174 (De)Konstrukcje kobiecości
natury" czy .kobiecej socjalizacji”. Ciągle odrzuca się tych, którzy nie urodzili się kobietami czy też nie zostali jako ko. biety wychowani, co często prowadzi do absurdów. Przykładem są opisane przez Nan Alamillę Boyd kontrowersje wokół konferencji „Powersurge” z 1993 roku. Wprowadzono wtedy, w odpowiedzi na uczestnictwo transseksualistów na tej samej konferencji rok wcześniej, politykę dopuszczającą do uczestnictwa jedynie lesbijki, które urodziły się jako kobiety: .jedynie kobiety z chromosomami XX” (Boyd 1997, 143). Co więcej, .polityka ta wykluczała lesbijsko zidentyfikowane transseksualistld typu mężczyzna/kobieta, jednocześnie w dalszym ciągu [włączając] [...] byłe lesbijki, transseksualistów typu kobieta/mężczyzna pomimo ich męskiego wyglądu i tożsamości, ponieważ pozostawali «chromosomalnie w porządku*” (jw.). Podobne ograniczenia wprowadzono podczas Muzycznego Festiwalu Kobiet w Michigan w 1992 roku, otwartego jedynie dla .kobiet, które urodziły się kobietami”. Podczas festiwalu lesbijskiego w Berlinie w 1997 roku lesbijki protestowały przeciwko uczestnictwu w organizacji, jak też w warsztatach i seminariach transseksuałistek typu mężczyzna/kobieta, uzasadniając to tym, że nie były one socjalizowane jako kobiety. Jedna z nich, podając powód swojej rezygnacji po włączeniu transseksualisty do komitetu organizacyjnego, pisała: „Czuję się bardziej związana z każdym transseksualistą typu kobieta/ mężczyzna ze względu na podobieństwa w wychowaniu wszystkich kobiet" (Program 1997, 11). Można by przytoczyć jeszcze wiele takich przykładów.
Odrzucenie transseksualistów znajduje uzasadnienie nie tylko w teorii lat siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych, ale też w tej tworzonej obecnie. Chapman i Du Plessis, badając różne podejścia do tego problemu, odkryli, że na końcu wszystkich uzasadnień wykluczenia tych, którzy nie pasują do ram jamo zdefiniowanej „natury" kobiecej, znajduje się zawsze odwołanie do biologii i specyfiki genetycznej kobiecego ciała (Chapman i Du Plessis 1997). Przykładem może być fragment z książki Elizabeth Gron z 1994 roku zatytułowanej Yolatile
Bodies: „Mężczyźni nigdy nie mogą, nawet przy pomocy chirurgicznej interwencji, czuć czy doświadczać, co to znaczy być czy żyć jako kobieta. W najlepszym wypadku transseksu-alista może przeżyć swą fantazję kobiecości - fantazję, która sama w sobie jest zwykle rozczarowującą, raczej powierzchniową transformacją na skutek chirurgicznej i chemicznej interwencji. Transseksualista może wyglądać jak kobieta, ale nigdy nie może czuć jak ona czy być nią” (Grosz 1994,207). Odwołanie do ciała i do biologii ma służyć jako niepodważalny argument w wyznaczaniu granic kobiecej czy lesbijskiej podmiotowości, sposób ocalenia „wspólnoty kobiecej”, jednak ceną jest ponowne naturalizowanie seksualnej i płciowej binamości oraz wzmocnienie kategorii służących podtrzymaniu dominującego systemu. Dlatego dla wielu autorek odwołanie się do kobiecej biologu jako ostatniej deski ratunku w celu ocalenia podmiotowości ruchu stanowi przykład zakłamania, bigoterii i ksenofobii (Wilchins 1997). Jest też krokiem wstecz, jeśli chodzi o emancypacyjne cele ruchu. Gayle Rubin ze zdumieniem stwierdza: „Po latach feministycznej walki o to, że •nikt nie rodzi się kobietą, ale się nią staje*, nacisku na fakt, że «anatomia nie jest przeznaczeniem*, zadziwiające jest, że rzekomo progresywnym zjawiskom może towarzyszyć dyskryminacyjna polityka oparta tak niesprawiedliwie na odkurzonym biologicznym determinizmie” (Rubin 1993,466).
Niestety, nawet tak otwarty na wszelkie odmienności ruch tjueer również nie jest wolny od uproszczeń w kwestii trans-seksualizmu. Wielu krytyków wskazuje, że współczesne wykorzystanie i włączenie problemu transseksualizmu do queer theory jest jedynie pozorne. Transseksualiści występują w takim dyskursie jako simulacrum, stanowią metaforę metafor, figurę imitacji (patrz: Chapman i Du Plessis 1997; Ki Nama-ste 1996), cała zaś realność ich egzystencji, specyfika problemów po prostu jest bagatelizowana. Na przykład Marjorie Garber w książce Vested Bodies traktuje transwestytyzm jako „kryzys kategorii”, trywiałizując realne doświadczenia i potrzeby łudzi przez sprowadzenie całej polityki ich ruchu do