pfwał trującym judem. Sięgnął Thor po swój niezawodny ni/ot-d^ gotacz Miclnir i byłby położył kres życiu okoloziemskiego pępg| gdyby tchórzem podszyty olbrzym Hymir nie przeciął finy i nic uwof’ roł u c-m Rzucił swym młotem Thor za zbiegiem, lecz zdołały już^ rzec sic za nim morskie odmęty. Oręż chybiwszy celu powrócił, ^ to miał w zwyczaju, do ręki swego pana. Srrachiiwy Hymir do^ piacie w ucho i runął do wody. a zagniewany Thor ruszył do brzegi krocząc nogami po morskim dnie.
Aby znaiczć zapomnienie po świeżej klęsce, Thor postanowił jga cic się w podroż do kraju olbrzymów. Ruchliwy Loki chętnie mu warzyszył. Pojechał bóg burz na wozie zaprzężonym w dwa kody. Podczas noclegu w chłopskiej chacie Thor zabił oba kozły na wieóę rzę i spożywał ją wraz z Lokim, gospodarzem, gospodynią i ich daęj. głcm dzieci. Synowi wieśniaka tak smakowała ta boska uczta, że nic. syty mięsiwa przerżnął jeszcze kość. aby się dobrać do szpiku. Po&y stałe po uczcie gnaty owinął Thor starannie skórą. Rankiem, jak zwykle, oba kozły zerwały się znów żywe i całe, lecz-jeden z nich uty. kał na tylną nogę, tam właśnie, gdzie żarłoczny chłopak przeciął m« kość. Już na skutek zemsty boga miała zginąć wieśniacza zagroda, ale prośby ojca i łzy matki-zmiękczyły serce zagniewanego boga burz. Dał się ubłagać, nie zniszczył domostwa, ale w zamian za kody zabrał w podróż ich syna i córkę. Szybkonogi wyrostek niósł tłumoki 1 wędrowców.
Ucieszyli się wszyscy czworo, gdy pośród niedostępnych puszą znaleźli wieczorem obszerne domostwo. Była to dziwna budowla bez jednej z czterech ścian. W nocy podróżników obudził potężny łoskot i drżenie ziemi, że przestraszeni czekali świtu. Rankiem wszystko się wyjaśniło: to nie było trzęsienie ziemi, to chrapał olbrzym, w którego rękawicy spędzili noc.
Olbrzym okazał się poczciwcem i ofiarował się z pomocą przy niesieniu prowiantu. Wieczorem jednak zapadł w głęboki sen. a towarzysze podróży nie mogli rozsupłać sznurów, zawiązanych na tobołku przez ogromnego tragarza. Usłużny olbrzym musiał być nic lada gigantem, skoro pierwszy cios Mielnirem wziął za dotknięcie listka, drugi za uderzenie żołędzia dębowego, a trzeci zaś za muśnięcie garstki mchu. Dopiero wtedy przerwał potężne chrapanie. Po prce-budzeniu odradzał wędrowcom dalszą podróż, grożąc spotkaniem z jeszcze większymi niż on gigantami, ale wobec natarczywości Tliora wskazał mu drogę do króla Utgardu. zwanego tak samo jak Loki z Azgardu, Lokim.
Wkrótce przed wędrowcami wyrosły mury Utgardu tak wywkie, że aby ujrzeć ich szczyt, trzeba było aż tylem*glowy dotknąć pleców. Przybysze musieli prześlizgnąć się pomiędzy prętami potężnej kraty. W sali w otoczeniu licznego orszaku siedział na tronie władca Loki z Utgardu. Z trudem dostrzegł on drobne figurki gości i lekceważąco zapytał, czy podejmą się współzawodnictwa z którymś z jego podda* nych. Wyrwał się pierwszy Loki z gromadki Thora do zawodów o szybkość w jedzeniu. Wniesiono ogromny ceber napełniony mięsiwem. Z jednej strony miał jeść Loki z Azgardu, z drugiej — współzawodnik z Utgardu. Obaj zajadali tak żwawo, żc rychło się spotkali pośrodku naczynia. Ale Loki Thorowy spożywa! jedynie mięso, podczas gdy przeciwnik również i kości, a nawet pochłonął żarłocznie kawał cebra. Trzeba się było przyznać do przegranej. W drugim pojedynku na biegi znów musiał ulec zawodnik Thora. Dla ratowania więc zagrożonego honoru wystąpił w szranki sam Thor w konkurencji szybkiego picia. Przyniesiono mu róg tak wielki, że nic można było dojrzeć dna. Zaczerpnął bóg potężnie po trzykroć napoju, ale powierzchnia ledwie zafalowała.
Władca Utgardu szyderczym śmiechem skwitował przegraną Thora i zaproponował mu pełnym pogardy tonem, aby podniósł do góry chociaż kota. Ale Thorowi udało się zaledwie, i to z najwyższym wysiłkiem, podnieść jedną z łap stalowoszarego zwierzęcia. Wydało się więc bogu burz, że kot jest ogromny, a on sam mały i słaby. Zapragnął więc zmyć swą hańbę nowym pojedynkiem, ale i tym razem uległ, o dziwo, atakowi staruchy — królewskiej mamki.
Dopiero nazajutrz po uczcie dowiedział się Thor z ust Lokiego z Utgardu całej prawdy. Oto nie stracił swej niezwyciężonej siły, lecz jedynie uległ czarom. To sam Loki z Utgardu wyszedł na spotkanie wędrowców i to on zaczarował wiązania Thorowego tłumoka. On też osłonił swą głowę skałami, w których ciosy Mielnira wyrządziły ogromne szczerby. Loki z Azgardu uległ przeciwnikowi, bowiem był to wszystkopożerający ogień, a wieśniak chciał na próżno przegonić chyżą myśl. Jakże mógł Thor opróżnić róg. którego koniec połączono z morskimi głębinami? I tak wypił bardzo wiele. To nie swawolnego kota, lecz gigantycznego węża Midgardu wzniósł Thor ku górze. W istocie podniósł go tak wysoko, żc potwór ledwo głową i końcem ogona trzymał się ziemi. Każdy też musiałby ulec niańce-staro-ści, której przecież zwyciężyć nie sposób, Chwycił bóg za swój mlot--druzgotacz, pragnął ukarać śmiercią zuchwalca, ale ten nagle rozpłynął się w powietrzu. Zaczarowany gród Utgard też zniknął z po-
213