Bones skinął głową.
- Normalnie, z oczywistych powodów, wskrzeszenia dokonuje się w chwili śmierci. Możliwość odrodzenia maleje z każdym dniem spędzonym w grobie. To znaczy, że trzeba będzie ogromnej mocy, żeby się udało. Rodney zaproponował, że zostanie stwórcą, ale chce wyjechać z miasta przez tę sprawę z łanem. Jest panem własnego klanu, dlatego nie podlega mojej ochronie, a sądzi, że łan mógłby spróbować zemścić się na tych, których może dopaść. Wyjeżdża jutro, więc jeśli mamy to zrobić, musi to być dzisiaj.
- Skoro twój przyjaciel wyjeżdża, co stanie się z Dave’em, jeśli to zrobimy? — zapytał Don, jak zwykle praktyczny. -Będzie musiał wyjechać ze swoim panem?
Bones niedbale machnął ręką.
- Niekoniecznie. Ja mogę się nim zająć. Wampiry od tysiącleci były dla ghuli rodziną zastępczą, i nawzajem. Jak już mówiłem, to siostrzane rasy. Po kilku tygodniach przystosowania dostaniecie go z powrotem, i to w ulepszonej wersji.
- Jeśli my się zgodzimy, wy to zrobicie, a Dave zdecyduje, że woli być raczej martwy niż nieumarły, co wtedy? - Tatę’a wyraźnie dręczyła ta myśl.
Ja pomyślałam o tym samym.
- Wtedy Dave dostanie to, czego pragnie — odparł łagodnie Bones. - I tak jest martwy, więc jeśli zdecyduje się wrócić do tego stanu, to wróci. Dlatego będziemy mieli pod ręką miecz. I Dave szybko wróci do ziemi.
Kiedy ten obraz pojawił się w mojej głowie, ogarnęły mnie mdłości. Inni chyba poczuli się tak samo. Bones ścisnął moją dłoń.
- Skoro żadne z was nie potrafi zaakceptować go jako ghula, nie oczekujcie, że on to zrobi. Musi mieć wasze pełne wsparcie albo kończymy tę rozmowę. Bycie ghuiem nie zmieni go jako osoby, a jedynie jego możliwości. Będzie silniejszy, szybszy, z wyostrzonymi zmysłami, ale pozostanie tym samym facetem. Ważniejszy dla was jest Dave czy wasze obrzydzenie do tego, co będzie jadł?
- Tak — powiedział Juan. Jego oczy lśniły od łez. — Obudźmy go i pozwólmy mu wybrać. Brak mi przyjaciela. Nie obchodzi mnie, co będzie jadł.
W gardle znowu poczułam wielką gulę. Stojący obok mnie Cooper wzruszył ramionami.
- Nie znałem go dobrze, więc moja opinia najmniej się liczy, ale skoro Cat daje sobie radę jako w połowie dziwad-ło, dlaczego Dave nie miałby sobie poradzić jako kompletne dziwadło? Wydaje mi się, że to nawet łatwiejsze.
Tatę wpatrywał się w Bonesa spokojnym wzrokiem.
- Masz gdzieś nasze zdanie. Chcesz to zrobić wyłącznie dla niej.
- Owszem — bez wahania przyznał Bones. — Przeszkadza ci to? Takie już twoje szczęście.
- Tak. Cóż, ja mówię, żebyśmy spróbowali, ale myślę, że nie dasz rady wyciągnąć go spod tego nagrobka. Jeśli się mylę, z pewnością cię przeproszę.
Tylko Don i ja jeszcze się nie wypowiedzieliśmy, a czas uciekał. Mój stryj wpatrywał się w Bonesa; jego brew była już w połowie wyskubana.
- Mamy w wojsku zasadę: nie zostawiaj swoich - rzekł w końcu. — Nigdy tego nie zrobiliśmy i ja nie zamierzam być pierwszym, który to uczyni. Wskrzeście go.
381