LXII GIBBON
Wysławiał natomiast rzymską tolerancję religijną i wyrozumiały sceptycyzm Antoninów: „dla nich było sprawą obojętną, jaką postać zechce przybrać głupota pospólstwa”. Surowo sądził despotyzm Augusta i tyranię jego następców oraz ucisk i grabież podbitych narodów. Wbrew sentymentalnemu kultowi natury, któremu hołdowała epoka, nie był skłonny zachwycać się życiem dzikich hord germańskich: „Pędzili oni życie w stanie ciemnoty i biedy, którą pewni deklamatorzy raczyli zaszczycić mianem cnotliwej prostoty”. (Przeł. Stanisław Kryński.)
Gibbon zgodnie z duchem mieszczańskiego oświecenia rozróżniał dwa typy historiografii. W monarchii dziejopis zajmuje się osobą panującego, w demokracji zaś bohaterem historii staje się każdy obywatel:
Głównym przedmiotem historii są wojny i sposób prowadzenia spraw państwowych; ale liczba osób biorących udział w tych ruchliwych scenach jest bardzo różna, tak jak różni się między sobą ludzkość. W wielkich monarchiach miliony posłusznych poddanych, spokojne i nikomu nieznane, oddają się swoim pożytecznym zajęciom. Uwaga zarówno pisarza, jak i czytelnika skupia się wyłącznie na dworze monarszym, stolicy, wojsku zawodowym oraz tych okręgach, które w danej chwili są teatrem operacji wojskowych. Natomiast w stanie wolności i barbarzyństwa, w porze rozruchów wewnętrznych albo w karłowatych republikach nieomal każdy członek wspólnoty musi działać, a tym samym zwraca na siebie uwagę.
W nowoczesnym państwie rzemieślnik i kupiec zajmują miejsce alchemików:
Wreszcie jednak filozofia z pomocą doświadczenia przegnała studia alchemiczne; a wiek obecny, jakkolwiek pragnie bogactw, zadowala się zdobywaniem ich przy pomocy skromniejszych środków, takich, jak handel i przemysł.
Dodajmy, że Gibbon podkreślał pozaosobowy charakter procesu dziejowego. Jego zdaniem historyk powinien niektóre czyny władców przypisywać „nie tyle ich wadom osobistym, ile raczej utrzymującemu się bez zmiany systemowi ich rządów”. Dlatego o liberalnych rządach Konstantyna w Galii powie: „Ale nawet i te zasady były skutkiem nie tyle wolnego wyboru, ile konieczności”.
Przystępujemy z kolei do zagadnień szczegółowych, które mogą mieć związek z koncepcją Irydiona. Podobnie jak wszyscy historycy późniejsi, Gibbon uważał, że skutki upadku imperium są ciągle żywe: „wydarzenia, które na zawsze pozostaną w pamięci narodów świata i których skutki jeszcze dziś dają się odczuć”. Ruiny rozrzucone we Włoszech i po dawnych rzymskich prowincjach są świadectwem potęgi imperium. Rządy kleru i nowych świeckich władców cięższe niż panowanie cezarów:
Te części Italii, które teraz osłabłe i wyczerpane od tak dawna podlegają leniwej tyranii księży i wicekrólów, doznawały wtedy tylko nieszczęść wojennych, łatwiejszych do zniesienia niż obecna tyrania.
Gibbon mniemał, że w obecnym niedoskonałym ustroju społecznym zbytek, choćby płynął z rozpusty albo z głupoty, jest jedynym środkiem, który może naprawić nierówny podział dóbr. Najazd barbarzyńców przyczynił się, zdaniem Gibbona, do rozkwitu Włoch w dobie renesansu:
I rzeczywiście świat rzymski zaludniony był przez plemię karłów wtedy, gdy wdarli się do niego srodzy olbrzymi z Północy, którzy poprawili jego skarlałą rasę. Przywrócili oni ducha wolności godnego mężów; a wolność ta po upływie dziesięciu wieków stała się szczęsną matką dobrego smaku i nauki.
Republika rzymska musiała ustąpić miejsca imperium:
Badacze prawa państwowego nieraz spierali się o to, który ustrój ma więcej zalet: monarchia czy republika;