TERESA KOSTKIEWICZOWA [94]
I żyć dobrze, i ludzkich strzec się trzeba gadek.
Wiem, za to od nikogo nie będę sądzoną,
Będąc wdową uczciwą, będę takąż żoną.
(akt III, sc. II)
W chwilę później padają słowa ostro kontrastujące z morali-styczną powagą zdań Podstoliny. Oto Fircyk każe „wpółtrzyź-wemu” juryście zapisać w intercyzie ślubnej, że zwalnia żonę z obowiązku wierności:
Owszem, wolno jej będzie, okrom próżnych strachów,
Ze wszelkim bezpieczeństwem dwóch mieć sobie gachów: Jednego przez wzgląd serca, drugiego z intraty;
Jeden, żeby był zacny, a drugi bogaty.
Co czyli będzie głośno, czyli potajemnie —
Wolno to wiedzieć wszystkim, byle tylko nie mnie.
(akt III, sc. 13)
Zarazem zastrzega on również sobie wolność od ingerencji w jego sprawy małżonki, która:
Choćby jego niewiary była pewna nawet,
Nie będzie na to sarkać, lecz odda wet za wet.
(akt III, sc. 13)
Deklaracja Fircyka jest w istocie aprobatą postawy, wobec której dystansowała się nieco wcześniej Podstolina, a zarazem kpiną z instytucji małżeństwa i utrwalonych norm obyczajowych. Intercyza taka, której treść przez Arysta nazwana jest łagodnie żartem, powinna dotknąć przede wszystkim przyszłą małżonkę, ta jednak kwituje ją pełnym czułej wyrozumiałości zdaniem: „Ledwie wie, że kochany, zaraz ton swój bierze” (akt , III, sc. 13), jakby zapominając o wygłoszonej przed chwilą oce- 1 nie takiego stylu życia. Wszystko pozostaje w zawieszeniu, do końca nie wiadomo, czy propozycja treści intercyzy to kolejny dowcip modnego trzpiota, czy też prowokacyjnie, ale serio sformułowany projekt na życie w wielkim świecie, przeciwstawiony przez Fircyka oczekiwaniom przybranej w maskę poczciwości Podstoliny i zachowaniom dawnego przyjaciela, przemienione-