razie, ponieważ to on jest głową naszego klanu, wszysi ko, co uznam za swoje, będzie również należeć do niego I po to spotykamy się z Mencheresem. łan nie będzie taki skory do odwetu, jeśli Mencheres zgodzi się ze mną sprzy mierzyć.
— Czy łan wiedział, że mnie szukasz?
— Po tym, jak się z nim starłaś? Tak. Mówiłem mu, /< poluję na ciebie, żeby ograniczyć straty, które powoduje*./ w świecie nieumarłych. Ale kiedy mi wyjawił, że cię poż;| da, i uraczył mnie twoją wersją naszego dawnego związku, powiedziałem mu kilka słów niegodnych dżentelmena, żeby zniechęcić go do ciebie.
— Na przykład?
— Zastanówmy się... Powiedziałem mu, że wciąż narze kasz, strasznie głośno chrapiesz i jesteś beznadziejna włóż ku. Aha, i że nie dbasz o higienę osobistą.
-Co?!
Bones się roześmiał.
— Kitten, miałem na uwadze tylko twoje dobro. Ty też nazwałaś mnie oszustem, który nie chce ci zapłacić za wy konaną pracę. Moją reputacją się wtedy nie przejmow;i łaś, co?
— Próbowałam cię chronić, nie szkalować!
— Ja również, łan nie uwierzył jednak w moje słow.i i nadal miał obsesję na twoim punkcie. Oczywiście nie taką jak ja, ale o tym nie wiedział.
Postanowiłam, że jeszcze wrócę do tego tematu. Przecież jeśli chciał zniechęcić lana, mógł wymyślić coś innego, zamiast wmawiać mu, że jestem jazgotliwą, śmierdząe ,\ i chrapiącą babą, a do tego kiepską kochanką.
Gdy doszliśmy do kolejnego rozwidlenia, Bones tym razem skręcił w lewo i podążyliśmy dalej w czeluści kampusu. To się nazywa odosobnione miejsce, pomyślałam. Musieliśmy się znajdować z piętnaście metrów pod ziemią.
- A może ty zabijesz lana, a ja Maksa? - mruknęłam. — Moim zdaniem, to rozwiązałoby parę kłopotów z nie-mnarłymi.
Bones się zatrzymał i chwycił mnie za ramiona. Na jego
i warzy malowała się powaga.
- Gdybym musiał wybierać pomiędzy tobą a łanem, Kitten, to bym go zabił. Ale pomimo wielu zatargów, do luórych dochodziło między nami przez te wszystkie lata,
ii bo tego, że w pogoni za tobą okazał się bezlitosnym sukinsynem... -- Bones zamknął na chwilę oczy — łączy nas więź. łan mnie zmienił i jest obecny w moim życiu już od ponad dwustu lat. Jeśli istnieje sposób na rozwiązanie tego problemu bez potrzeby zabijania go, poszukam go.
Zalała mnie fala wstydu. Idiotka, zbeształam się w du-< hu. Powinnaś o tym wiedzieć.
- Przepraszam. Oczywiście, że nie mógłbyś go tak po prostu zabić. Ja również nie potrafiłam tego zrobić, kiedy się dowiedziałam, kim on jest.
Bones uśmiechnął się posępnie.
- Zanim to wszystko się skończy, może i tak będę musiał go zabić. Ale, jeśli już do tego dojdzie, będę wiedział, ż,e nie miałem innego wyjścia.
Ruszyliśmy dalej. Tu i ówdzie widziałam na ścianie jakieś graffiti, które świadczyły, że jednak czasami ktoś odwiedzał te tunele.
- A tak w ogóle, po co to wszystko tutaj jest?
247