że dla niektórych te nowe warunki lokalowe były całkiem korzystne. Zazwyczaj wiele ofiar chwilowo zamieszkuje z najbliższymi, ale z upływem czasu klimat tych rodzinnych stosunków może ulec znacznemu oziębieniu z powodu zatłoczenia, braku poczucia prywatności czy też po prostu z braku zasobów finansowych. Nawet po odbudowie dawnych miejsc zamieszkania niektórzy sąsiedzi i znajomi wyprowadzają się i, być może, już nigdy nie powrócą (Bolin, 1982; Gleser, Green, Winget, 1981; Hut-chins, Norris, 1989; Riad, Norris, 1996). Nie ulega więc wątpliwości, że pokryzysowe jednoczenie się społeczne jest tylko chwilowe i na dłuższą metę ofiary i ich społeczności doświadczają radykalnych i obiektywnych strat w sieciach wsparcia, jako że ich związki międzyludzkie mogą już nigdy nie powrócić do stanu sprzed katastrofy.
Poczucie utraty więzi z innymi ludźmi uwidocznia się również na poziomie wsparcia spostrzeganego. Tak jak natychmiastowa mobilizacja wsparcia po klęskach jest głównie domeną wsparcia otrzymanego, tak pokryzysowy proces deterioracji wsparcia społecznego odzwierciedla się przede wszystkim w subiektywnej ocenie wsparcia. Ponieważ klęski uderzają w duże grupy, całe sąsiedztwa czy całe społeczności, istnieje duże prawdopodobieństwo, że ci, którzy zazwyczaj są źródłem wsparcia, są także ofiarami stresu. Rezultatem takiego stanu grupowej wiktymizacji jest fakt, ze zapotrzebowanie na wsparcie przerasta możliwości sieci wspólnej pomocy. Jeśli poziom spostrzeganego wsparcia społecznego jest w jakimś stopniu oparty na rzeczywistości, to w sytuacji „wyczerpania” zasobów wsparcia ofiary prędzej czy później będą zmuszone dokonać korekty w ich oczekiwaniach pomocy z różnych źródeł wsparcia.
Nasze badania skutków powodzi w Kentucky (Kaniasty, Norris, Murrell, 1990) wyraźnie udokumentowały właśnie takie zmiany w poczuciu wsparcia spostrzeganego. Ponieważ dokonaliśmy pomiarów wsparcia zarówno przed powodzią, jak i po powodzi, mogliśmy prospektywnie wykazać, że stres wynikający z katastrofy wpłynął przyczynowo na zmniejszenie się poziomu spostrzeganego (oczekiwanego) wsparcia społecznego. Podobnie pokryzysowy spadek wsparcia spostrzeganego został także zaobserwowany po powodzi w St. Louis (Solomon, Bravo, Rubio-Stipec, Canino, 1993) - po huraganie Hugo (Norris, Kaniasty, 1996), i po huraganie Andrew (Ironson i in., 1993; Norris, Kaniasty, 1996). Dotychczasowe analizy na polskiej próbie powodzian 1997 roku wskazują również na pokryzysową deteriorację wsparcia społecznego (Kaniasty, 1999; Kaniasty, Norris, 2001). Możliwe, że ten spadek poczucia wsparcia mógł być
związany w pewnym stopniu z rozczarowaniem, jakiego ofiary mogły doświadczyć, gdy okazało się, że ich najbliżsi dostarczyli mniej pomocy, niż się spodziewano. Niektórzy z moich opolskich rozmówców, podobnie jak i ofiary innych klęsk, w tym też powodzi (Harvey i in., 1995), wspominali z rozżaleniem, że według nich ich krewni i przyjaciele powinni byli zrobić dla nich więcej. Nasze badania z Kentucky wykazały jednak, że zmniejszenie poczucia wsparcia nie ograniczyło się jedynie do ofiar, które doznały osobiście i bezpośrednio obrażeń fizycznych i strat materialnych w wyniku powodzi („ofiary pierwszego stopnia”, Bolin, 1985, pri-mary victims). Poszkodowani „drugiego stopnia” (secondary victims), to znaczy osoby, które zamieszkiwały na terenach objętych klęską, ale osobiście nie doznały żadnych szkód, odczuli podobny spadek spostrzeganego wsparcia społecznego. Fakt, iż spostrzegane wsparcie zmniejszyło się wśród wszystkich mieszkańców terenów zalanych bez względu na to, czy potrzebowali pomocy (poszkodowani pierwszego stopnia), czy też nie (poszkodowani drugiego stopnia), sugeruje, że zmiany te były głównie wynikiem rzeczywistej i obiektywnej korekty ich oczekiwań. Po prostu ludzie zdali sobie sprawę, że ich sieć wsparcia społecznego była autentycznie osłabiona katastrofą i nie mogła w tym samym czasie pełnić swojej regularnej funkcji wspierającej. To, że wszyscy mieszkańcy terenów objętych klęską, niezależnie od ich bezpośredniego doświadczenia strat, odczuli utratę wsparcia społecznego, jest doskonałą ilustracją, że klęski żywiołowe i katastrofy są czymś więcej niż kolejnym kryzysem jednostki. Klęski są wydarzeniami społecznymi, są stresorami oddziałującymi na poziomie większych grup społecznych, a ich destrukcyjny potencjał dotyczy zarówno tych, którzy doświadczyli strat, jak i tych, którzy są „tylko” świadkami. Erikson (1976) w swoim opisie tragedii pęknięcia tamy w Buffalo Creek wspomina o dwóch tragediach,^> dwóch traumach: o traumiejednostki (indywidualna) i traumie społeczności (grupowa) . Te dwie traumy, indywidualna i grupowa, są. dwiema połowami jednej i tej samej tragedii.
Społeczny wymiar stresu wynikającego z katastrofy uwidocznił się też w przypadku powodzi w Kentucky; zarówno ofiary pierwszego, jak i drugiego stopnia doświadczyły pokryzysowego osłabienia więzi międzyludzkich. Mieszkańcy okolic objętych klęskami i katastrofami często wspominają, że spadła częstotliwość, z jaką odwiedzają się nawzajem z rodziną, przyjaciółmi czy sąsiadami. Podobnie obniża się ich uczestnictwo w grupach rówieśniczych i w organizacjach społecznych (Hutchins, Norris, 1989; Solomon, 1986). Zmniejszenie się kontaktów interpersonal-
63