118 Z. KRASIŃSKI: IRYDION
SCYPIO. A ty gdzie się udasz?
IRYDION. Może jeszcze w nocy zawitam do ciebie. Teraz śpiesz się — już zmierzch lekkie zagony rozpuścił po niebie. (Scypio wychodzi) I tobie czas odejść, Werresie!
WERRES. Za mną! (Wychodzi z kilkoma)
IRYDION. I Alboin w jedną drogę z nimi.
ALBOIN. Do widzenia, Sygurdzie! (Wychodzi)
IRYDION. (Do niewolników) Niedługo i wam już trzeba się wybrać. Lecz pierwej w dolnych perystylach zasiądźcie do przygotowanej biesiady. Ostatni raz jedzcie i pijcie w domu moim. Jutro ten dom się rozsypie. Jutro będziecie zamożni i wolni!
CHÓR NIEWOLNIKÓW. Byłeś ojcem naszym i matką naszą — pożywając chleb z ręki twojej żyjemy dotąd, a innych po cyrkach i polach nagie świecą kości. Jeśli który nie wróci, nie pytaj się o niego. On zginął dla chwały twojej, błogosławiąc tobie!
IRYDION. Idźcie, a kiedy stos ten cyprysowy błyśnie, od świątyń, od termów, od bram miasta odpowiedźcie mu płomieniem i dymem! (Wychodzą — on wstaje i opiera się na stosie)
Im bliżej godziny, tym srożej krew moja szaleje. Czy to nie fałszywe ciemności? Czy odwieczna żądza serca mojego tych gwiazd nie wykłamała przed moimi oczami? Nie — nie! Teraz poznaję noc ostatnią Rzymu! Czy widzisz, Masynisso, jak tam skradają się męże? W bok czy widzisz tę samotną pochodnię, ciągnącą nad wzgórzem ogrodów? Ach! konie zarżały! To konie Werresa — cicho, cicho, ludzie moi!
MASYNISSA. I pod nami dziedzińce zaczynają się wypróżniać — coraz mniej głosów — jedno zdrowie jeszcze wnoszą.
IRYDION. Imię moje rozbiło się o sklepienia.
MASYNISSA. Teraz z portyków jedni po drugich schodzą i zgarbieni, milczący, zapadają w ciemnościach.
IRYDION. Wszyscy dotrzymali słowa, wszyscy z domu Amfilocha idą na zgubę Romy. Nazarenów tylko jeszcze nie widać! Ale Symeon przysiągł, że o trzeciej godzinie sam ich przyprowadzi do mnie.
MASYNISSA. Niedługo ci czekać. Hesperus stanął już nad Kapitolem i Włosy Bereniki34 znad gór sabińskich35 się wznoszą.
IRYDION. O nocy! nie skąp mi chmur i wiatrów — przez wieki potem świecić będziesz jasno i cicho nad roz-walinami! Czas mi się ociąga — czas mi dolega, starcze!
MASYNISSA. 1 mnie także. Lecz ja czekam dłużej niż ty na upadek wroga i czekam w milczeniu.
IRYDION. Ach! głos twój zdał mi się głosem ojca! Czyż w tej chwili posąg Amfilocha nie dostanie krwi i żył, i bijącego serca? W ciemnościach na tym białym krześle ty mi go przypominasz. (Idzie do niego) I toga jego tak samo była zarzucona w dniu śmierci! Daj ręce obie — wyrzecz nad głową moją słowo opieki, tak jakby on uczynił przed hasłem do boju!
MASYNISSA. Niechaj znak mój będzie na czole twoim aż do końca wieków! Przetrwasz z nim koleje, których nie obaczą te gwiazdy!
IRYDION. Miasto całe w płomieniach! — nie — tylko w zrzenicy mojej buchnęły pożary. Gdzie oni? gdzie chrześcijanie? Coraz czarniej, coraz ciszej w dole, coraz wietrzniej w górze — a ich nie ma jeszcze!
PILADES. (Wchodzi) Czy mnie wołasz?
IRYDION. Nie ciebie. Stój — czy w lochach nie odezwały się szelesty? czy od katakumb nie zbliżają się kroki?
34 Włosi/ Bereniki — zob. Przypiski Autora [71].
35 Góry sabińskie wznosiły się na północny zachód od Rzymu.