człowieka Bogu i wyrazem pokornego poddania się jego nakazom, nie zaś aktem spontanicznym, autonomicznie ludzkim.
Afirmacja działania dawała o sobie znać w przekonaniu Towiańskiego, że ,,prawda, idea, sama jest teorią i nie przynosi pożytku, jeśli się jej nie zastosuje do praktyki i czynu z niej nie wyprowadzi"2, oraz w powtarzających się ustawicznie żaleceniach, że „kiedy wyzwoliłeś ducha i dostroiłeś go do tonu należnego, nie zatrzymując się na tym... pamiętaj, że Bóg stworzył ciebie, połączył ducha twego z ciałem, aby duch twój żył w ciele, aby tym życiem Słowo Boże, żyjące dotąd w duchu samym, żyło na ziemi przez ciebie’'3, spotykała się jednakże z rozlicznymi ograniczeniami. Pisaliśmy już o tym, że człowiek jest narzędziem duchów, które przezeń dzia- . łają. Wprawdzie związek ten zależy od jego własnej, wolnej decyzji, ale też konieczność podjęcia decyzji poddaje go ostatecznie i bez reszty ich władzy oraz sprawia, że staje się on jedynie biernym narzędziem. Takie założenie musiało niekiedy w sposób nieunikniony wytwarzać poczucie dystansu pomiędzy osobowością ludzką, owym „człowiekiem wewnętrznym", a jego zewnętrzną aktywnością i życiem w świecie. Dystans ten zanikał wprawdzie w sytuacji, kiedy wybór człowieka odpowiadał jego istocie i powołaniu, kiedy był wyborem dobra. Wtedy to człowiek otrzymywał misję i stawał się „bożym robotnikiem”. Ale też przejście do czynienia w świecie musiało wymagać specjalnego znaku i uprzedniego przyzwolenia. „Pan — podkreślał Towiański — nie daje hasła, póki ofiara w duchu się nie spełni". Należało „słowo uczuć", „przyswoić du-
• A. Towiański: Pisma wybrane, t. I, Warszawa 1920 s. 71.
• T. Canonico: Andrzej Towiański, Turyn 1897, 8. 74.
w woli czynu” w myśl przekonania, że teraz „nie idzie o działanie, ale o wystawienie ideału”. „W człowieku — podkreślał Towiański — czysta intencja to ideał... Wydobycie czystej intencji jest najwyższym skarbem. To najwyższa wielkość. Bóg kieruje, skoro człowiek z czystą ofiaruje się intencją... Trzeba tylko kochać Boga — reszta jest nerwowość, rozmazanie się”1. W tej perspektywie realny czas historyczny okazywał się czymś nieistotnym, ani sojusznikiem człowieka, ani jego wrogiem, lecz niejako punktem zawieszenia, próżnią pomiędzy ingerencjami opatrzności. Wszak przemiana świata nie spełnia się dzięki ludzkiemu działaniu w świecie. Jest ona zawsze faktem cudownym i irracjonalnym. Stanowi konsekwencję niewolącego aktu decyzji boskiej, która przeobraża rzeczywistość nieuchronnie i automatycznie, bez ludzkiego współudziału. Ostatecznie przecież sam Bóg nowy świat zagwarantuje i spełni, nie licząc się z ludzkim chceniem, używając ludzi jako „ślepe narzędzia, pędzone siłami ziemi”. „Nie o ziemską bitwę idzie już — wierszowała zatem nieudolnie Karolina Towiańska — a o świadectwo, że Pan
chowi" oraz „wytrzymać ton Niekiedy -zdaniem Towiańskiego - już tylko „wytrzymanie tonu" okazywało się czynem samym. „Przed wytrzymaniem tonu — powiadał — złe jęknie i ukorzy się samo, utrzymanie tonu najpotężniejszym dziś czynem i piekłu najstraszniejszym”4. Albowiem osiągnięcie wewnętrznej doskonałości miało wywołać w konsekwencji „zlew łaski”, która sprowadzi przemiany świata „bez przyczynienia się człowieka”, w myśl dewizy, że „zwycięstwo dla człowieka bez człowieka stać się może”. Należało zatem „stać
A Towiański: Pisma, 1 I, Turyn 1882, b. 108. nr lSSidGwicz: Współudział Adama Mickiewicza Oprawie Andrzeja Towiańskiego, t. II, Paryż 1877,
. 31——32.