Pelicity spojrzała na wysoką, do połowy opróżnioną szklankę z ginem i gwałtownie zaczerpnęła tchu.
- Ciistine, nie możesz przystopować z piciem? To wesele mojej kuzynki, na litość boską!
Słysząc jej oburzony ton, tak mocno ścisnęłam naczynie, żeby nie rozbić go na głowie tego babska, że szkło pękło mi w ręce. Chlusnął na mnie gin, z dłoni pociekła krew.
- Cholera jasna! — zaklęłam.
Wszyscy odwrócili się w moją stronę. Bones zamaskował śmiech kaszlem.
- Nic ci nie jest? — zapytał z troską Randy i owinął mi tękę seiwetką. Następnie spojrzał na Bonesa, a ten z niewinną miną wzruszył ramionami.
- Wszystko w porządku, Randy — wykrztusiłam zawstydzona.
Denise wyjrzała zza pleców świeżo poślubionego męża i spytała cicho:
- Chcesz zamienić się miejscami?
Sądzili, że jestem roztrzęsiona dlatego, że Bones okazał ■u; wampirem. Ale to było moje najmniejsze zmartwienie. |rgo bliskość doprowadzała mnie do rozstroju nerwowego, a przyjęcie dopiero się zaczynało.
Cristinę! - Noah podszedł do mnie i zdjął serwetkę mojej dłoni. - Bardzo boli?
- Nic się nie stało - odburknęłam, ale widząc jego zranioną minę, poczułam wyrzuty sumienia. - Po prostu jenem zażenowana. Nic mi nie będzie. Wracaj na miejsce. Nie pogarszajmy sytuacji.
Udobruchany Noah poszedł do swojego stolika, a ja się uśmiechnęłam, żeby ukryć zdradzieckie myśli.
- Naprawdę - dodałam, zwracając się do Denise.
Zebrałam kawałki rozbitego szkła i ułożyłam je na za-
k i wawionej serwetce.
- Idę się umyć i wyrzucić szkło.
- Pójdę z tobą — zaproponowała Denise.
- Nie!
Moja gwałtowna odmowa przestraszyła Denise. Zerknęłam na Bonesa i wróciłam do niej spojrzeniem. Przyja-i iółka szeroko otworzyła oczy, kiedy zrozumiała, o co mi i liodzi. Przynajmniej w części.
-Chris - zwróciła się do Bonesa - mógłbyś pójść /, Cristinę i poszukać bandaży? Randy mówił... - Zawie-*.iła głos i po chwili dokończyła z szelmowskim błyskiem w oku: - Randy mówił, że masz duże doświadczenie, jeśli i liodzi o krwawiące rany.
- Och, jesteś lekarzem? - zagruchała Felicity.
Bones wstał i posłał Denise uśmiech pełen uznania.