dzenie wobec praktykowanej przez sekciarzy niechęci do przyrody, do stanu małżeńskiego i do uprawy roli.
Interesy Rzymu i chrześcijaństwa spotkały się. Wkrótce zaś połączyły się.
Piętno perskości i aspołecznej postawy („manicheizm upadł, ponieważ był aspołeczny” u) przylgnęły d,o manicheizmu rzymskiego jeszcze za prześladowcy chrześcijan Dioklecjana. Surowy wyrok na manichejczyków u-cieszył więc chrześcijan: dawał im do ręki legalną broń do rozprawy z groźnym rywalem, nawet w okresie własnej nielegalności. Toteż jeszcze na dwa lata przed tolerancyjnym edyktem mediolańskim papież Milej ad es tropi w Rzymie grupy mar. ichejskie, chociaż sam jest de iure w sytuacji tropionego. Po uznaniu chrześcijaństwa manichejczycy starają się skwapliwie podszywać pod chrześcijan — co właściwie nie było takie trudne — aby uniknąć surowych represji nałożonych nań kolejnymi ustawami Konstantyna, Walenty-niana II (372) i Teodozjusza (381, 382, 383 i wreszcie jako coup de grace — 393).
Tego rodzaju taktyka mimikry, narzucająca się jako jedyne bezpieczne wyjście z sy-
S. Runciman, cyt. wyd., s. 22. Zupełnie podobnie w odniesieniu do społeczeństwa muzułmańskiego Persji formułuje to F.C. Burkitt, The Re-ligion o/ the Manichees, Cambridge 1925, s. 6: „Muzułmanie uważali ich nie po prostu za niewiernych, wyznawców Fałszywego Proroka, lecz za przeciwnych naturze (unnatural), aspołecznych, stanowiących zagrożenie dla państwa”.
fcuacji bezlitosnych prześladowań prze/, chrześcijan, będzie służyła potem i katarom w <>-kresie krucjaty przeciw nim, i albigen.som w XII stuleciu 10, i innym.
Czynią tak zresztą i w dobrej wierze, jak jo tym można się przekonać z pisma polemicznego Augustyna (Contra Fauslum XVIII, 3), gdzie apologeta manichejski imieniem Fau-stus powołuje się na przypowieść Jezusa o nocnym rozsiewaczu chwastu po polach, co miało oznaczać właśnie fałszerza ksiąg kanonicznych, czyli Kościół chrześcijański. Manichejczycy byli zatem — wc własnym przekonaniu — krytycznymi, poprawnymi interpretatorami ewangelii, umiejącymi oddzielić ziarno od plew.
Można sobie łatwo uzmysłowić, do jakiej wściekłości musiały doprowadzać Kościół takie „rewizjonistyczne” prztyczki nieprawo-myślności wobec nauki Chrystusa. Manicheizm okazał się wrogiem, który wkradł się do własnego obozu, a przez to okazał się dużo groźniejszy od otwartego adwersarza w postaci neoplatończyków, czcicieli staro rzymskich bogów czy egipskich, syryjskich i fry-gijskich świętych przybyszów, których is-
10 Por. J. Gutrand, Histoirc dc Ihuiuislion, t. I, s. 95: „Podróżowali często z towarzyszami, którzy mieli uchodzić za ich ślubne żony. W gospodach, aby bardziej zmylić przypuszczenia, dzielili się jednym łóżkiem, wszelako odziani tak, aby jeden drugiego nie dotykał nagim ciałem(...). Była to najczęściej kalkulacja podyktowana ostrożnością. Brano ich za małżeństwo, a więc za dobrych katolików”.
J97