Państwo
3ierwiastki poznamy, bo to należy do tej samej sztuki i wymaga tej samej wprawy?
— Ze wszech miar.
— Więc jak mówię, na bogów, w służbie Muzom też nie prędzej do czegoś dojdziemy sami, ani ci strażnicy, których niby to mamy wychowywać, zanim nie nauczymy się rozpoznawać różnych postaci rozwagi i męstwa, i szlachetności, i wielkości duszy, i tego, co im pokrewne, i tego, co im przeciwne, a co występuje tu i tam, i gdzie to tkwi w tym czy w owym, dostrzegać to i dostrzegać ich obrazy — to wymaga tej samej sztuki i tej samej wprawy — i nie lekceważyć tego ani w wielkich, ani w małych rzeczach?
— Koniecznie tak trzeba — powiedział.
— Nieprawdaż — dodałem — jeżeli się u kogoś zbiegną razem piękne rysy charakteru w duszy, a w postaci rysy zgodne z nimi i harmonizujące, podpadające pod ten sam wzór, to dopiero byłby widok najpiękniejszy dla każdego, kto umie patrzeć?
— Bardzo piękny.
— A to, co najpiękniejsze, to najwięcej godne kochania?
— Jakżeby nie?
— Więc przede wszystkim tego typu ludzi kochałby człowiek, który Muzom służy. A gdyby w którym nie było harmonii, tego by nie kochał.
— No nie — powiada — gdyby tam w duszy coś nie dopisywało; ale jeżeli tylko w ciele, to by to zniósł i gotów by byt kochać.
s — Ja rozumiem — powiedziałem — że masz alboś zyskał kochanka takiego i ja nie mam nic przeciw temu. Ale to mi powiedz czy rozwaga może iść w parze z rozkoszą bez miary?
— Ależ jak? — powiada. — Rozkosz przecie rozum odbiera, nie mniej niż to robi smutek.
— A z inną dzielnością idzie taka rozkosz w parze?
- Nigdy.
- A cóż? A z butą i z rozpustą? 403
- Przede wszystkim,
- A umiesz wymienić rozkosz większą i ostrzejszą niźli rozkosz płciowa.
- Nie umiem — powiada — ani takiej, która więcej rozum miesza.
- A czy miłość prawdziwa ma to w swojej istocie, że porządnego i pięknego człowieka kocha się nie tracąc panowania nad sobą i nie sprzeniewierzając się Muzom?
- Nawet i bardzo — powiada.
- Więc nie trzeba do prawdziwej miłości wnosić nic z obłąkania ani nic podobnego do rozpusty?
- Nie wnosić.
- Zatem nie wnosić i tej rozkoszy, i niech jej nie kosztują b ci, którzy kochają, ani ci, co są przedmiotami miłości, jeżeli mają kochać i znosić miłość tak jak trzeba?
- Nie wnosić, na Zeusa, Sokratesie, nie wnosić!
- Więc zdaje się, że takie prawo ustanowisz w mieście, które zakładamy, że wolno kochać i obcować z kochankiem, i dotykać go jak syna, bo tak czasem pięknie, jeśli on nie ma nic przeciw temu. A poza tym, jeżeli się ktoś kimś interesuje, tak powinien z nim obcować, aby to nigdy nie wyglądało na zbliżenia dalej idące. Jeżeli nie, to ściągnie na siebie naganę c za brak kultury i dobrego smaku.
- Tak jest — powiada.
- Więc czy i ty nie uważasz — powiedziałem — że skończyły się nasze myśli o służbie Muzom. Tam się skończyły, dokąd miały dojść. Trzeba przecież, żeby służba Muzom prowadziła do kochania tego, co piękne. Tam jest jej cel ostateczny.
- Na to i mój głos oddaję — dokończył.
- Otóż drugim z kolei środkiem wychowawczym jest xm gimnastyka.
131