Na zachodzie Europy rodziła się społeczność Celtów. Niestety, podbój przez Rzym uniemożliwił przekształcenie się jej w naród o cechach współczesnych. Otóż ci genialni Celtowie, mając równie wiele bóstw, wpadli na pomysł, aby wyobrażenia te łączyć w jedną figurę. Tak powstają sławne „matki1' — matres, figury po kilka złączone razem, kilka bóstw w jednej postaci. O wiele łatwiej w tej sytuacji zorganizować ośrodek kultu. Wystarczy ustawić jedynie taki posąg, aby móc czcić kilka bóstw jednocześnie. Wszystkie modły i ofiary są niejako bardziej oszczędne.
Trzeba przyjąć, że właśnie tą drogą poszli Słowianie. Jak wiemy, na przełomie er wpływy celtyckie na naszych ziemiach były znaczne, zwykle chyba nie doceniane. Ich poglądy nic napotykały sprzeciwu, a w pewnych sytuacjach nawet je chętnie przyjmowano. Przypomnijmy, źe łatwo było Żydom przyjąć bóstwa babilońskie, mimo że wcześniej odrzucili znienawidzone bóstwa e-gipskie. Chrześcijaństwo w Polsce przyjmowane pod rodzimym władcą było inne niż to, które narzucano Słowianom znad Łaby. Tak więc genezę wielogłowych bóstw słowiańskich musimy wywodzić z połączenia kilku postaci w jednej figurze na wzorach przyniesionych przez Celtów.
Poglądy nasze potwierdza sławne dziewiętnastowieczne odkrycie posągu Świętowita, niesłusznie zresztą tak nazywanego, o czym będzie mowa niżej, posągu, który kiedyś pojmowano w sposób zdumiewająco prymitywny. Dawny nasz przodek miał więc widzieć tu samego boga, tak prymitywnego, że potrzebne mu były aż cztery twarze, aby mógł patrzeć na cały świat. Ci, którzy tak interpretowali posąg, przy ówczesnym stanie wiedzy nie mogli twierdzić inaczej. Dzisiaj wiemy, że tego rodzaju prymitywne skojarzenia nie mogły być przyjęte przez naszych wczesnośredniowiecznych przodków. Bóstwa były już wówczas uduchowione.
Przypomnijmy, że nie tylko człowiek, ale w pewnym okresie i cały świat był uduchowiony. Każdy przedmiot miał duszą, a cóż dopiero bóstwo. Otóż ten posąg ma co prawda cztery twarze, ale dwie z nich są męskie, a dwie kobiece. Są to więc zapewne skumulowane cztery bóstwa, w tym dwa męskie i dwa kobiece.
Z przekazów kronikarskich wiemy, że w wielu świątyniach na Pomorzu i na obszarze weleckim istniały wyobrażenia o kilku głowach lub twarzach. Nawet ich określenia, na przykład Trygław, pośrednio sugerowały wieloosobowość tych bóstw. Oczywiście nie wpadajmy w przesadę i nie doszukujmy się tutaj, wzorem chrześcijaństwa, jakiejś trójcy w jednej osobie. U Słowian były to trzy konkretne bóstwa. Może później o tym zapomniano i czczono posąg jako określoną jedność. Może odbiły się tu i wpływy kontaktów z chrześcijaństwem. Warto jednak zwrócić uwagę, że zapewne ta wieloosobowość bóstw słowiańskich ułatwiła akceptację i niektórych dogmatów chrześcijańskich.
W ośrodku kultu słowiańskiego musiały istnieć jakieś wyobrażenia figuralne bóstw. Oprócz nich we wszystkich niemal świątyniach pojawia się z czasem plastyka drugoplanowa. W Grecji były to bardzo częste sceny mityczne umieszczane na ogół na zewnątrz, na tympanonie i metopach. W innych religiach przybierały one formy rozmaite. Szczególnie rozwinęła się plastyka niefiguralna tam, gdzie dogmaty wiary zabraniają odtwarzania wyobrażeń boskich. Jak się będziemy mogli przekonać. Słowianie dopiero w późniejszym, schyłkowym okresie wierzeń pogańskich w swych świątyniach szeroko rozwinęli plastykę zdobiącą ściany. Natomiast nie istniała ona w ośrodkach kultowych na otwartej przestrzeni, ponieważ po prostu brakowała na nią miejsca.
Osobny zespół przedmiotów stanowią te, które służą
10"