i#
sze ubocze zieloną murawą usłane; wzdłuż zaś ciągną się najwyższe różnego składu i farby skały, po których wieczne drzewa na uproszonym gdzieniegdzie kawałku ziemi wieszając się, świętość jakąś i uszanowanie bojaźhwe dla miej-sća tego wrażńją; gdyby zamek Ojcowski, który w daleko-ści dójedsię widzieć, położenia tego nie ośmielał, że to dla ludzi, nie dla wyższego jakiegoś stworzenia piękność ta sporządzona” (1). ' " "" J' 1"
' 'NiemcewiczI zwiedzają^ w locie 1811 roku ziemię, kra-kowskąuiie mógł nie zwiedzić Ojcowa: „Wróciwszy nazad dó Skały, puściłem sic przykrą i skalistą drogą ku Ojcowskie mu zamkowi: wtem miejscu wędrownik zdaje się. być nagle przeniesionym wpośród Alp lub w Szwajcarską krainę.. Na pótężnej skale stoi ogromny zamek Ojcowski, prżćz dzisiejszych starostów rzadko kiedy zamieszkiwany; most śmiało z góry na górę rzucony prowadzi do niego. ! O pół mili ku zachodowi znajduje się sławna grota Ojcowska, od ludu w tćin miejscu Oiemną Jamą zwana. Wyniosłe skały okryte jodłami i dębami, okropne przepaści, w których huk szumnych potoków do rznięcia tarcic, młynów, papierni, prochowni służących, przeraża 'głuchą miejsca tegóśsamo-tnośćftam przemysł i praca nieurodzaj ność opoki nagradza.
„Spuszczając się ku Cieinnej Jamie z krawędzi skały jednej, ukrywające się w przepaścistej głębi: wesoła dolina, papiernia, kilka domów, łąki i pola, ożywiają dziką zewsząd naturę. Naprzeciw skała wynosi się nad skałą1 jedna z nich przedstawia kształt potężnego zamku o dwóch czworograniastych dziedzińcach, z dwiema naprzeciw siehieLhramami, jak gdyby w igrzyskach swoich dzika1 natura sztuką1 czasem naśladować chciała.
„Przez nizki otwór wchodzi się do Ojcowskiej groty. Wraz płomień z rozpalonego kagańca odkrywa potężną Salę z wypukfe.m sklepieniem na 60 śtóp wysokości i‘szerokości, więcej nierównie długości mającą. Dalej, jak gdyby ręką ludzką zakrzywione łęki, oparte tui nizkim pilastrze, prowadzą do drugiej sali: w tej nizki przetwór wiedzie do dalszych lochów, gilzie już tylko schyliwszy się iść można. Podróżni daleko się. tam zapędzali, lecz nikt do końca groty
Franciszka Karpińskiego Podróż 4o Krakowa. Warszawa, 1788.