256
żadnych tajemnic, wyznał mu, jak rzeczy stoją. Przedstawił mu niebezpieczeństwo całe, które nad i nim wisi i radził się go, co dalej robić. Ta rada nie była wcale potrzebną. Czytelnicy nasi już wiedzą, że Filip potrafił dzielnie działać i bez rady swego sługi. Chciał tylko się przekonać, co Yandame będzie mu doradzał. Nie chciał mu bowiem powiedzieć, że pragnie otruć Genowefę, bo nie był pewien, czy Yandame się zgodzi na to, a nie chciał w obee niego narażać się na niebezpieczeństwo.
Genowefę bowiem postanowił zgładzić ze świata bądź co bądź. Gdyby zatem był wymiarkował, że Yandame nie godzi się na jej otrucie postanowił to wykonać w największój tajemnicy i lokaj nie miał o tern wcale wiedzieć. Tjmczasem nadspodziewanie sługa miał jednę myśl z panem. Bo zaledwie mu przedstawił Filip cały stan rzeczy, Vandame nie zachłysnąwszy się nawet, odrzekł:
— I to by miało pana barona truć, że Genowefa żyje? Toć dla takiśj jednśj gąski nie pozwoli sobie pan baron tak pięknych pieniędzy z przed nosa odmachnąć?! Ta gąska nie powinna nam wcale zawadzać! Jeżeli zanadto cięży i pochyla szalę, daje się psztyczka i usuwa się niewygodny ciężar.., przecież to tak proste! A wtedy może pan baron i tryumfować ! Góra nasza!
— A czy wiesz ty, że Raul został wypuszczony I z więzienia ?
Vandame na tę niespodziewaną wiadomość zbladł | jak chusta. Tego się nie spodziewał. Musiał się I podeprzeć, żeby nie upaść pod obuchem tej strasznćj I wiadomości. I
— Co? Raul wypuszczony został? — ząpytał , machinalnie, nie dowierzając uszom swoim.
— Powrócił przed kilku dniami z więzienia.
— Ale jakże się to stać mogło ?
Pilip mu na to zapytanie opowiedział szczegółowo wszystko, co dotyczyło uwolnienia Raula.
Yandame, usłyszawszy, że Raul tylko czasowo został wypuszczony i że się jeszcze znajduje pod pręgierzem oskarżenia, przyszedł częściowo do siebie.
— A więc nie wszystko jeszcze stracone?
— Połowa milionów prawdopodobnie jednak przepadnie. A teraz jeśli wyśledzą, gdzie się znajduje Genowefa, cóż wtedy ?
Yandame zdawał się namyślać przez pewien czas. Naraz zapytał:
— Digitalina jest rośliną trującą, nieprawdaż?
— Tak — rzekł Filip, — jest to jedna z tych trucizn, która truje ale nie pozostawia po sobie żadnych śladów.
— Czy znajdują ją po śmierci w ciele trupa?
— Nie.
— A więc niech się pan baron już o nic wię* cćj nie kłopoce, będę miał digitalinę.
— Kiedy?
— Jeszcze dziś wieczorem.
— Tylko nie trać ani chwili. Jutro moja,ma-tka wyjeżdża do Bry-sur-Marne, życzyłbym sobie, żeby ją mogła jeszcze zabrać ze sobą.
— Będzie ją miała.
— Liczę na ciebie.
— Pan baron może być spokojny.
Po tej naradzie Filip opuścił mieszkanie, udając się do swojój matki. Zastał ją razem z Genowefą. Dał jej ręką znak, że chciałby z nią pomó-
17