pu dotyczył także perspektyw industrializacji. Ludowcy zajmowali względem niej postawę ambiwalentną. Podobnie jak socjaliści, typ stosunków międzyludzkich, jakie wytwarzał kapitalizm przemysłowy, uważali za plugawy. Podobnie jak rosyjscy narodnicy, skłonni byli nieraz uznawać kapitalizm w ogóle za regres społeczny, jeśli nie gospodarczy. W każdym razie w wielosektorowości gospodarki naro-dowej upatrywali fakt nie tylko realny, ale także korzystny i mający szanse utrwalenia. Jednym z argumentów Zakrzewskiego na rzecz przewagi gospodarstwa włościańskiego nad folwarcznym było przekonanie, że trwałość i równowaga każdej „formy gospodarczej” rośnie wraz z jej samowystarczalnością, maleje zaś w miarę uzależniania się od koniunktur rynkowych.
Z drugiej wszakże strony przemysł, zwłaszcza jeśli równomiernie po kraju rozproszony, oferował jedyną oprócz tragedii emigracyjnej możliwość odpływu ze wsi nadmiaru ludności, a ponadto zwiększenia dochodów pieniężnych wsi i dostarczenia jej niezbędnych środków podniesienia kultury rolnej. Ambiwalencja ta pozostanie odtąd stalą cechą ideologii agrarystycznej.
Natomiast analizując układ interesów w obrębie sektora kapitalistycznego ludowcy, podobnie jak liberalni organicznicy, nie mieli wątpliwości, że interesy pracy i kapitału są w jednym zakresie przeciwstawne, w innym wspólne. Zachowanie i przyszłość przemysłu — wywodził Hłasko popierając program prawodawstwa fabrycznego — „leży zarówno w interesie robotników, jak i fabrykantów, jest to bowiem interes ogólno-narodowy”87. Idea ta nie była obca i narodnikom88. Wydaje się ona zresztą równie oczywista jak to, że w razie buntu na okręcie załoga i dowództwo są jednak, pospołu zainteresowane w tym, aby statek nie poszedł na dno. To właśnie nazywa się solidaryzmem.
Używając pojęć współczesnej nam teorii gier powiedzieć by można, że dla liberałów i demokratów rozwój kapitalizmu był grą częściowo kooperacyjną, a więc taką, przy której opłacalne jest współdziałanie graczy celem zwiększenia ogólnej sumy wypłat, choć przy ich podziale zachodzi konflikt interesów. Dla naszych wczesnych marksistów była
" Ibidem, i. IH.
88 Zob. A. Walicki, Wsttp do: Filozofia społeczna narodniettoa rosyjskiego, Wybór pism, t. I, Warszawa 1965, s. LXXXII-CV; także J. 2urawicka, Związki publicystyki polskiej z myilą narodmeką, w zbiorze: Z polskich studio* 346 slawistycznych, seria Ul: Historia, Warszawa 1968, s. 194.
to jednak gra o sumie zerowej, w której istnieje wyłącznie rywalizacja i konflikt. „Albo wygrywają kapitaliści — wtedy traci cała klasa robotnicza. Albo wygrywają robotnicy — wtedy wszyscy kapitaliści--przedsiębiorcy tylko stracić mogą”1 2’. W gospodarce opartej na antagonizmie klas — twierdził Krusiński — „nie ma jednolitego zasobu społecznego, tak jak nie ma zasobu wspólnego pasożytowi i organizmowi, z którego soków on żyje” . Polemizując z solidarystycznymi poglądami Supińskiego i jego następców Krusiński rozstrzygał jednoznacznie: „Na rozwoju przemysłu wygrają tymczasem sami tylko kapitaliści, a masa ludu popadnie w ciężką ekonomiczną niewolę”91. Jak więc widać, zarzut Wścieklicy, iż socjaliści uważają rozwój przemysłu za przekleństwo ludzkości, nie był całkiem gołosłowny. Powinien był tylko objaśnić, że uważają go za przekleństwo „tymczasem”, które przemieni się w dobrodziejstwo w przyszłości. Z klątwą wiązała się więc nadzieja.
Teoria ta była w pismach socjalistycznych obficie poświadczana przykładami. W rolniczej Galicji panował niedostatek, ale istniały tam już wszelkie warunki dla rozwoju przemysłu: „Jeszcze kilka lat cierpliwego wyczekiwania — donosiła „Równość” w r. 1879 —-a w spokojnych dotychczas galicyjskich miastach i siołach zadymią się kominy, zawarczą machiny, zaturkoczą kola”. Królestwo ma już przemysł, ale krajowi brak jeszcze „kapitalistycznej fizjonomii”. Wraz z przemysłem rozszerza się nędza, „ciągle wszakże zwiększanie się produkcji, brak znaczniejszych kryzysów, powstawanie coraz nowych fabryk świadczy, że rozwój naszego przemysłu fabrycznego nie przeszedł jeszcze granicy, poza którą i kominom zaczyna być ciasno”. Ideałem kapitalistycznym jest natomiast Śląsk, który swymi bogactwami naturalnymi i rozwojem przemysłu „nie powstydzi się przed żadnym krajem Europy”. A tymczasem robotnicy konają tam z głodu albo na tyfus. Oto więc gradacja szczebli wzrostu gospodarczego: „Kto wie, w jak krótkim czasie z rękodzielniczej Anglii powstała Anglia fabryczna, jak szybko po 48 roku rozwinęła się ze wszystkimi jej rozkoszami kapitalistyczna produkcja w Niemczech — ten oczekiwać może, że za Śląskiem niezbyt długo w tyle pozostaną i inne dzielnice
347
89 S. Diksztajn, O taartoici dodatkowej, „Mmott" 1880, w zbiorze: Początki markiittounltięj myili ekonomicznej u Police, l. 43.
S- Krusiński. Ocielą Józefa Supińskiego, łoc. dc., (. 16.
Ibidem, s. 47. .