Charles Delescluze był opanowany. Siedział spokojnie, ale bezbrzeżny smutek na jego twarzy był bardziej wymowny niż słowa, które mogłyby paść w tym pokoju. W generale Wróblewskim na chwilę znów odezwała się dusza słowiańska, znów opanował go zapał, na moment wrócił dawny entuzjazm i optymizm. Jeszcze można uratować Komunę!
— Czy ma pan kilka tysięcy ludzi gotowych na wszystko? — rzucił w kierunku delegata dc spraw wojny z wielką nadzieją w głosie.
— Najwyżej kilkuset — odpowiedział cicho Delescluze.
A zatem wszystko stracone. Cały trud tysięcy komunardów poszedł na marne. Cóż jednak znaczyli wobec 130-tysięcznej armii Thiersa. Choć 1740 dział broniło Paryża w ciągu 72 dni Komuny Paryskiej, to jednak wszystko na nic. Na nic trud Polaków walczących w obronie Komuny.
Generał spojrzał na wodza Komuny i odniósł wrażenie, że widzi go już ostatni raz, że żegna się z nim na zawsze. Cicho wyszedł z gabinetu nominalnego już tylko delegata do spraw wojny. Wieczorem Charles Delescluze poległ jak żołnierz na barykadzie Chateau-d’Eau,
Tego dnia w Paryżu broniły się jeszcze tylko Bastylia i Chateau-d’Eau. Rankiem 26 maja generał Wróblewski przyłączył się do obrony barykady przy ulicy Reuilly, ale już nie jako dowódca, lecz jako prosty żołnierz. Wiedział, że dalsza walka jest już bezcelowa, ale chciał trwać na posterunku do końca. Nieliczną grupę stawiających opór komun ar dów wersalczycy zepchnęli do południowo-wschodniej części Paryża, by tu, na cmentarzu Pere Lachaise, dokonać ostatniej rzezi. Padły Bastylia i Chateau--d’Eau. Komunardzi rozproszyli się. Sam Wróblewski na tyłach Chateau-d’Eau przebrał się w cywilne ubranie. Przed niechybną śmiercią z rąk rozszalałych wojsk wersalskich obroniła go pewna odźwierna, która dała mu schronienie w swoim mieszkaniu.
28 maja o godzinie 11 rano padła ostatnia barykada przy ulicy Ramponneau. Marszałek Mac-Mahon obwieścił światu o „przywróceniu porządku”,
*
Po upadku Komuny w Paryżu rozpoczął się potworny terror. Wojska wersalskie wykonywały egzekucje na podejrzanych o udział w Komunie. Wyroki śmierci wykonywano bez sądu. Ginęli starcy, kobiety i dzieci. Około 17 tysięcy komunardów rozstrzelano, aresztowano zaś ponad 50 tysięcy, 13 tysięcy skazano na deportację, więzienia i ciężkie roboty.
Mimo że w Paryżu przeszukiwano niemal każdy kąt, Wróblewski bynajmniej nie lękał* się i spokojnie spacerował po mieście. Często odwiedzał ulubioną przez Polaków kawiarenkę „Regence”. Pewnego dnia ujrzał go tam Wła-
127