Max szedł drobnymi, cichymi kroczkami, zupełnie dla niego nietypowymi. Wyglądało na to, że starał się być zarazem troskliwy i pomocny, jak i niekłopotliwy. Nicholas przyglądał się temu wszystkiemu tak, jakby był na dobrym filmie. Oczy robiły mu się coraz większe. Spojrzał na mnie ponownie i znów spytał:
- Persja?
- Nicholas - warknął w tym samym momencie To-nio. - Znasz się na prawie. Powiedz mi, czy ten skandaliczny fragment podburzającego tekstu mówi to, co ja myślę.
I wcisnął Nicholasowi kopertę.
Floss podeszła do Tonią powolnym, stanowczym krokiem. Zupełnie jakby dawała mu oparcie przez samą swoją obecność. Łucja wyglądała tak, jakby miała się zaraz rozpłakać. A ja tylko wodziłam wzrokiem od Nicholasa do Tonią, od listu do Maxa, od Łucji do Floss.
Nicholas wziął kopertę w dwa palce i odsunął od siebie. Zdawał się mieć wątpliwości.
- No? - warknął znów Tonio. Tym razem jego głos zabrzmiał jak trzask pioruna.
- Jeszcze nie przeczytałem - zauważył Nicholas. -A patrząc na wasze zachowanie, to się boję.
Tonio mrugnął. Przyrzekam, wręcz słyszałam, jak zamyka i otwiera oczy, niczym stare drewniane okiennice.
- Przeczytaj to pierdzielone pismo!
Łucja jęknęła, a ja zakaszlałam. Tonio klął najmniej spośród nas wszystkich. Nawet Łucja była od niego lepsza. Tonio skrzywił się i dodał:
- Proszę.
Nicholas zaczął czytać. Czytał potwornie długo. A kiedy wreszcie uniósł znad tekstu wzrok, powiedział:
- Nielegalne i magiczne substancje, deprawowanie nieletnich i nielegalne zgromadzenia?
- Mnie nie pytaj. Tylko mów - odezwał się ostro Tonio.
Nicholas znów spojrzał na kartkę.
- Mógłbym to wszystko powtórzyć bez znaku zapytania na końcu, ale pewnie nie o to ci chodzi. - Pomachał kartką. - Co to?
- To ty jesteś studentem prawa - odparł Tonio, ale teraz nie był już wkurzony, w jego głosie słychać było zmęczenie. Wyczerpanie. I starość.
- Nie wiem, co to jest. To wezwanie do sądu. Ma tu datę. Za tydzień od... - Zamilkł, wyciągnął z kieszeni telefon, poklikał i skinął głową. - Tak, tydzień od dziś. Ale pytam, co to za kretyństwo?
- Major - odezwała się Floss i zabrzmiało to kwaśno. - To musiał być Major.
- Oczywiście, że to Major. - Max tak długo milczał, że dźwięk jego głosu nas przestraszył. - Nie wiem tylko, jak znalazł kogoś na tyle łatwowiernego, żeby się do tego zabrać.
- Na ulicach się o tym mówi. - Mój głos był płaski, pusty. - Różowe napoje, a nawet czerwone. Chochlikowy pył. Nie dość, że jest magia, to jeszcze magiczne napoje na koszt Banitów. Tak powiedział Knobbe Trzeci. A on zawsze wie. Jedyne, czego potrzebował Major, to kilku ludzi, którzy rozpuścili te plotki.
Po kilku chwilach ciszy przemówiła Floss:
- Jak widać, znalazł ich.
- Przynajmniej drinki były różowe i czerwone -odezwał się ostrożnie Nicholas. - Gdyby wymyślili sobie fioletowe...
Zagapiliśmy się na niego, aż w końcu wykrztusiłam:
79