38 //. Odw rót ud Hegla
wionej w Principia Mathematica, /danie takie jak „Scott był autorem Waierleya"' zostaje rozwinięte w „Istnieje x. takie że x napisał Wa-verleya; takie, że dla każdego y, jeżeli y napisał Waverleya, to >' jest identyczne z x, i takie, że x jest identyczne ze Scottem" Podobnie, zdanie „Obecny król Francji jest łysy” przekształca się w „Istnieje x, takie, żc .c panuje obecnie we Francji; takie, że dla każdego y, jeżeli y panuje obecnie we Francji, y jest identyczne z x, i takie, że x jest łyse”. Pytanie, jak niebyt może stać się podmiotem sądu. uchylamy poprzez zmianę podmiotu. Rzekome wyrażenie denotujące zostaje przekształcone w zdanie egzystencjalne, które w przypadku obecnego króla Francji okazuje się fałszywe.
Łatwo zauważyć, że procedurę tę można zastosować nie tylko do wyrażeń, które mają gramatyczną formę wyrażeń deskrypcyjnych. ale do jakiegokolwiek znaku nazwowego, który ma jakąś konotację. Odrywamy konotację owego znaku i przekształcamy ją w predykat o nieokreślonym podmiocie; gdy dla tego predykatu zostaje wskazany jakiś podmiot, stosuje się ten sam zabieg, tak iż do pierwotnego predykatu dołączony zostaje następny; procedurę tę stosuje się aż do chwili, gdy do podmiotu wszystkich tych predykatów odnosimy się w sposób nieokreślony przy pomocy wyrażenia „Istnieje pewne x, takie że”, zastępującego to, co znane jest pod techniczną nazwą kwan-tyfikatora egzystencjalnego, bądź jego nazwą jest znak, który w ogóle nie ma konotacji. Nazwa ta spełnia funkcję łączenia predykatów, ale poza tym pełni jedynie rolę zaimka wskazującego. W bardziej przystępnych ujęciach tej teorii Russell pisał często tak, jak gdyby sądził, że zwykłe nazwy własne, takie jak „Scott”, były w istocie nazwami, w jego rozumieniu tego terminu; ponieważ uważał jednak - w moim przekonaniu słusznie - że takim nazwom własnym przypisuje się potocznie pewną konotację, jakkolwiek konotacja ta może się zmieniać w różnych okolicznościach ich użycia, opowiadał się za bardziej spójnym poglądem, że są one ukrytymi deskrypcjami. Podobnie jak zwykłe deskrypcjc, mogą one być używane w sposób znaczący, mimo iż przedmioty, do których mają się rzekomo odnosić, nie istnieją. Z drugiej strony, koniecznym warunkiem tego. by coś było - jak to określa Russell - nazwą własną w sensie logicznym, jest to, by znaczące użycie tego czegoś gwarantowało istnienie przedmiotu, który ma denotować. Ponieważ jedynymi znakami, które spełniają ten warunek, są - w myśl stanowiska Russella - znaki, które odnoszą się do bieżących danych zmysłowych i introspekcyjnych. teorie logiczne Russella zazębiają się tutaj z jego teorią wiedzy.
Teorię deskrypcji okrzyknięto zrazu „paradygmatem filozofii"6. Później krytykowano ją za to. że nie przedstawia adekwatnego opisu taktycznego sposobu użycia wyrażeń deskrypcyjnych. Wskazywano, że wyrażenia takie rozumiane są zwykle nie jako wyrażenia, które w sposób ukryty stwierdzają, lecz raczej jako wyrażenia, które presu-ponują istnienie przedmiotu, do którego mają się odnosić. W przypadku. gdy odniesienie nie istnieje, nic powinniśmy zatem mówić, że sądy, przy których wyrażaniu posługujemy się wyrażeniami deskrypcyj-nymi, są prawrdziw'e, lecz że nie przysługuje im w ogóle wartość logiczna7. Praktykę tę można by wr istocie stosować, ma ona wszakże ten oczywisty mankament, że oddziela stwierdzanie sądu od stwierdzania jego prawdziwości; skoro bowiem ,4) ” nie przysługuje wartość logiczna, to .jest prawdą, że p" jest fałszem. Wysuwano także twierdzenie, iż zdania, w których posługujemy się wyrażeniami deskrypcyjnymi. aby wyróżnić jakiś przedmiot, nie poddają się najczęściej procedurze Russella w tej postaci, w jakiej je wypowiadamy. Kiedy mówimy „Dziecko płacze" albo „Czajnik gwiżdże", nie chcemy wcale dawać do zrozumienia, że we wszechświecie istnieje tylko jedno dziecko albo jeden czajnik. Liczymy na to, że kontekst wskaże, do którego konkretnego przedmiotu tego czy innego rodzaju się odnosimy. Jeżeli jednak musimy włączyć do tego typu zdania jakiś predykat, który jest spełniony przez dany przedmiot, sam fakt. że może istnieć wiele różnych predykatów, które czynią zadość temu wymogowi, sprawia, że to, czy sąd wyrażany przez zdanie, które otrzymujemy w wyniku analizy, będzie logicznie równoważny sądowi wyrażanemu przez zdanie, od którego wyszliśmy, staje się co najmniej wątpliwe.
Byłby to zarzut powfażny, gdyby teoria deskrypcji miała istotnie
* Sugestię taką zgłosił, na przykład. F. P. Ramscy w The Foundations of Muthe-matics. Routledge and Kcgan Paul, London 1931. s. 263.
? Zob. P. F. Strawson. O odnos&niu się utycia wyrażeń do przedmiotów, w: Logika ! język. Studia : semiotyki logicznej, pr/cł. Jerzy Pelc. PWN. Warszawa 1967.