106 Z. KRASIŃSKI: IRYDION
naokoło, według obietnicy twojej, i ludzi nigdzie nie było bo wszystkich żyjących gniotłem jedną stopą moją!
IRYDION. A więc pomyślną wróżbę zesłały ci bogi!
HELIOGABAL. Słuchaj, słuchaj. Zdało mi się, że z mauzoleów powstali umarli — powstał Tubero i Lucius Wiktor, i dwaj Apuleje, i inni; wiesz, inni wszyscy — a u widnokręgu nagle ukazał się ojciec mój, Karakalla, z głową okręconą żmijami, z ludzkimi czaszkami w dłoniach, ogromny, zataczający się w popiołach, i zapadł wołając: „O synu!” Oni wtedy ku mnie stąpać zaczną — karzeł rozśmiał się i zrzucił nogę moją. Oni idą, idą. Tyś stanął przy mnie, a z drugiej strony ona. Oni idą, patrz, idą, togi zarzuciwszy na lewe ramię, w prawym ręku ściskając sztylety. Wtedy rzekłeś wydając mnie: „Oto cezar” i Elsinoe rzekła wydając mnie: „Oto wasz morderca” — i sto nagich błyskawic mignęło przed moimi oczyma — sto rozrzynających gromów ugrzęzło mi w piersiach! (Cofa się i zakrywa oczy) Znowu on, on, ojciec mój!
IRYDION. Otrząśnij te ziarna zwodnicze, którymi przelatujący Morfeusz osypał ci zmysły1. Teraz więcej niż kiedykolwiek bądź przytomnym i silnym — bo pretorianie zerwali z twoją purpurą na zawsze i Aleksander zaprzysiągł nie spocząć, dopóki twoim diadematem skroni nie opasze!
HELIOGABAL. O, ja nieszczęśliwy! Możeś ty im nie powiedział wszystkiego, nie obiecał przebaczenia i nadgród?
IRYDION. Nie złota, ale krwi twojej żądają!
HELIOGABAL. (Obejmując ołtarz ramionami) O trójco rozkoszy! O chaldejski panie!
ELSINOE. Dopóki u nóg Mitry kwilisz, dopótyś w kole niebezpieczeństwa i śmierci. Módl się do Odyna, a zlecą święte kruki i przemogą nad orłem.
HELIOGABAL. Głos twój, Elsi, głos twój niechaj słyszę w ostatniej godzinie — ramiona twoje daj piersiom moim za przepaskę śmiertelną. Ja cię kochałem za życia, choć ty mnie nie cierpiałaś.
ELSINOE. Nie konaj przed zgonem — wstawaj, każ przywołać Eutychiana i straż twoją. Bratu mojemu daj władzę, a on ci da zwycięstwo.
HELIOGABAL. (Podnosząc się) Ach! gdyby można jeszcze...
IRYDION. Nie — nie — trza grać w koście życia i śmierci na ołtarzu Fortuny! Dziś w nocy jeszcze miasto zacznie się palić — nie lękaj się — przy tym świetle skonają pieśni na ustach Arystomacha. Gdzie skarby twoje?
HELIOGABAL. Część przesłałem już do Syrii — reszta pod strażą Eutychiana.
IRYDION. Co zostało, każ rozdać pretorianom dworu!
EUTYCHIAN. (Wbiegając) Boski, boski, źle się nam dziać poczyna! Lud odpędził żołnierzy od bram kurii2. Senatorowie się wcisnęli do kurii. Siedzą i radzą -— a o czym, miły Anubisie? — o śmierci boskiego!
IRYDION. Spiesz się, cezarze!
HELIOGABAL. Stary przyjacielu, podaj mi rękę. Tak, dobrze, opieram się na tobie jak za dawnych czasów — razem kadziliśmy w świątyniach Mitry, piliśmy razem. Ach! w przeszłości mojej wszak smaczne by wiały papuzie wątróbki i dziewic rozgorzałe usta. A teraz losom przeciwnym ustępujmy razem — miecz swój oddaj Irydionowi — proszę cię — ty zostaniesz przy mnie, a on będzie prefektem pretorium!
EUTYCHIAN. Kto? Ja? Oni chcą głowy mojej — on dostojeństwa mego — bez głowy, bez miecza, jakże to
17
Morfeusz — bożek, który sprowadzał sen, obsypując ludzi ziarnkami maku.
kuria — zob. Przypiski Autora [64]. UlbL Nar. Ser. I, Nr 42 (Z. Krasiński: Irydion)