Chłop sie ugodził tako z panem, jako mu diaboł doradził. A diaboł hypnon do piekła po siekiere i piłę i co zetnie smreka — to dobze nie bardzo on leży. I co najpiekniejsy smrek, co na ramieniu panu niósł. Panu sie dobrze powodziło, bo robotę pieknom miał zrobionom i tanio, jaze mu dziwno to beło. Ale pan, jako to pan — nic nie mówił, ino patrzał, co z tego bedzie. Dudki mu leciały, to cóz se beł krzywdować. I latem przisło siano i żniwa. Diaboł mocny beł i gada chłopu: Idźcies ku panu i zgódźcie tom młockę, i godajcie mu, ze za to, co uniesiecie. Chłop ku panu posed — a pan w śmiech: E, ty, głupi chłopie, kies to wymłócicie we dwóch — toz śnieg wam syćko zawali. Ale na ostatku zgodził sie. Posed diaboł do piekła i prziniós cepy. Chłop mu zruca, diaboł młóci: groch, zboże — syćko razem. Co omłócą do spichrza, panu wieżom. Pan sie cuduje, że tako wartko, ale zadowolony nie był, bo syćko razem. Posed diaboł i przyniós młynek — kie zaceni wiać, to syćko osobno: groch, psenica i jęcmien. Pan wte zadowolony. Przychodzi wypłata. Chłop gogo: Panie, to, co uniesem. Taka beła ugoda. A diaboł goda: Teraz robimy powrósło. I poceni je kręcić ze słomy. Kręcą jeden dzień, drugi, trzeci, a pana strach oblecia, bo słomy coraz mniej. A diaboł owinon spichlerz, co nanieśli tam zboża i grochu i syćko to biere na ramie — chałupę z fundamentem. Pan w krzyk, co raty. Każe puscać na niego konie i woły, co bodom, a świnie, co gryzom, a diaboł sytko na śpichlerz rucał. Pan sie okropnie z nerwami zagryz, a diaboł nic, tylko niesie i nic mu nie przeszkodzi. Na ostatku pan sie obiesił i diaboł jego dirse zdobył, a chłopu krzywdę, co mu jom ucynił, w taki sposób wypłacił i do piekła juz go nazad puścili" (B. Bazińska, s. 105—106).
„W jednej wsi do biednej sieroty zaczął przychodzić urodziwy młodzieniec. Zabierał ją na zabawy, przynosił piękne suknie, ale nie chciał powiedzieć, kim jest i gdzie mieszka. Pewnego dnia dziewczyna, za namową przyjaciółek, wpięła młodzieńcowi niespostrzeżenie z tyłu marynarki igłę z długą nitką, której koniec miała u siebie. Po wyjściu młodzieńca dziewczyna, zwijając nitkę na kłębek, zaczęła iść po jego śladach. Zrobiło się już bardzo późno, kiedy nić zaprowadziła dziewczynę do bramy cmentarnej. Zajrzała ona na cmentarz i zobaczyła swego kawalera siedzącego na grobie i ogryzającego łeb koński. Przerażona tym widokiem dziewczyna krzyknęła i zaczęła uciekać w kierunku wsi. Młodzieciec zerwał się z miejsca i począł ją gonić. Gdy dziewczyna dobiegła do wsi, we wszystkich chałupach już było ciemno i tylko w jednej paliło się słabe światełko. Sierota wpadła do tego domu. Był on pusty i tylko na łóżku leżał nieboszczyk. Dziewczyna nie mogła już się wycofać. Zamknęła więc drzwi na klucz, położyła na piersiach zmarłego swój krzyżyk i sama wlazła na przypiecek. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi, a następnie do okna i zobaczyła za szybą owego młodzieńca. Zawołał on do nieboszczyka: — Przyjacielu, wpuść mnie. — A nieboszczyk odpowiedział: — Nie mogę, bo przy-
212