był on bardzo maleńki, ale zaledwie stanął na ziemi, rósł nagle i wkrótce przenosił wzrostem swoim najwyższego człowieka. Przybierał on różne postaci, ale najwięcej pokazywał się w sukni mniszej lub bieli. Objawienie jego poprzedzała czasem wielka burza, czasem mocny zapach kwiatów. Nierzadko wychodził z wody, a kiedy miał odejść, wchodził do wody, rozpościerał nad nią odzież, malał stopniowo, aż póki całkiem nie zniknął. Dosyć było mówić
0 nim, aby się natychmiast pokazał. Nic nie mówił, nikomu nic złego nie robił; zapytywany, odpowiadał jedynie skinieniem głowy lub ręki. Ostatni człowiek. który go spotkał, krzyknął na widok jego: «Wszelki duch Pana Boga chwali!» Mnich odpowiedział: «I ja go chwalę», po czym natychmiast zniknął
1 już go odtąd nie widziano. Miał to być duch pokutujący mnicha, który kiedyś uciekł z klasztoru i został w tym miejscu przez zbójców zabity" („Góry i Podgórze", s. 527).
„Góral jeden zobaczył na polanie pod lasem, jak się węże roiły i grzały na słońcu, a między nimi był król wężów w złocistej koronie, a wszystko to błyszczało. Wzięła go chętka do tej korony i złapawszy kija uderzył w to rojowisko, i zwobiwszy tego króla wężów, pochwycił go i uniósł z sobą, choć go węże goniły i przecie go nie dopadły. W domu kazał tę głowę wężową z koroną warzyć przy ogniu na kominie chłopcu, a sam wyszedł do lasu. Chłopak warzył, nie wiedząc co, i ciekawy, jak ta warza smakuje, nabrał tego rosołu z wierzchu łyżką i chlipnął. Góral wrócił i poznał, że chłopak chlipnął, który się z początku wypirał, a potem przyznał. Góral: «A co widzisz?" Chłopak: «Skarby niezmienne, tu złoto, tu srebro, tu diamenty". I byli obadwa bogaci" („Góry i Podgórze", s. 546).
„Opowiadają wiele o jego nadzwyczajnej piękności, o mieniących się barwach i o grzebyku diamentowym na głowie. Napastowany wydaje gwizd donośny i wnet ze wszystkich stron zlatują mu tłumy wężów na pomoc. Zdarzyło się, iż pewien pastuszek, widując czasami tego króla wężów i dziwując się diamentowej jego koronie, umyślił zdobyć takową. Jakiegoż więc używa fortelu? Oto ukręcił sobie potężny bicz, osadził na gibkim biczysku i wysmarował smołą; tak przygotowany czatuje na króla wężów. Niedługo widzi, jak ku niemu sunie. Kilka diamentów trzęsie się do słońca, pastuszek podskoczył, zaciął biczem i zerwał kitę, która przylepiła się do smoły. Ale tu jakiś strach go ogarnął! Król wężów gwizdnął, aż się liście zatrzęsły i oto zewsząd zlatują się gromady wężów. Nie było innego sposobu, jak wziąć nogi za pas i zmykać, pastuszek tak też i zrobił. Uciekał, uciekał, a węże wciąż za nim; i pewnie byłyby go na mak rozniosły, gdyby nie był dopadł klasztoru panien na Zwierzyńcu pod Krakowem i bramy za sobą nie zatrząsł" (Siemieński. s. 149).
„W grotak, podziemnyk scelinak, zasnutyk mrokiem, panował król gadów. Smok to był corny, zaś głowę jego zdobiła złota korona. Legenda opo-
122