158 Bót Baria
ły i ciepły, jak gdybym był jego opiekunem”. Wydźwięk owego listu był taki. że Chattetton przede wszystkim ma obowiązek wspierać swoją owdowiałą matkę, bowiem poezja to rozrywka dla dżentelmenów. Erst kotnmt dns Fressen, donn komm die Morał Najpierw więc powinien dorobić się majątku, a wtedy będzie miał czas na zajmowanie się sztuką. Walpole dodał jeszcze, że skonsultował się z ekspertami, którzy zapewnili go, iż rękopisy są sfałszowane. Krótko mówiąc — oschle i arystokratycznie przypomniał początkującemu młodzieńcowi, gdzie jego miejsce. Poznał się jednak na wartości rękopisów; trzeba było kilku rozwścieczonych listów Chattertona. żeby je zwrócił. Nigdy zresztą nie wybaczył chłopcu tej impertynencji i jeszcze długo po jego śmierci rozpowszechniał obraz Chattertona jako drobnego, ambitnego oszusta.
Zemsta Chattertona była równie nieubłagana, lecz całkowicie bezskuteczna. „Nie mogę pogodzić Pańskiego postępowania wobec mnie — pisał do Walpole’a, wciąż jeszcze usiłując odzyskać swoje papiery — z wyobrażeniami, jakie niegdyś miałem o Panu. Czuję się urażony — a gdyby nie znał Pan mojego położenia, nie ośmieliłby się Pan potraktować mnie w podobny sposób.”94 Walpole uznał tę uwagę za „wybitnie impertynencką”, ale też była ona wybitnie trafna. Cały ogrom talentu Chattertona, swoboda, zapał i szaleńcza pomysłowość, jaką objawiał we wszystkim, co wyszło spod jego pióra, nie mogły oczyścić go z grzechu pierworodnego, jakim było przyjście na świat w niewłaściwej klasie. Duma, której zawsze miał równie dużo co talentu, została już wcześniej wystawiona na ciężką próbę przez nudną, bezpłatną pracę czeladnika i niską pozycję w domu majstra, gdzie musiał jadać i mieszkać razem ze służbą, a sypialnię dzielić z chłopcem odźwiernym. Pełne pogardy zachowanie Walpole’a było ciosem szczególnie bolesnym. Zycie w towarzystwie nudnych, wymagających i chciwych notabli bristolskich zaczęło się Chattertonowi wydawać nieznośnie ciasne.
Równocześnie jednak nie sposób było przed nim uciec. Jako terminator, Chatterton był prawnie przywiązany do majstra, który zapewniał mu jedynie utrzymanie, ale nie płacił. Matka dawała mu, ile mogła, czyli niewiele, notable zaś brali jego rękopisy i od czasu do czasu rzucali w zamian jakiś grosz. Wprawdzie jego wiersze zaczęły się ukazywać w czasopismach, ale Chatterton nie dostawał za nie żadnej zapłaty: najwyraźniej też jej nie żądał, zadowalając się samymi publikacjami. Jak można się było spodziewać, wkrótce zaczął zaciągać długi — raczej drobne, ale w jego sytuacji i tak nie do spłacenia.
W sierpniu 1769 roku Walpole zwrócił mu rękopisy, po czteromiesięcznej zwłoce. W tym samym miesiącu Peter Smith, którego brat, William, był bliskim przyjacielem Chattertona, popełnił samobójstwo po nagłym konflikcie z rodziną; miał dwadzieścia jeden lat. Niespełna trzy miesiące później zmarł nagłą śmiercią Thomas Phillips, szkolny wychowawca i opiekun Chattertona. Phillips, 1 2
zaledwie o parę lat starszy od swego wychowanka, sam również był poetą i to on namówił Chattertona do pierwszych prób literackich. Był to niedobry okres. Chatterton pokłócił się ze swymi pseudoopiekunami i zaczął dobierać się im do skóry — podobnie jak Walpole’owi i wszystkim, którzy go denerwowali — w swoich złośliwych wierszach, pisanych w stylu modnego podówczas Charlesa Churchilla. Dawało mu to jednak satysfakcję w najlepszym razie zastępczą, tymczasem jego długi rosły.
W kwietniu 1770 roku Chatterton osiągnął kres własnej wytrzymałości. Napisał list do swego nowego przyjaciela, gorzelnika Michaela Clayfielda, dziękując mu za dobroć i oznajmiając, że kiedy będzie on czytał te słowa, autora listu nie będzie już wśród żywych. Podobnie jednak jak Dora — jedna z wczesnych pacjentek Freuda, osiemnastoletnia histeryczka, która napisała list samobójczy, żeby wymóc na rodzicach spełnienie swych żądań3 — Chatterton zostawił swój list gdzieś na widoku i odnalazł go majster Lambert. Przerażony, pokazał list Williamowi Barrettowi, jednemu z notabli, z którym Chatterton jeszcze nie zdążył się pokłócić na dobre. Barrett ruszył do Chattertona z dobrymi radami i już nazajutrz chłopiec, nie wiedząc jeszcze, jakim sposobem Barrett dowiedział się
0 jego liście, napisał doń, tak oto wyjaśniając swe motywy:
Źródłem moich rozterek jest DUMA, moja przeklęta, wrodzona, niepokonana Duma.
Trzeba Panu wiedzieć, że składam się z niej w dziewiętnastu częściach na dwadzieścia.
Muszę więc albo żyć jako niewolnik i sługa, bez własnej woli i uczuć, które mógłbym
uważać za swoje — albo też UMRZEĆ: zaiste kłopotliwy wybór!
Owa duma była rzeczą dość naturalną u chłopca nie tylko niezwykle uzdolnionego, ale też przez całe życie będącego jedynym mężczyzną w kochającej go szaleńczo rodzinie. Duma ta należała do samej esencji jego talentu, owej łatwości, z jaką, pisząc wiersze, celowo stawiał przed sobą straszliwe średniowieczne utrudnienia, by je następnie bez wysiłku pokonywać. Była też elementem jego wybitnej osobowościowej siły przyciągania, której wszystkim trudno było się oprzeć, a zwłaszcza kobietom: jego niepospolitej męskiej urody, opanowania
1 niezależności; wytwarzanej przezeń atmosfery intensywnego obcowania z chwilą obecną, przerywanej nagłymi odskokami w całkowicie nieznane rejony — nade wszystko zaś przejawiała się w jego niezwykłych, szarych oczach, „na dnie których — wedle słów Barretta — płonął ogień”; inny z notabli, George Catcott, nazwał je „oczami jastrzębia, przez które wyzierała jego dusza".
Takie usposobienie, w połączeniu z ubóstwem, poczuciem bezsilności w kontaktach z ludźmi, stałym miejscem wśród służby, którą gardził, a także nieustannymi afrontami i lekceważeniem ze wszystkich stron, wytworzyło w Chatterto-
w Wszystkie cytaty dotyczące Chattertona — o ile nie są specjalnie oznaczone — pochodzą z książki
c Nevilla. Thomas Chatterton. London - Toronto 1948.
Patrz S. Freud, Fragment oj an Analysis of a Case of Hystena (1905). w: Complete Psychological Works. VII, London 1964, str. 23 i nast.