Opuściłem saloon około dziewiątej wieczorem i po mniej więcej półtorej godziny jazdy dotarłem na wyżynną pustynię. Przespałem tam w przyczepie kilka godzin. Było przejmująco zimno i potraktowałem to jako ostrzeżenie przed tym, co mnie jeszcze czeka.
A potem się rozjaśniło i nastał dzień, Niedziela Wielkanocna. Pierwszym, co zrobiłem, było przygotowanie mojego ciała do czekającej mnie jazdy. Wewnętrzne strony kolan, ud i łydek okleiłem czymś, co wygląda jak druga skóra. Ten specyfik o nazwie Tegaderm produkuje firma 3M. Jest to mocna taśma, używana przez maratończyków do ochrony stóp. Ponieważ jednak przylepia się ona jak klej, ogoliłem najpierw te części ciała, które chciałem nią pokryć, aby zmniejszyć ból towarzyszący jej usuwaniu. Włosy na moich nogach miały mi potem za to dziękować.
Na tę taśmę naciągnąłem kalesony, spodnie i ochraniacze. Byłem przygotowany na jazdę trwająca dzień i noc, i prawdopodobnie większość następnego dnia. Z uwagi na mój chory kręgosłup wziąłem środki przeciwzapalne i oczywiście wbiłem się w gorset. Chcąc zapewnić sobie ochronę przed chłodem, nałożyłem na siebie pięć warstw ubrań, ale twarz i dłonie miałem odsłonięte.
Nigdy w życiu nie nosiłem rękawiczek; mam wrażenie, ze wcale me sprawiają, by było mi choć odrobinę cieplej w dłonie, a poza tym nigdy nie mogłem się przyzwyczaić do trzymania w nich wodzy lub rzucania lassa.
Oddzieleni już od stada, Shy Boy i Monty rozpoczynają podróż. Shy Boy zmierza na wschód w stronę, wyżyny. Strony 78 - 79-Shy Boy ucieka na wschód. Monty i Cathie jadą tuż za nim. Strony 80 -81.