go, wynikającego z jednej naczelnej zasady. Kłopot polegał na wielości tych olśnień, które każdemu wybranemu odsłaniały inną zasadę, a więc i inną przyszłość. Można te przepowiednie porządkować, ustalać ich typologię, rozmieszczać na skali rozpiętej między królestwem maksymalnej wolności a królestwem doskonałej organizacji. Najważniejsze wszelako wydaje się to, co wszystkim prorokom, trzeźwym i nawiedzonym, Bożym i pozytywistycznym, było wspólne: pewność, że to dziecko, które ma się narodzić, będzie piękniejsze i mądrzejsze niż I wszystko, co dotąd widziano na ziemi. Na razie wprawdzie teraźniejszość rodziła raczej niedonoszone, hybrydowate potworki, ale i te poronienia okazywały się potrzebne w ziemskim planie teodycei. Niechaj wątpi, kto chce; człowiek, czyniąc sobie ziemię poddaną, zmierzał do krainy sprawiedliwości.
Jej u nas zwiastunem chciał być Cieszkowski. Ze słów Modlitwy Pańskiej zinterpretowanej jako proroctwo wysnuwał w swych brulionach adwentystyczną wizję powrotu Chrystusa pokój czyniącego, zstąpienia Królestwa Bożego na ziemię i wniebowstąpienia ziemi. Ale nic w tym nie było z apokalipsy: ani przebrania się miary nieprawości ludzkich, ani straszliwych kataklizmów, ani Sądu. I nie było w tym też powrotu do czystej i pierwotnej natury, bo „stan natury” jest sprzeczny z przyrodzeniem człowieka, którego naturalnym stanem jest życie w cywilizacji. Przez pracę cywilizacyjną, przez naukę i doskonalenie narzędzi, przez coraz powszechniejszą i sprawiedliwszą organizację społeczną ludzkość wkroczy łagodnie i prawie niepostrzeżenie do tej obiecanej ziemi-nieba, która też nie będzie koncertem chórów anielskich, lecz po prostu wyższym jakimś szczeblem społecznego życia w pokoju, pracy i dobrobycie. W tym Królestwie Bożym będą przecież fabryki i koleje, ludzie będą zarabiać i wydawać pieniądze i nawet nie Duch Święty, lecz światowy rząd opiekuńczy troszczyć się będzie o to, aby każdy miał zapewnione jak w Fourierowskim falansterze — minimum socjalne. „Lecz nie tylko te przedmioty, które dziś za artykuły pierwszej potrzeby uznajemy, to minimum składać muszą, są i inne, które teraz za zbytek uważane, wkrótce niezbędnemi się oka^ą, a sfera potrzeb coraz bardziej kosztem sfery zbytku rozszerzać się będzie. A to bynajmniej nie jest opłakanem spostrzeżeniem, gdyż właśnie pomyślność każdego nie, jak mylnie twierdzono, na wyzuciu się ze wszelkich potrzeb, a tern samem na 174 cofnięciu się i zamknięciu w skorupie obrzydłej obojętności, ale
owszem na pomnażaniu i rafinowaniu i na coraz wyższem doskonaleniu tychże potrzeb, zapewniwszy sobie środki zadosyć im uczynienia, zależy”50. 1 tak w przyszłości chlebem powszednim staną się nie tylko pożywienie, odzież i opal, ale także bezpłatna nauka elementarna i zawodowa („minimum intelektualne”), higiena, ubezpieczenia, wychowanie fizyczne, wreszcie i kulturalna rozrywka. W Piśmie Świętym, gdzie wszystko to zostało obiecane, zapowiedzią socjalnego minimum była manna niebieska, jaką Bóg zesłał Żydom na pustyni. W przyszłości jednak środków na te wszystkie świadczenia „administracji socjalnej” nie Bóg dostarczy, lecz przemysł i jego nadwyżka, a nadto oszczędność w niepotrzebnych już wtedy wydatkach na wojsko.
Naprawdę dla ludzi było zaprojektowane to Królestwo. Dla wszystkich ludzi, bo w Epoce Parakleta nie będzie już narodów barbarzyńskich: wszystkie dostąpią dobrodziejstw cywilizacji.
„Mesjanizm trzeźwego ekonomisty”, „mesjanizm dnia powszedniego” — tak oto nazwał tę przepowiednię Andrzej Walicki, z którego głębokich, syntetyzujących studiów o Cieszkowskim skwapliwie korzystamy51. Rzeczywiście: eschatologiczna, religijna wyobraźnia Cieszkowskiego jest mało odświętna, jego Bóg nie zbliża się w gniewie i w ogniu błyskawic, nie budzi trwogi ani mistycznego zachwycenia. Treścią tego proroctw^ jest przecież zejście się świętego ze świeckim, epifania na miarę człowieka. Z drugiej rzecz biorąc strony chciałoby się powiedzieć, że w wielki system religijnej i dialektycznej historio-zofii oprawiony został kryształ wyobraźni socjologicznej, śmiałej a rzeczowej, i przecież wolnej od tak zabawnej w szczegółach dokładności Fouriera. Wyobraźni antycypującej tak wiele z tego, co wiek później w kilku wcale nie bożych królestwach zostało zrobione; w tym jednak ułomnej, że nazbyt łatwo rozwiązującej dramatyczne konflikty nowoczesności.
Konflikty te były doskonale znane autorowi Ojcze Nasz, wytrawnemu obserwatorowi zachodnich społeczeństw. Jak wszyscy współcześni mu krytycy cywilizacji liberalnej, tak i on główny jej defekt upatrywał w trawiącej ją chorobie indywidualizmu, która zaraziła
175