V*
82
skwapliwego korzystania z plonów ówczesnej filozoficzno-naukowej trudno je nazwać naukowo wywiedzionym systemem. Są to raczej kształt nowej, scjentystycznej wiary, która właśnie miała zastąpić ^ tradycyjną. Religijną obietnicę nieśmiertelności zastępuje - właśnie u Asnrt
— scjentystyczna, wywiedziona z aksjomatu wiecznego ruchu i panewolucjoni-mu, wiara w wydedukowany naukowo rodzaj wieczności, która ma zaspokoić człowieczy głód nieśmiertelności i protest przed końcem — definitywnym. to oferta wieczności pozornej, bo nie ocalającej, przy tym niesłychanie eliunu. dla wybranych, którzy potrafią „wmyślić się” w prawa natury, i tylko teoretyczna, bo nie wyprowadza człowieka poza granice fizycznej śmierci
— a więc też i nie przynosi prawdziwej nadziei. Przeciwko tak rozumianemu doznaniu „trwania" — na „mocy swojego z naturą przymierza" — zbuntujesę gwałtownie pokolenie modernistyczne. Można też chyba powiedzieć, że sposób traktowania problematyki doczesności i wieczności, śmierci i życia, człowieka i transcendencji najbardziej różni Asnyka od pokolenia poprzedników i następców, także dobitnie pokazuje, jak świadomość poety ukształtowana była przez klimat światopoglądowy drugiej połowy XIX w.31
Z perspektywy scjentystycznej wersji kosmicznych przemian śmierć rue jest dramatem osoby — jednostkowym, indywidualnym „końcem świata , na który nie godzi się właśnie osoba ludzka — lecz potrzebą ewolucji, bowiem „śmierć jest stopniem wyższego rozwoju" — jak czytamy w XX sonecie z cyklu „Nad
należy) ewolucji duchowej od ewolucji zachodzącej w świecie materii. Jedna bowiem warunkuje drugą („Kamień"). Stanowisko to można nazwać panewolucjonizmem. Niemożliwe też jest bliższe określenie, co znaczy ów Duch Świata (sonety: VIII, XVIII i XX cyklu „Nad głębiami") i chyba trudno wysnuwać wnioski o opowiadaniu się poety za duchową (idealistyczną) genezą bytu. Słuszny z pewnością jest w tej kwestii ostrożny sąd sformułowany przez M. Grzędzicłską, Poezja religijna późnego romantyzmu i poromantyczna, [w:] Polska liryka religijna, Lublin 1983, s. 290: „Duch świata to jednakże abstrakt, można go traktować np. jako samoświadomość materii, ale nie jako byt w sobie żyjący". Podobne określenie znajdujemy JUZ u M. Zdziechowskiego, Szkice literackie. Warszawa 1900, szczególnie nas. 196-202. Jeśli Asnyk był idealistą, to w tym znaczeniu, jak żartobliwie nieco określił to jego przyjaciel, S. Krzemiński, iż idee więcej znaczyły dlań niż rzeczywistość!
M Wyczerpujące, piękne szkice o źródłach myśli Asnyka wyłożonych w cyklu „Nad głębiami" i w innych utworach refleksyjnych napisał H. Szucki, Sonety Asnyka „Nad głębiami” na tle filozofii XIX wieku, „Pamiętnik Literacki" 1932, z. 1- tenże. Poca-mooiśa Rzecz o Asnyku i Młodej Polsce, Archiwum Towarzystwa Naukowego we Lwowie, Lwów 1935, t, VI, z. 4; E. Kucharski, (wstęp do] A. Asnyk, Wybór poezii Kraków 1926; z najnowszych: A. Baczewsłd, Twórczość Adama Asnyka, Rzeszów IW
” Antytezą jest dramatyczne, pełne buntu wyznanie Tetmajera „Wielbić natur*” albo też inny utwór „Wszystko umiera z smutkiem i żałobą..." urę •
( głębiami". Śmierć w sonede Asnyka nie jawi się jako ekstremalny próg losu I ludzkiego, lecz jako składnik ewolucji - dzięki niej, czytamy w następnym, XXI sonecie: kwiat „po stopniach przemian posuwa się wyżej”. Śmierć nazywa Asnyk „ciągłego postępu chorążym”, który darzy kwiat „opatrzną, choć surową laską” przemian. Jest coś nieludzko chłodnego w tej refleksji. Brak w niej czułego pochylenia się nad kondycją ludzką, brak bólu i tego tonu miłosierdzia, którym literatura opromienia i podnosi w godności nagość człowieka wobec losu. Ten chłód odstręcza od poezji Asnyka, bowiem, próbując zdobyć się na duży dystans wobec wszystkiego, co go otacza i wobec własnych doświadczeń w perspektywie śmierci, negował on generalnie wszelkie ludzkie doznania składające się na owoc żyda: „W świetle grobu tajemniczym i ból i rozkosz zarówno są niczym”. A z tym przecież nie sposób się zgodzić.
Tak oto najstarszy topos sztuki, źródło jej najpiękniejszych, najwspanialszych dzieł: idący przez wieki krzyk człowieka w obliczu śmierci — zdepersonalizowa-ny, ujęty w scjentystyczną formułę prawa ewolucji, przełożony na język naukowego uogólnienia, został pozbawiony wart osa artystycznych i — konsekwentnie — humanistycznych. Przestał być obrazem ekstremalnego doświadczenia każdego człowieka z osobna — wyróżniającego jego byt i kres spośród całego wszechświata, a stał się pojęciowym określeniem powszechnej prawidłowośd, zasadą bezimiennośd i unifikacji. Nie ma tu miejsca na fenomenalizm pojedynczego bytu ludzkiego, ale też i nie ma w związku z tym miejsca na poezję. Emocjonalny, subiektywny krzyk bólu i protestu staje się bowiem niewłaśdwy — wręcz śmieszny — wobec prawa powszechnego, naukowego. Dotykamy tu chyba miejsca, gdy słowo formułowane zgodnie i kanonami doktryny rozmija się ze sztuką, ponieważ próbuje wszystko wyjaśnić — a nie — opowiedzieć. Rzeczą zaś prawdziwej sztuki nigdy nie było chyba wyjaśnienie, lecz opowiedzenie i przez akt ów — współuczestnictwo. Wydaje się, iż w utworach refleksyjnych Asnyka widać, jak postawa scjentystyczną nie sprzyja poezji”. Z tych to powodów aż prosi się, by przywołać tu „soczystą" i rzeczową, i bardzo przytomną na tle wiadomych zachwytów nad rzekomo szczytowymi osiągnięciami Asnyka w polskiej poezji filozoficznej — ocenę tej poezji przez Kazimierza Wykę:
„Nad głębiami” Asnyka — chociaż z popularnym wstępem do filozofii musi je czytać dzisiąj student-polonista, o tyle są poezją filozoficzną, o ile kule bilardowe są granatami, jako że okrągłe”.
» Nie jest to tylko przypadek Asnyka. Przedeż takim samym przykładem mogą służyć utwory Sully-Prudhomme's.
11 K. Wyka, Propozycje realistyczne, (w:J O potrzebie historii literatury, Warszawa 1969, s; 183.