrz, ustawia ją wobec jakiegoś układu odniesienia. Słowo zostaje zahaczone o coś, co egzystuje w przestrzeni pozasłownej: o rzecz, o przeżycie, o sytuację społeczną. Ałe przecież równocześnie słowo staje naprzeciw innych słów — w ramach wypowiedzi. Łączy się z nimi lub je odpycha, zgodnie przylega lub protestuje przeciw sąsiedztwu, próbuje się w jakiś sposób określić wobec słownego kontekstu. Na wielu poziomach: brzmieniowym, semantycznym, gramatycznym, składniowym. Słowo szturmuje kontekst, ale samo jest przez ten kontekst określane, zmuszane do ustępstw i wyrzeczeń. W obrębie wypowiedzi panuje przymus, zasada wzajemnego ograniczania się poszczególnych składników. Przymus jest w ogóle podstawą organizacji wypowiedzi. Organizacji, nie dającej się całkowicie wyprowadzić z zewnętrznych okoliczności, z których ta wypowiedź wyrasta i które ją uzasadniają. W mniejszym lub większym stopniu, ale zawsze, przekaz językowy przeciwstawia się swoim pozajęzykowym motywacjom. Ich naturalnemu bezładowi przeciwstawia własną koherencję, brakowi relacji — wyrazistość stosunków międzysłownych, nieuporządkowani u — porządek, swobodzie — przymus. Odznacza się pewnym nadmiarem organizacji w stosunku do swych zewnętrznych uwarunkowań i zobowiązań. Nadwyżką ładu, ładem „ponad potrzebę” porozumienia, który w strukturze samej wypowiedzi neutralizuje jak gdyby brak koordynacji w zewnętrznym „stanie rzeczy”. Ów nadmiar organizacji jest równocześnie i zaprzeczeniem — wobec bezładu, i potwierdzeniem — tożsamości aktu językowego.
Oczywiście jego wyrazistość może być rozmaita: pomiędzy pozorną nieobecnością i manifestacyjną pierwszoplanowością rozciąga się całe pole możliwości pośrednich. Jak zresztą we wszystkich dziedzinach tworów kulturowych. Liturgiczna kodyfikacja aktu religijnego odbiera dialogowi wiernych z istotą nadprzyrodzoną — spontaniczność i bezpośredniość, ale tylko dzięki niej uczucia religijne stają się komunikowalne. Liturgiczny rytuał jest zarówno zobiektywizowanym w znakach „przedłużeniem” przeżyć wiernych, jak też ich — częściowym — przezwyciężeniem, w tym mianowicie zakresie, w jakim realizuje zasady własnego, immanentnego porządku. Bronisław Malinowski, analizując „poetykę” zaklęcia magicznego, wykrył w nim obok słów odnoszących się bezpośrednio do przedmiotu danego aktu i obok słów onomatopeicznych (stwarzających „nastrój”) — słowa, które spełniały jedynie funkcję konstrukcyjną: wiązały wewnętrznie obrzęd (niezależnie od jego konkretnej „zawartości”), odnosząc go do całego tradycyjnego systemu działań magicznych. Ale są również sytuacje kulturalne zbliżające się do krańco-wości w owym nadmiarze organizacji. Biurokratyzm na przykład polega na stłumieniu funkcji (np. usługowych) łączących daną instytucję z życiem społecznym — przez funkcje związane z jej wewnętrznym działaniem. Instytucja biurokratyczna jest jak gdyby nastawiona sama na siebie, na swój własny porządek, dążący do wyzwolenia od zobowiązań zewnętrznych. Jej wysoki stopień zorganizowania wyraziście przeciwstawia się nie uporządkowanej i chaotycznej masie socjalnych potrzeb. Przykład biurokratycznej instytucji doprowadził nas w bezpośrednie sąsiedztwo języka poezji. Zastanawiająca analogia, jaka występuje między tymi zjawiskami, zapewne nie ucieszy nadmiernie poetów, ale też nie uwzniośli — miejmy nadzieję ponad miarę procederu biurokratycznego.
Odkrycie, że w przekazie werbalnym istnieje nadwyżka uporządkowania, niesprowadzalna do zewnętrznych uwarunkowań, nie dająca się w pełni wytłumaczyć w kategoriach ani nadawcy, ani odbiorcy, ani desygnatów wypowiedzi, odkrycie to, tak doniosłe dla współczesnej lingwistyki, polegało na wprowadzeniu w pole obserwacji nie dostrzeganej dotąd funkcji językowej, funkcji poetyckiej właśnie. Zdaje się ona stanowić dialektyczną negację wszystkich pozostałych. W przeciwieństwie do nich jest skierowana na wewnątrz przekazu słownego. Jeśli tamte sytuują wypowiedź wobec kontekstu pozawerbalnego, to ta przeciwdziała im swoim nastawie-nienr dośrodkowym — na sam układ znaków i znaczeń. Tamte odnoszą wypowiedź do „świata”, ta odwrotnie: z wypowiedzi usiłuje uczynić „świat” wewnętrznie motywowany.
Funkcję tę oświetliły zwłaszcza badania etnologów nad językami „prymitywnymi”, m. in. badania B. Malinowskiego (The Problem of Meaning in Primitiye Languages), który też
■ stworzy! odpowiedni dla niej termin (fatic function).
Funkcja metajęzykowa wyraziście manifestuje się w wypowiedziach, których przedmiotem są zasady samego kodu. a więc np. w takich, jak podręcznik gramatyki, wyjaśnienia znaczeń