shy^HIb OY
Wiedziałem, że na ranczu Rallsów będzie miał zapewniony najwyższy poziom treningu i opieki. Początkowo Ron nie był specjalnie zachwycony tym pomysłem. Kiedy poruszyłem ten temat, spojrzał na mnie kątem oka, jakby chciał powiedzieć: „Dobrze mi się teraz wiedzie. Mam kilka świetnych koni, które mogą zwyciężać w poważnych konkursach. Czy naprawdę muszę szkolić mustangać” Gdy jednak wytłumaczyłem mu, jak bardzo ważny jest dla mnie Shy Boy, zgodził się go trenować.
Po dziesięciu dniach Ron osiągnął zupełnie dobre porozumienie z Shy Boyem. Nigdy me zapominał o dzikim pochodzeniu mustanga i brał to pod uwagę podczas szkolenia. Ron wiedział, że Shy Boy, jak każdy dziki koń, mógł niespodziewanie wpaść w popłoch. Czasem młodzi pracownicy rancza — których zadaniem było dojechanie na mustangu na płaskowyż, gdzie Ron miał z nim pracować — byli zaszokowani jego krótkotrwałymi wybuchami. Niesiony przez wiatr kawałek papieru mógł wzbudzić w nim taką panikę, że rzucał się do ucieczki i co sił umykał po stoku wzniesienia z powrotem na dół. Jednakże nigdy me zrobił tego z Ronem.
Billie Jo, ze swojej strony, również poznała Shy Boya podczas tych pierwszych dziesięciu dni, które spędził w stajni, i także pojęła, jak bardzo jest dziki. Jej bystre oko być może ocaliło mu życie.
Wieczorem jedenastego dnia Billie Jo weszła do boksu mustanga i natychmiast zauważyła, że jego zachowanie uległo istotnej zmianie. Nie podskoczył, gdy otworzyła drzwi; nie napiął mięśni, me cofnął się w głąb boksu ani nie parsknął — czyli me podjął żadnego ze środków ostrożności, które stosował wobec każdego przez poprzednie dziesięć dni. Nie obawiał się już dłużej swojego otoczenia. Coś było me w porządku.
Billie Jo zatrzymała się i głośno zapytała:
— Dobrze się czujesz, Shy Boyi
196