- Może na jakiś czas mogłybyście pomieszkać u krewnych, lak dla zmiany scenerii... Czy to możliwe? - zapylaj
- Może chciałabyś odwiedzić wujka w Londynie? - ma-
|am naprawdę zdrowym i szpitala od środka.
Nie pamiętam, ile wc mieć znaczenie. Rzecz ja
vażyłam - liczby przestały
ma spytała mnie.
mienia! między sobą zdumione spojrzenia. Tego typu usilne prośby były dla nich nowością.
- Będziesz t u, Jessico - usłyszałam. - Tylko jeszcze nie
Następnie zabrano mnie do ważenia i mierzenia. Prze* chodziliśmy przez poczekalnię, skręciliśmy w prawo i zeszliśmy w dół korytarzem poprzegradzanym wieloma drzwiami? Ściany miały kolor niewyraźnego, chorobliwie bladego różu, Znowu czułam charakterystyczną dla oddziału intensywną woń. Nie był to zapach ani przyjemny, ani nieprzyjemny, lecz dla mnie z czasem sta! się najgorszym zapachem na świecie. Powietrze wydawało się wręcz gęste od niego. Sprawiał, że zbierało się człowiekowi na wymioty. Z każdym oddechem niewidzialne palce wpychały się do gardła, jak u bulimiczki.
Zza drzwi wyłoniła się mała dziewczynka, niemająca więcej niż dwanaście lat, niesłychanie ładna. Miała elfickie cechy: piękną białą skórę bez żadnych wyprysków czy krost i przejrzyste zielone oczy. Była bardzo mała i drobna, a jej dłonie wyglądały jak dłonie lalki. Uśmiechnęła się do mnie sympatycznie, choć nieśmiało. W tym uśmiechu były smutek i zrozumienie. I wtedy pojęłam: ona wcale nie była mlod-
Zanim zdążyłam odesłać uśmiech - zniknęła.
Weszliśmy do małego, obskurnego pokoju. Pielęgniarka kazała mi rozebrać się do majtek i podkoszulka, mimo że w pokoju było przeraźliwie zimno. Słyszałam, że służba; zdrowia ma problemy finansowe, ale mimo to wyobrażałam sobie szpitale jako białe budynki z nieskazitelnie czystymi kafelkami na podłogach i z ogromnymi oknami. Zawsze byt, więc nigdy nie widziała
Mama i dietetyczka ustaliły dla mnie plan posiłków, który miał powstrzymać spadek wagi - 1000 kalorii dziennie. Gdy tylko go zobaczyłam, znowu zaczęłam łkać. To niemożliwe. Tb nie zadziała, nie ma takiej możliwości. Opuszczałam oddział, wypłakując sobie oczy. Bardzo chciałam zostać, chciałam, by mi ktoś pomógł. Działy się ze mną przedziwne rzeczy: mogłam siedzieć przy kaloryferze, aż moja skóra robiła się czerwona, a wciąż byłam zmarznięta na kość. Zaczęłam porastać miękkimi brązowymi włoskami na plecach, brzuchu i piersi - ciało rozpaczliwie usiłowało utrzymać ciepłotę. W ustach czułam dziwny smak - smak spalanej tkanki. Ale i tak nie mogłam przestać, nie potrafiłam, bałam się przerwać rytuały. Prozac nie pomagał, a okrutny glos wyma-~gał coraz więcej. Byłam posłuszna.
Następnego dnia, w sobotę, dwudziestego trzeciego grudnia, przeniosłyśmy moją i mamy pościel do pokoju babci. Bałam się nocą być sama.
- Przez jakiś czas będziemy tu spać razem - powiedzia-
Usilowalam funkcjonować jak dawniej, ale ćwicząc, płakałam z rozpaczy. Każdy ruch wywoływał ból, lecz nie umiałam przestać - wydawało się, że z lej sytuacji nie ma wyjścia. Zabawne, ale nie miałam już samobójczych myśli. Prawdopodobnie dlatego, że nie byłam sama nawet przez chwilę. Wreszcie mama zadzwoniła po lekarkę. Stały nade mną, gdy a wielkim wysiłkiem robiłam brzuszki.
■ Nie rozumiem tego! - płakała mama. - Jakim cudem