Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Na moc wam pirów byłam odporna, ale Bones zawsze działał na mni< jak kryptonit.
- Musimy wracać na przyjęcie - powiedziałam, odwra cając wzrok.
Bones wyciągnął do mnie rękę.
- Masz coś przeciwko temu, żebym łyknął z twojej bu telki?
Podałam mu gin, uważając, żeby nie dotknąć jego pal ców. Bones chwycił butelkę, ale zamiast napić się alkoho-lu, zlizał z niej moją krew, nie spuszczając ze mnie wzroku. Kiedy oszołomiona przyglądałam się, jak wodzi językiem po krzywiźnie szkła, rozgorzał we mnie ogień. Gdy na lśniącej powierzchni nie została już ani jedna czerwona kropla, Bones oddał mi butelkę.
„Myśl o swojej pracy!” - krzyczał mój mózg. „Myśl
0 wszystkim, byle nie o tym, jak to było, kiedy czułaś ten język na swoim ciele!”.
Chciałam go wyminąć, on jednak chwycił mnie za rękę. Próbowałam ją wyszarpnąć, ale była jak uwięziona w stalowym imadle.
- Przestań - powiedział Bones łagodnie, wyciągając z kieszeni nóż.
Wytrzeszczyłam oczy, ale tylko lekko naciął swoją dłoń
1 przycisnął wypływającą krew do mojej rany. Poczułam lekkie łaskotanie, kiedy skaleczenie zaczęło się goić.
Zabrałam rękę. Tym razem na to pozwolił, ale zielony błysk w ciemnych oczach świadczył, że jest tak samo poruszony moim dotykiem, jak ja jego.
Taak, trzeba stąd uciekać. Teraz. Natychmiast.
(klwróciłam się i ruszyłam przed siebie szybkim kro 11* ni. Jakimś cudem udało mi się nie obejrzeć na Bo-nrsa.
***
Przyjęcie okazało się piekłem na ziemi. Kiedy wrócił Itones, z ust Felicity popłynął strumień dwuznaczności, i on nie zrobił nic, żeby go powstrzymać. W ponurym i u stroju siedziałam przy stole, obserwowałam ich i piłam ileterminacją skazańca.
Noah akurat dzisiaj został wezwany do swojej kliniki.
I 'i zed wyjściem gorąco przeprosił Denise, ale ja ledwo zauważyłam, że go nie ma. Denise i Randy wychodzili prawie ostatni. Za dwa dni wyjeżdżali w podróż poślubną, i leraz wracali do jej domu. Ucałowałam oboje, życząc im mnóstwa szczęścia. Jednocześnie myślałam tylko o tym, że od pięciu minut nie widziałam nigdzie Felicity i Bonesa.
Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam ich szukać, Idąc za niewidocznym śladem energii emanującej z Bone-‘..i. Kiedy zobaczyłam ich na końcu patio, tuż przy głównej •..iii, stanęłam jak wryta. Było ciemno jak w studni, ale ja wszystko dokładnie widziałam. Felicity, odwrócona do innie tyłem, obejmowała Bonesa. Światło księżyca odbijało się od jego skóry, podkreślało rysy twarzy, kiedy pochylał się i ją całował.
Byłam już dźgnięta nożem, postrzelona, oparzona, ugryziona przez wampira, wiele razy pobita do nieprzy-lomności, a nawet wbito we mnie kołek. Nigdy jednak nie czułam takiego bólu jak teraz. Z moich ust wyrwał się
111