Prawic przestałam wymiotować. Oczywiście raz na jakiś czas pod-dawalam się. Wtedy, gdy miałam dość płakania. Im rzadziej wymiotowałam, tym częściej pEakałam. Jakby wymiotowanie było dla mnie czymś w rodzaju wylewania żalów, tylko źe przez usta i żołądek.
Przerażało mnie to, że ulegam tym napadom płaczu. Już się nawet nic krępowałam przy pierwszokłasistkach. Ich zdziwione twarze przyciągały jednak uwagę Carmel. a tego nie chciałam. Wtedy czułam się jeszcze bardziej winna, bo wiedziałam, źe gdzieś tam na zewnątrz czai sięjohnny.
Co Jakiś czas rozważałam słuszność powiedzenia o nim Trish, ale nigdy tego nie zrobiłam. Razem z Trish namalowałyśmy dwa rysunki komórki w ogromnym powiększeniu. Pokolorowanie ich zajęło nam tydzień. W końcu powiesiłyśmy je nad naszymi łóżkami, jakby byty obrazami Najświętszego Serca.
— Czy to jest ta S2tu fca współczesna? — spytała Carmel, ale nie kazała nam Ich zdjąć.
Wymyśliłyśmy sobie, -żre namalujemy ogromne drzewo z czerwonymi jabłkami. W środkva jabłek chciałyśmy umieścić ważne rzeczy — takie jak charakterystyka roślin 1 zwierząt, składniki krwi, poszczególne fazy bida serca.
Westchnęłam cicho iMryśląc o Johnnym i Carmel.
Postanowiłyśmy, źe zaczniemy naszą pracę od jabłek. Miałam kłopoty z uzyskaniem właściw. ego kształtu. Spędziłam calyjcdcn wieczór na rysowaniu i ścieraniu łuków.
— Nie wyjdą ci, jeśli będziesz taka skoncentrowana — orzekła TYish i zrobiła kilka niedbałych ruchów ołówkiem.
Ą:
Któregoś ranka w czacie przerwy jedna z dziewczyn podała mi kartkę z napisem: Bfdf tuat farmie o czwarte). Pomyślałam, żc to tnusi być coś tajnego. Bez poriplsu, bez pozdrowień. Klinicznie jałowa wiadomość. Jak morderstwo z premedytacją. Ledwo słyszałam swoje myśli zagłuszane łomotaniirm serca.
Po obiedzic poszłam na spacer z Trish. Chciałam jej powiedzieć
0 kartce, ale coś ml leżało na żołądku. Zmusiła mnie do zjedzenia ogromnego ziemniaka i zwalczałam w sobie pokusę pozbycia się go.
Kiedy wychodziłam z refektarza, Carmel uśmiechnęła się do mnie. Na jej twarzy malował się smutek, jakby to był pożegnalny uśmiech. A mimo to czekałam na te skośne oczy Johnny'ego wpatrujące się wc mnie. Czułam się jak nieprzyjaciel osaczony na wojnie. Boże, Jak on na mnie wtedy patrzył!
Zaczęłam poważnie rozważać możliwość isuiienia piekła. I to właśnie wtedy, kiedy Kościół katolicki zdecydował wycofać się ze straszenia nim wiernych
Po obiedzie Trish zmusiła mnie do pościgu za nią na deptaku
1 ciągle gadała o ćwiczeniu moich muskułów. Miałam to gdzieś, ale udawałam, że świetnie się bawię, bo nic chciałam, żeby zauważyła. Jaka jestem roztrzęsiona.
Ostatnią lekcję miałam wolną, bo dawno już zrezygnowałam z ubiegania się o najwyższą ocenę z Irlandzkiego. Wpół do czwartej zasiadłam w klasztorze z książką z czasownikami francuskimi. Nie żebym się przejmowała jakimiś głupimi czasownikami francuskimi, ale nic chciałam, żeby ktokolwiek zwrócił na mnie uwagę.
Włosy miałam zawiązane w dwa kucyki nad uszami. Trochę się tym przejmowałam, ale w końcu wmówiłam sobie, że lepiej jest tak niż miałyby włosy wchodzić mi do oczu. Co hy to było, gdyby wpadły mi do ust w najważniejszym momencie? Strasznie przecież wlało na farmie.
Bardzo lubiłam gładkie kamienic na podłodze klasztoru. Uwielbiałam się na nich ślizgać. Buty wydawały wtedy taki charakterystyczny, przeciągły i cichy gwizd. Niestety, nie mogłam sobie pozwolić na przyciągnięcie czyjejś uwagi. Mogłoby się to skończyć wysłaniem do sali cichej nauki i utkwiłabym tam z Trish, Brendą albo jeszcze z kimś innym.
Ciemniejące niebo zrobiło z zakonu szary tunel, a deszcz zaczął stukać po szklanym dachu. Uderzenia były coraz cięższe 1 mocniejsze. Po murach spływały strużki wody. Zrobiło mi się cholernie smutno. Pieprzony deszcz.
O Jezu, czym się tak przejmowałam?