w tych powieściach dochodzą do głosu ściśle filozoficzne idee, kształtują się w rozmowach i czynach bohaterów. I są to często idee egzystencjalistyczne. Camus w Micie Syzyfa i w Człowieku zbuntowanym będzie, za Szestowem, przywoływać postaci Dostojewskiego (Kiriłowa czy Iwana Karamazowa), jak gdyby to byli samodzielni myśliciele; sam, pisząc swoje powieści, będzie chciał takimi uczynić swoich bohaterów.
Mówiąc o francuskim egzystencjalizmie i o egzystencjalizmie w filozofii, nie można pominąć Sarnę’a, choć jego powinowactwo z Camusem jest naprawdę dalekie. Sartre zaś nie napisałby pewnie swego Bytu i nicości, gdyby wcześniej nie ukazała się książka o największym chyba znaczeniu dla całej filozofii przed II wojną światową - Bycie i czas Martina Heideggera. Wiele zagadnień, a nawet gotowych sformułowań przejął Sartre z tego dzieła, po czym nadał im własną, często mylącą interpretację.
Ani Heidegger, ani Sartre nie są egzystencjalistami w tym sensie, a jakim określiliśmy tak Kierkegaarda, Szestowa albo Nietzschego czy Dostojewskiego. Można przyjąć, że są oni egzystencjalistami, gdy tamci byli preegzystencjalistami, można szukać różnicy według religijnego i ateistycznego myślenia w egzystencjalizmie. Żaden z tych podziałów nie zgadza się całkiem z istotą tego myślenia.
Szestow i Kierkegaard odrzucili rozum, by wierzyć w Boga, Nietzsche nie wierzył ani w Boga, ani w rozum, tak samo postacie z Dostojewskiego - Iwan i Kiriłow, podobnie też Camus; Sartre nie wierzył w Boga, by uwierzyć jednak w rozum, Heidegger zaś stworzył ontologię, w której i rozum, i być może także (w późnych esejach) Bóg znaczą zupełnie co innego niż u innych myślicieli.1
Dlaczego więc znów szukamy tu podobieństwa? Problem ma charakter terminologiczny: w Byciu i czasie Heidegger napisał jako pierwszy, że istotą człowieka jest jego egzystencja. Sartre upodobał sobie tę formułę i odmieniał ją potem na wiele sposo-
1 Por. J.L. Marion Bóg bez bycia, Kraków 1996.
_
bów. Głosząc, że egzystencja poprzedza esencję, wdał się w spór z tradycją filozoficzną - spór jednak całkiem inny niż ten, o który chodziło Kierkegaardowi, Szestowowi, Nietzschemu czy wreszcie Heideggerowi.
Myślenie absurdalne wydało wojnę rozumowi, wojnę, w której ważnym orężem była wiara. Camus przejął to myślenie, choć wiary nie przyjął. Przyznawał jednak: „pomijam tu problem zasadniczy, to znaczy wiary. Ale nie badam filozofii Kierkegaarda czy Szestowa [...], biorę od nich temat i rozważam, czy jego konsekwencje mogą odpowiadać regułom już ustalonym. To tylko kwestia uporu.”1 Camus uparcie, po Kierkegaardzie i Szestowie, myślał absurdalnie, choć, jak sądził, wbrew nim.
Upór Sartre’a natomiast miał z tym niewiele wspólnego. Byt i nicość jest bowiem traktatem o konstrukcji typowo racjonalnego wykładu tez, precyzyjnie i logicznie powiązanych, w którym racjonalność pozwala właśnie poddać krytyce myślenie esencjalne (myślenie w kategoriach istoty, określającej trwale każdy byt). Sartre, za wczesnym Heideggerem, próbuje opisać strukturę ontologiczną człowieka; traktuje egzystencję nie jako źródło doświadczenia, a jako pewien model, który może badać myślenie filozoficzne. W tym sensie jest racjonalistą - dla egzystencji poszukuje uniwersalnej formuły, buduje na ten temat teorię.
Istnieją, dowodzi Sartre, byty w sobie - rzeczy, którym można przypisać istotę, obok tego jednak istnieje człowiek -byt dla siebie: o jego istocie orzec się nie da. Człowieka, czyli egzystencję, charakteryzuje ciągła zmienność; właściwym wymiarem i podstawową kategorią egzystencji jest w o 1 n o ś ć.
„Ludzka wolność - pisze Sartre - poprzedza istotę człowieka i czyni ją możliwą, istota ludzkiego bytu znajduje się w jego wolności i w stanie zawieszenia. [...] Człowiek nie jest najpierw, aby potem być wolnym, bo między bytem człowieka a jego byciem-wolnym nie
31
A. Camus Mit Syzyfa, s. 36-37.