41
Wprawdzie i dziś jeszcze w lej «anlyhigjenicznej dzielnicy*, zwłaszcza w dnie upalne, powietrze nie jesl perfumowane, ale ma się wrażenie, że jednak rząd polski, który wogóle dla Wilna zrobił bardzo wiele, i w tej żydowskiej dzielnicy zaprowadził jaki laki dezynfekcyjny porządek. Zwiedzałem tę dzielnicę, coprawda, z otwartego samochodu, w pogodny dzień czerwcowy, około godziny 7-ej wieczorem, ale muszę przyznać otwarcie, że nigdzie moje powonienie nie było narażone na jakieś szczególne próby. Co mnie uderzyło również, że chałatowa ludność tej dzielnicy, widocznie zaintrygowana tymi chrześcijańskimi gośćmi, co jej w samochodzie składali turystyczną wizytę, ani mnie nie raziła rzucającym się w oczy brudem i niechlujstwem, ani nie popisywała się mową rosyjską: o ile zdołałem dosłyszeć, ogromna większość mówiła żargonem, a niekiedy i po polsku. Ale tu wśród tych prawdziwych «Li-twaków» spodziewałem się więcej usłyszeć mowy rosyjskiej.
Nie wszędzie dało się przejechać automobilem, ale co mię uderzyło na tych wąskich ulicach, to raz po raz spotykane arkady, przerzucane z jednej strony na drugą, a nadające jakiś wschodnio-jerozolimski charakter tym izraelickiin murom. Przejeżdżaliśmy również i koło głównej synagogi, dość okazałej na zewnątrz, uwieńczonej bogatą galerją drewnianą w stylu klasycznym, polichromowaną efektownie.
Zwiedzając tę żydowską dzielnicę, a zwłaszcza przejeżdżając koło wąskiej uliczki Juljana Klaczki, myśli się przedewszystkiem o tym «genjalnym współpracowniku Reuue des deux mondes*, który tu, jako syn zamożnego kupca, mającego sklep z suknem na tutejszej Niemieckiej ulicy, spędził swoje lata dziecięce i pacholęce, lulaj pisał swoje pierwsze poezje hebrajskie i polskie, a w tej synagodze, jako młody kantor, wszystkich zachwycał swym pięknym głosem. Wierzyć się nie chce, że z takiego środowiska mógł wyjść wielki pi-