owieczce” i przypomina fundamentalne religii prawo: „Quod tibi fieri n I alteri ne feceris”. Usłużna erudycja podsuwa mu też argumenty * l „Władysław Jagiełło, przodek WKMci, mający pierś wdzięczną j # \ myślenia prawdziwie królewski, Zbigniewa Olesznickiego, sędzica 1(^1 skiego z stanu żołnierskiego w duchowny przeniósł, a pomniąc, w^ Olesznicki w złym razie go był poratował, nie tylko mu bardzo wysoki* n biskupstwo, lecz i do kardynalstwa dopomógł”.
Pierwszy list w kwestii „munduru kościelnego” pochodzi z 1781 roku. Król obiecał porozmawiać w tej sprawie z bratem J prymasem, ale zapewne niewiele zrobił, by jego wolnomyślny szambelan mj przywdziać „liberią Jezu-Chrysta”. Prymas, ongiś adresat libertyńskiej 0i^\ do druku również nie wahał się długo i ostatecznie pozbawił Trembeckiej nadziei na dwa probostwa w Krakowskiem, których się ten spodziewaj] W liście do króla z 24II 1783 roku poeta napisał: „Adorowana ode mnie ręb do wszystkiego mi tu zagrodziła drogę”. Wkrótce powiadamiał, co zresztą zdarzyło się już w przeszłości, o swych zamiarach samobójczych. Kwestia kariery duchownej i niepowodzenie, jakiego na tym polu doznał, nurtowały g| jednak dalej. Wrócił do tego jeszcze w listopadzie 1783 roku. Wówczas] wyszły spod jego pióra słowa bulwersujące tym bardziej, że cała sprawa urzęda kościelnego była już nieaktualna: „Mnie zmyślać nie do twarzy jest. Rzetelnie więc przed WKMcią powiadam, iż nie tylko szanuję wszystkie prawdy, które Kościół święty do wierzenia podaje, ale też o żadnej z nich nigdy w życiu moimi nie wątpiłem”. Wyznanie to okaże się jeszcze bardziej zdumiewające,I zderzymy je ze zdaniami, które po nim w cytowanym liście| „Wszakoż, gdybym był duchownym, byłbym musiał obowiązki stanu mego I dopełniać; kto czyim żołnierzem jest, za jego sprawę walczyć ma. Jeżeli zaś cokolwiek nabytych miałem wiadomości, to mi szkodzić nie powinno było. Mający wzrok dobry ślepego wyśmienicie naśladować potrafi, ale ślepy widzącego nie wzajem”.
Zaiste niełatwo zrozumieć naturę Trembeckiego, niełatwo ją jednoznacznie ocenić. Do tych zagadnień będziemy musieli jeszcze wrócić, tymczasem zajmijmy się dalszą drogą życiową wybitnego poety.
Otóż jego stosunki ze Stanisławem Augustem, pełne tłumionych żalów z obu stron, w następstwie opisanych wyżej zdarzeń bardzo się popsuły. Powstały również znaczne zadrażnienia w kontaktach szambelana z Ryxem i Corticellim, bardzo mu dotąd życzliwymi. Nieporozumienia zaczęły się nawarstwiać. Niefortunne włączenie się Trembeckiego do afery Dogrumowej, próbującej swoimi intrygami skłócić na zawsze króla z Czartoryskimi, dopełniły złego. Pewną ulgę przyniósł poecie wyjazd do Heilsberga, gdzie gościł go książę biskup warmiński Ignacy Krasicki, a stamtąd do Królewca I (wrzesień 1784—styczeń 1785). W tym samym mniej więcej czasie król I przebywał na sejmie w Grodnie. Trembecki wykorzystał zręcznie tę okolicz-1 ność, kiedy prosił o zezwolenie na wyjazd z Warszawy: „Póki WKMć tę stolicę I swoją łaskawie zdobić raczysz obecnością, poty mi w niej mieszkanie (cier-l