64
Usiadłem ażeby otrzeć pot kroplisto po moich skroniach ciekący "„Nie! niegodny jestem mieszać spokojność waszą,“ rzekłem wkrótce i zerwawszy się z miejsca, wróciłem znowu przez las na Prądnik, a ztamtąd na dolinę, ażeby przed zapadniemem nocy zdążyć z powrotem do domu. Pierwszym przedmiotem, który dochodząc tam, spostrzegłem zdalekił; była wyniosła łysina furmana mojego, której się więcćj lękałem, jak gołego wierzchołki! najwyższej ze.skał ojcowskich. Wkrótce jednak obawa zamieniła śię w radość, gdy furman, co dotąd tak natarczywie na mój wyjazd z Ojcowa nalegał, z najgłębszą pokorą oświadczył, że jutro wyjechać nie fnożd.l Bynajmniej nie rozgniewałem się o to, i święcie zobowiązaliśmy Się wzajemnie na czwartek. Nadzieja znalezienia Ledry znowu mi się uśmiechnęła.' Dorno-’ wnicy jednak, wnoszhc po niezwykłem zmieszaniu mojćm, żem i teraz bez niej wrócił, złożyli pomiędzy |óbą naradę, skutkiem której doszło do mnie: iż postanowili wyjednać u właściciela lasu na Prądniku, pozwolenie ścięcia jedneg'p] ze starych dębów'. Przyznałem już wSzclkich moich życzeń uiszczenie temu nowemu środkowi, ale potem rozważywszy żem w' przeszłą środę znalazł skoczka na krzaku nizkim, pomyśliwszy, nuż dąb zetną a skoczka i śladu na nim nie będzie, stracę zaufanie u ludu, i na śmiech się wystawie...: wstrzymałem wszelkie kroki chcących mi to pozwolenie wyjednać. Wziąłem się przeto do przeglądania wszystkich zebranych owadów, do bezpiecznego ułożenia ich w drogę, i postanowiłem na to tylko dwóch ostatnich dni pobytu mojego w Ojcowie użyć. „Może tćż znajdę ją i gdzieindzićj w' kraju, nietęgo, to następnego roku,“ rzekłem do siebie, ale się przyznam, że to wyrzeczenie nie zgadzało się zupełnie ze stanem mój duszy, osobliwie kiedym rzucił okiem na okazy młode, niedojrzałe mojego skoczka. „Owady ułożone,“ rzekłem znowu, na dworze pogoda, czemuż nie mam pójść jeszcze ua Prądnik? Szukać jej tam już nie myślę; dobrze wuęc, że z oswobodzonym umysłem przejrzę ten las sławny.
Koło południa we wtdfek byłem na Prądniku. Las szumiał kołysany niezbyt gwałtownym wiatrem ;’ usiadłem nad wierzchołkami skał ograniczających dolinę, ji przez uchylone gałęzie drzew, od-łaniał mi się widok, na górę Chełm. „Takżeto blisko jestem Ojcowa! zawołałem. Nie byłoż mi tu