tów bojaźń (lęk) powstrzymywała ludzi najbardziej przed swobodnym wykorzystywaniem zdolności myślenia. Nadmierne przerażenie wywoływane np. przez błyskawice lub śmiertelny żar słońca spowodowało zrodzenie się myśli o potęgach ponad-ludzkich. „To bojaźń stała się najpierw przyczyną powstania bóstw na ziemi” (Statius Thebais, III, w. 661). Myśl o takich potęgach wywoływała nowy rodzaj bojaźni: lęk przed staniem się bluźniercą i wywołaniem gniewu bóstw przez poszukiwania sposobów racjonalnego wyjaśniania owych budzących zgrozę zjawisk (por. Lukrez Rer. nat., I, 62 - 67 i I, 80 n). Jeśli jednak re-ligia jest symptomem myślenia paraliżowanego przez lęk, wówczas „wolnomyśliciel” który, oddając się poszukiwaniom i badaniom, nie zwraca uwagi na zarzut, iż stanie się bluźniercą, będzie siebie uważał za reprezentanta prawdziwej godności ludzkiej i będzie • wzywał swych współbraci: „Odważ się być mądrym (posiąść wiedzę)” (Horaz Epist., I, 2, 40; por. też Collins 1713).
Tak jak strach, również podporządkowana mu komplementarnie nadzieja może wytworzyć podobne uzależnienia. Wówczas .rełigia jawi się jako pewien rodzaj zastępczego zaspokajania niespełnionych nadziei; w świecie. Ludzie liczą na to, że ich pozornie tak słabe życie wyjdzie poza ów pozornie tak potężny kosmos i będzie mieć udział w „przyszłym świecie”. Albo też, że doznawana powszechnie niesprawiedliwość społeczna i polityczna zostanie wyrównana na przyszłym, sądzie, który „wywyższy poniżonych, a uniży możnowładców” (por. Łk 1, 51-53). Przy takim rozważaniu rełigia jawi się jako wyraz resentymentu tych, „któ^ rzy nie zdołali spełnić się w swym życiu”. Tak np. Fryderyk Nietzsche dopatruje się zwłaszcza w tradycji żydowsko-chrześci-jańskiej dobitnego przejawu odwetu kapłańskiego ha możno-władcach, skrywanego pod płaszczykiem miłości do słabych (por. Nietzsche GdM, 281 n).
Takie namiastki nie spełnionych nadziei, subiektywnie przynoszą' cierpiącym pocieszenie, obiektywnie zaś przyczyniają się do łagodzenia ich niezadowolenia z powodu istniejących stosunków i odwracania ich energii od chęci zmiany tych stosunków. Stąd też według Marksa, właśnie możnowładcy zainteresowani są w społeczeństwie tym, by idee religijne absorbowały świadomość ludności, przesuwając ich nadzieje na stronę życia poza-
grobowego, a tym samym, by przyczyniały się do stabilizacji istniejących stosunków w życiu doczesnym. Religia jest nie tylko ^zaspokojeniem zastępczym nie spełnionych nadziei („opium ludu”), lecz jest także środkiem łagodzenia protestu przeciwko nędzy w sposób nieszkodliwy dla panujących („opium dla ludu”). Kto więc skutecznie chce krytykować religię, ma za zadanie zmienić te stosunki, które na nowo religię wytwarzają, ponieważ powodują one powstawanie owych złudnych nadziei, z których rodzi się potrzeba zaspokojenia zastępczego, a więc potrzeba religii (por. Marx KHegRPh, 378 n). ^
Wreszcie, obok ciężkiego położenia warunkowanego fizycz-i nie lub społecznie, można również urazy duchowe (traumataj* powstające w określonych kryzysach rozwoju indywidualnego, uczynić odpowiedzialnymi za te (lęki i nadzieje^ których rodzi się rełigia i przez które się stabilizuje. Takich urazów duchowych doznajemy przede wszystkim przy przechodzeniu z dzieciństwa w wiek dojrzały. Ponieważ za uzyskanie wolności, jaką osiągamy w tej fazie rozwoju, płacimy utratą bezpieczeństwa, która to utrata może wywołać tęsknotę „stania się ponownie dzieckiem”, teraz jednakże już dzieckiem ojca nie ziemskiego, lecz niebieskiego. Lęki i poczucia winy wyzwalane przez utratę bezpieczeństwa i nadzieja bycia dzieckiem na nowy sposób, powodują według Zygmunta Freuda powstawanie „złudzeń” dla pokonania strachu i dla wyimaginowanego zaspokojenia nadziei niemożliwej do spełnienia w rzeczywistości. Owe złudzenia są iluzyjne, lecz trwałe, ponieważ trwałymi są strach i nadzieja, z których się one wywodzą. Dlatego też rełigia jest iluzją, lecz iluzją z przyszłością (por. tytuł freudowskiego dzieła religijno--krytycznego: Die Zukunft einer lllusion).
Według ujęcia wszystkich tych krytyków rełigia: utraciła swą rację bytu od czasu, gdy za pomocą środków filozofii i nauki doczekały się uzasadnionego rozwiązania te pytania, na które w czasach wcześniejszych jedynie rełigia dostarczała, wprawdzie nie do końca wyczerpujących, lecz wówczas jedynych odpowiedzi. Istnienie religii, po narodzinach filozofii i nauki, można wyjaśnić jedynie jako działanie afektów, które paraliżują swobodne posługiwanie się rozumem. Końca religii należy więc oczekiwać dopiero wówczas, gdy udaremni się przyczyny pow-