t«6 Częac IV. fwoja śmierć
i gdy kaszel minął, Helenka leżała parę minut wyczerpana, a potem
— Janc, twoje nóżki są bose, połóż się przy mnie i nakryj kołdrą. Zrobiłam, jak chciała; otoczyła mnie ramieniem, a ja ułożyłam się tuż pr.
niej. Po długim milczeniu mówiła dalej, wciąż szeptem: *
— Jestem bardzo szczęśliwa, Jane, a jak się dowiesz, że umarłam, parnią żebyś się nie martwiła; nic ma się czym martwić. Wszyscy musimy ki*<J! umrzeć, a choroba, która mnie zabiera, nie jest bolesna, postępuje łagodź i stopniowo. W duszy czuję spokój. Nie pozostawiam nikogo, kto by bardzo żałował [jest to prawdziwa pociecha, bo śmierć nie dlatego jest boleją że pozbawia nas radości i dóbr doczesnych, jak myślano w średniowieczu, ltt. że powoduje rozłąkę z tymi, których kochamy]; mam tylko ojca, ale on niedawno ożenił, więc nie odczuje mej nieobecności. Umierając młodo, unikju wielkich cierpień. Nie miałam tych cech ani talentów, jakich potrzeba, żęty sobie dobrze torować drogę w świecie; błądziłabym wciąż.
— Ale dokąd ty idziesz, Helenko? Czy ty to rozumiesz? Czy wiesz?
— Wierzę, mam wiarę; idę do Boga.
— Gdzie jest Bóg? I co to jest Bóg, Helenko?
— Mój Stwórca i twój, który nie unicestwi swojego stworzenia. [Jak rodzina de La Ferronays, wierzy w zbawienie, i ta wiara, która nie zostawia miejsca dla piekła, bardzo się różni od wiary purytanów.] Polegam całkowicie na Jego potędze i ufam najmocniej w Jego dobroć: liczę godziny, rychło nadejdzie ta wielka chwila, która mnie przywróci Jemu i objawi mi Jego.
— Więc ty jesteś pewna, Helenko, że istnieje takie miejsce, które jest niebem, i że dusze nasze mogą się tam dostać, gdy umieramy?
— Jestem pewna, że jest dalsze istnienie; wierzę, że Bóg jest dobry; powierzam Mu nieśmiertelną cząstkę swojej istoty bez żadnej obawy [duszę nieśmiertelną w przeciwieństwie do nietrwałego ciała]. Bóg jest moim ojcem; jest moim przyjacielem, kocham Go i wierzę, że i On mnie kocha.
— A czy ja się z tobą spotkam, Helenko, gdy umrę? [Jest to najważniejsze pytanie w tej epoce, gdyż śmierć stała się tragiczną rozłąką.]
— Przyjdziesz do tej samej krainy szczęśliwości; przyjmie cię ten sam wszechpotężny, wspólny Ojciec, nie wątpię o tym, droga Jane. [Odpowiedź w duchu banalnej pobożności, która, jak mi się wydaje, mija się z pytaniem Jane. Ale Helena nie chce daleko wykraczać poza ortodoksyjne formuły. Członkowie rodziny de La Ferronays, bardziej naiwni, odpowiadają szczerzej, ale w każdym razie, mimo swojej powściągliwości, w głębi duszy Helena wierzy, że niebo jest miejscem, gdzie bliskie sobie istoty się odnajdują.]
Znowu zapytałam, ale tym razem w myśli jedynie: Gdzie jest ta kraina? Czy istnieje? 1 otoczyłam ramionami Helenkę, tuląc się do niej; droższa mi była niż kiedykolwiek. Nie puszczę cię! Nie pozwolę ci odejść — myślałam; leżałam z twarzą ukrytą na jej ramieniu. A wtedy ona powiedziała jak najłagodniej:
— Jak mi dobrze i wygodnie! Ten ostatni atak kaszlu zmęczył mnie trochę; zdaje mi się, że będę mogła zasnąć; ale nie odchodź ode mnie, Jane; miło mi czuć cię przy sobie.
— Zostanę z tobą, Helenko najdroższa. Nikt mnie stąd nic zabierze!
— Ciepło ci, kochanie?
— Tak.
— Dobranoc, Jane.
— Dobranoc, Helenko.
Pocałowałyśmy się i wkrótce zasnęłyśmy obie.” W parę godzin później nauczycielka, wróciwszy do swojego pokoju, zastała ją leżącą obok Helenki, „z twarzą opartą o jej ramię, z rękoma dokoła jej szyi. Ja spałam, a Helenka — nie żyła.”25
Nie jest to wielka publiczna liturgia rodziny de La Ferronays; rzadko pojawia się ona wśród tych nieokrzesanych Bronte. Jest to śmierć niemal potajemna, ale nie samotna: wielka przyjaźń zastąpiła tłum przyjaciół, krewnych, księży, ostatnie słowa płyną z głębi serca.
Śmierć Edgara Lintona (Wichrowe wzgórza) jest bardziej zgodna z romantycznym typem francuskim, ale i bardziej dyskretna. Rodzina Bronte nie tłoczy się w pokojach swoich umierających, woli intymność wielkich, bezgranicznych miłości. Edgar Linton od dawna wie, że umrze, wiedzą to wszyscy w domu, ale nie burzy to ich spokoju. Jego córka Kąty zdołała wreszcie uciec z sąsiedniego dworu, gdzie więził ją mąż, aby w ostatnich chwilach być z ojcem. Jej obecność jest wielką radością dla Edgara: „...ciągle wpatrywał się w nią tym promiennym, zachwyconym wzrokiem... patrzył na nią jakby w ekstazie... Umierał błogo i szczęśliwi e... Całując ją w policzek, wyszeptał: — Idę do niej [do Katarzyny starszej, która zmarła po urodzeniu córki] i ty do nas przyjdziesz, droga dziecino!” Dziwne to słowa, w których umierający ojciec zapowiada śmierć córki, aby z góry cieszyć się połączeniem rodziny na tamtym świecie. Dostrzegamy więc w tym zwięzłym opisie śmierci, w skrócie, dwa podstawowe aspekty romantycznej śmierci: szczęście i połączenie się rodziny. Pierwsze jest wyzwoleniem, ucieczką w ogrom życia pozagrobowego, drugie — okrutną, gwałtowną rozłąką, którą wynagradza odtworzenie w zaświatach tego, co chwilowo zostało zniszczone.
Wiersze Emily, pisane w ramach swego rodzaju rodzinnego mimodramu, nawiązują do tych dwóch aspektów.26
Nie ma jeszcze lat dwudziestu, kiedy zaczyna pisywać te smutne Wiersze, które dzisiaj wydają się głosem starczej goryczy:
Było nas kiedyś grono liczne i dobrane,
Lecz śmierć wszystkich przyjaciół tak nam wykradała Niczym diamenty rosy owo słońce ranne.
Kolejno wszystkich szybko ze sobą zabrała,
Dwoje nas tylko zdąża samotnie w nieznane.